Duchowe przygotowania do jutrzejszego występu Luca Turilliego z jego Rhapsody trwają w najlepsze. Przeżyciem będzie nie tylko zobaczyć gitarowego mistrza na scenie, ale i także Alessandro Contiego. Jego operowy głos w metalowej zbroi jest niczym zainstalowany dzwon na kościelnej wieży. Nie dziwi, skoro szlifował gardło w jednej z modeńskich uczelni, gdzie w swoim czasie rumieńców nabierał sam maestro Luciano Pavarotti. Ciekaw jestem, co by o jego talencie powiedział Pan Bogusław Kaczyński. Tego niestety już się nikt z nas nie dowie. Pan Bogusław zmarł wczoraj w wyniku kolejnego udaru.
Zawsze ceniłem i lubiłem Pana Bogusława. Miał nieprzeciętną umiejętność dzielenia się własną pasją i miłością do muzyki klasycznej. Szczególnie barwnie opowiadał o świecie opery, który to świat na co dzień nie występuje przecież na łatwym gruncie muzyki popularnej, przez co jego zrozumienie, pokochanie, nie wydają się sprawą aż tak oczywistą.
Już jako młody chłopak zawsze z zainteresowaniem zasiadałem przed telewizorem, gdy Pan Bogusław "robił za wstęp" do jakiegoś ważnego dzieła. Wiem, że On sam bardzo kochał swoją muzykę, jak i artystów z nią związanych - ja przyznam, że nie - za to kochałem słuchać Pana Bogusława.
Ostatnio rzadko pojawiał się na małym ekranie, co zrozumiałe, choćby z uwagi na szwankujące zdrowie, które mocno mu dokuczało od mniej więcej dobrej dekady.
Lubiłem Go zawsze elegancko ubranego, z nieodzowną czarną muszką i śnieżnobiałą uprasowaną na sztywno białą koszulą. I choć sam nigdy bym czegoś podobnego na siebie nie założył, to do Pana Bogusława ów strój wydawał się niemal tak stosowny i swobodny zarazem, jak dla mnie zestaw dżinsów z tiszertem.
Pięknie opowiadał na tle pełnych przepychu najsłynniejszych teatrów i oper. Jego zachęty spowodowały, że przykładałem oczu i uszu do niejednego dzieła, które z założenia wydawało się nie z mojej bajki. I gdyby próbował czynić to ktokolwiek inny, niczego by nie osiągnął, jednak Pan Bogusław zachęcał i opowiadał genialnie.
Był i jest wzorem do naśladowania. I poza samym oratorstwem, był przede wszystkim bardzo kulturalnym i miłym człowiekiem. Kochającym muzykę, ludzi.....
Szkoda, że już nigdy niczego nowego od Niego nie usłyszę.
Dziękuję Panie Bogusławie i żywię nadzieję, że odnajdzie Pan bez problemu drogę do świata lepszego....
Wczoraj byłem na nagraniu wejścia u Mariusza Kwaśniewskiego w jego "jesterdeju". Jutro, tj. w sobotę 23 stycznia, w godzinach przedpołudniowych zostanie na antenie Radia Merkury wyemitowana nasza wspólna pogawędka o zmarłym przed kilkoma dniami Glennie Freyu - wokaliście i gitarzyście (a i okazjonalnym pianiście - o czym warto także pamiętać) Eaglesów.
Najprawdopodobniej Mariusz zapowie nasze wspólne antenowe wejście piosenką "New Kid In Town". A nieco później razem nastawimy "Strange Weather", troszkę pogadamy o Glennie, a zakończymy całość przebojem "I've Got Mine".
Mariusz obiecał jeszcze znaleźć odrobinkę czasu na balladę "Desperado". I choć w oryginale zaśpiewał ją z Eaglesami Don Henley, to tutaj nastąpi wersja Glenna Freya. Zresztą, w 1973 roku do głosu Henleya, na pianinie przygrywał właśnie sam maestro Frey.
Cały materiał popłynie z kapitalnej koncertówki "Live", którą wydano w 1993 roku, a która to zawiera zapis letniego stadionowego koncertu w Dublinie. Była to trasa do świeżo wówczas wydanej płyty "Strange Weather". Cudownej i mojej ulubionej w Jego dorobku.
W niedzielę tradycyjnie zapraszamy Państwa do Nawiedzonego Studia: Tomek Ziółkowski oraz moja nie do końca skromna osoba :-)
Miłego weekendu i do usłyszenia!
Andrzej Masłowski
RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) -
www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
"... dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"