czwartek, 5 października 2017

nieuprzejmość, czyżby magnesem?

Nieco już zapomniana rockowa śląska formacja Bank, śpiewała niegdyś: "...zmienisz świat, ktoś musi, musi zrobić to, ludziom złym odbierzesz ludzkie zło....zmienisz świat sam jeden, uwierz, uwierz mi....". I proszę uwierzyć, że ja też czasem próbuję. Jednym z nieodległych przykładów wydaje się sąsiedztwo dwóch konkurencyjnych sieci spożywczych - ulokowanych nieopodal mego miejsca pracy - z którymi łączą mnie pewne więzi, a dzieli jedynie uliczny pas. Tym samym również oba składy dzień w dzień spoglądają sobie w oczy.
Przez długi czas zaopatrywałem się w colę i batoniki tylko w jednym z nich. Nie dlatego, że upatrzyłem sobie bardziej wypromowanego spożywczaka, a raczej z lenistwa, do którego zmuszałoby mnie przechodzenie na drugą stronę ulicy. Jednak już od pewnego czasu zauważyłem, że w owym samoobsługowym sklepiczku nikt nie odpowiada na moje "dzień dobry", a już na "do widzenia" jakby tym bardziej. Moje wizyty ograniczały się do relacji: kładę towar na ladzie, pani przykładowo podsumuje: dziesięć dwadzieścia, i tak do następnego razu. Z upływem czasu przestało mi to jednak odpowiadać. Tym bardziej, że w telewizyjnej reklamie owej sieci, wszystko przecież wygląda bardzo sympatycznie, ja więc także zapragnąłem podobnej atmosfery. Poza tym, w stosunku do cen dyskontowych, zdecydowanie tam tanio nie jest, a więc... W uczęszczanym sklepie dostrzegłem również elastycznie przemienną ekipę, lecz za nic nie wpływało to na jakość obsługi. To, że panienki nieurodziwe, nie ich wina, ale zawsze natury złośliwej niedostatki, jak najbardziej da się nadrobić miłym słowem, bądź życzliwym uśmiechem. Przecież niektórzy wygłodzeni osobnicy - zamawiający na poczekaniu ciepłe kiełbaski w bułce - też mieliby smaczniej. No bo taka parówa w bułce, podana ze skrzywioną gębą...
Postanowiłem więc coś z tym zrobić. Pewnego razu po butelkę coli pofatygowałem się na zaniedbaną dotąd stronę przeciwną. A tam także sieciówka, choć może mniej renomowana, mimo tego na półkach w zasadzie wszystko, czego dusza zapragnie. Wchodzę raz, po pewnym czasie kolejny raz, i kiedyś tam ponownie... a na zarzucone "dzień dobry", pada odwzajemnienie, w dodatku z gratisowym uśmiechem. I z "do widzenia" sprawa się miewała bardzo podobnie, co tylko zachęcało do kolejnych odwiedzin. Szybko więc przerzuciłem swe sympatie na niedostrzeganą dotąd siecióweczkę. I gdy już pomyślałem, że sprawa drobnych sprawunków raz na zawsze wyjaśniona, odezwała się brutalna rzeczywistość. Okazało się, że obecnie nie zwyciężają dobre maniery, przez co doceniony dyskoncik właśnie na mych oczach umiera. Brak jego logo w telewizyjnych spotach, a i lokalizacja sklepiku też jakby nie po słonecznej stronie, więc półki pustoszeją. Zaznacza się brak regularnych dostaw, a dotkliwe dla oczu towarowe niedobory panie ekspedientki próbują zatuszować ciekawą twórczością artystyczną. Wzmaga się wówczas geometryczna wyobraźnia, która tuszuje pustostany. Powstały - i nadal powstają - istne arcydzieła z trzech ostałych puszek groszku, którym przychodzi zajmować pole dla zaplanowanych sztuk pięćdziesięciu. A już myślałem, że PRL dawno za plecami. Niestety, obsługa także niebawem zmuszona zostanie do poszukania nowego zajęcia, bądź możliwe, że w konsekwencji trafi tam, gdzie klientów przyciąga się nieuprzejmością.






Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - 
www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00


("... dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze")