wtorek, 3 października 2017

nie żyje TOM PETTY (20.X.1950 - 2.X.2017)

Co za okropny dzień. Najpierw ta wieść o blisko sześćdziesięciu ofiarach w Las Vegas. Kolejny wariat z arsenałem broni urządził sobie rzeź z apartamentu luksusowego hotelu, strzelając do ludzi, jak do kaczek, a teraz pod zmierzch dnia wszystkie media podają, że zmarł Tom Petty. Jestem wstrząśnięty. To jeden z najcudowniejszych ludzi rocka, którego jestem wielbicielem od dawien dawna. Od dobrych ponad trzydziestu lat. I żaden ze mnie fan-udawacz, dlatego nie wstydzę się zaczerwienionych spojówek.
Przeczytałem, że Toma znaleziono nieprzytomnego w niedzielę w jego domu, po wcześniejszym zawale serca. Gdy dowieziono do szpitala, był już w stanie krytycznym. Niestety poniedziałkowy wieczór przynosi najgorszą wiadomość. A jeszcze niedawno koncertował, i planował niebawem ciąg dalszy. Świat muzyki ponosi ogromną stratę.
Tom Petty to kapitalny Artysta, o którym nie da się tak w kilku słowach... Trudno zresztą za ich pośrednictwem oddać to, jak i co śpiewał, jak wielki wpływ wywarł na innych, a i sam jak równie pięknie korzystał z folk/country/blues/rock'n'rollowej tradycji, głównie epoki 60's, ale też z lat innych.
W mojej poczciwej "Aferze" w miarę regularnie prezentowałem jego nagrania. Choćby tylko w bieżącym roku miało to miejsce w marcu i sierpniu.
Moją ukochaną płytą na zawsze "Full Moon Fever". Nie twierdzę, że to najlepsze dzieło Toma, ale mam do niego piekielny sentyment, a tego podważyć nie sposób. Także ogromnie lubię te najstarsze albumy, jak: "Tom Petty & The Heartbreakers", "Damn The Torpedos" czy "Long After Dark". Z tych późniejszych, szczególną sympatią darzę "Highway Companion", który w dużym stopniu został wyprodukowany przez szefa E.L.O. - Jeffa Lynne'a, z którym to muzykiem poza płytami "Into The Great Wide Open" oraz wspomnianą "Full Moon Fever", razem urzędowali w krótkotrwałym Traveling Wilburys - tam jeszcze dodatkowo z Bobem Dylanem, Georgem Harrisonem, a w początkowej fazie jeszcze z Royem Orbisonem.
W muzyce Petty'ego czuć silne przywiązanie do twórczości The Byrds, z których to dorobku Artysta włączył do własnego repertuaru cudowne "I'll Feel A Whole Lot Better". Podobnego zabiegu dokonał w przypadku innych inspiratorów, jakimi grupa The Searchers - tutaj piosenka "Needles And Pins". Wypadałoby wymienić jeszcze wiele innych nazw czy nazwisk, jak choćby: Boba Dylana, grupę The Animals, itd...itd... , nie mam jednak zamiaru pisać kolejnej biografii, dlatego celowo nie rozwijam w tym bolesnym dniu wątków z Mudcrutch, ze Stevie Nicks i kilku innych, też równie istotnych. Nie o to chodzi. Od tego są książki i encyklopedie, a ja pragnąłem dzisiaj tylko podzielić się z Szanownym Państwem tym, co czuję i co dla mnie znaczy osoba Toma Petty'ego.
Na najbliższą niedzielę zabiorę do radia z domowych zasobów nieco muzyki z jego udziałem.
Dzięki Tom za wszystkie muzyczne radości, których nie tylko mnie dostarczyłeś, a teraz brnij do oby istniejącego lepszego świata....





Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - 
www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00


("... dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze")