Niewiarygodne wydaje się, iż ostatnie cztery dekady Grace Slick muzycznie przespała. Jej dawna wzmożona aktywność nie pozwala wręcz w to uwierzyć, a jednak.
Nie licząc Jefferson Airplane, Jefferson Starship, Starship, The Great Society czy komitywy z Paulem Kantnerem, Grace wyśpiewała się jeszcze na czterech solówkach, tak więc na dzisiaj ostatnia z nich: "Software". Najmniej popularna, w zasadzie bez nawet najmniejszego sukcesu. I to chyba musiało stanąć powodem niewznawiania tego tytułu na CD. Stało się jedynie przed dekadą, w ramach dwupaku, wraz z "Welcome To The Wrecking Ball!". Na kompakcie utrwaliła brytyjska wytwórnia BGO, lecz niestety w przynależnej epoce przeoczyłem. Na pewno do wyłowienia z drugiej ręki, muszę się kiedyś rozejrzeć.
A zatem winyl, nośnik, który uznaję, skrywam szacunek - głównie za rozkochanie w muzyce, lecz niestety surowiec pełen niedoskonałości, a co istotne: nieradiowy.
Myślami przy Grace Slick, z życzeniami miłości i zdrowia. Nigdy nikomu nie życzę pieniędzy - to takie prostackie i przyćmiewające znaczenie istotnych potrzeb. Grace Slick "Software". Moja edycja: 1984 RCA, tłoczenie pierwsze i jedyne na Australię oraz Nową Zelandię. Istnieją jeszcze wydania na Stany Zjednoczone oraz ogólne na Europę.
Produkcja Ron Nevison (facet od m.in. UFO, Survivor, Meat Loafa, Kiss czy Ozzy'ego Osbourne'a "The Ultimate Sin" - niedawno przypominałem).
Tym razem Grace Slick wabi modą lat osiemdziesiątych - image, melodie, brzmienie, produkcja... No i, przede wszystkim syntezatory. Nie tylko te klawiszowe, ale i synth-bass, różnego rodzaju efekty i czyniona pod to wszystko realizacja. Oczywiście Grace Slick to przede wszystkim genialny głos! Jedyny, niepowtarzalny, taki, że jak go w szpony chwycimy, nie chcemy wypuścić. Przynajmniej dotyczy to mnie. Mogę słuchać i słuchać. Hipnotyzująca dziewczyna, nie tylko zresztą na doskonałym, pierwszym solo, co tu dużo deliberować: fenomenalnym albumie "Dreams". To na nim w pięknych melodiach otrzymujemy Artystkę pełną magii, nawet okultyzmu, jednocześnie niewyzbytą psychodelicznych korzeni. Zresztą, tę jej psychodeliczość, dostrzegam na każdym kroku. Nawet na tak popowej płycie, jak właśnie wzięta w kleszcze "Software". I skoro weszliśmy na szczebel popu, to takie piosenki, jak "Through The Window" oraz "Rearrange My Face" wymiatają! Potężnie dobre. Klejnoty, idealne pod radio, tak je słyszę. Nie wiem, czy ostatecznie biegały po radiostacjach, ponieważ ze mnie żaden radia wielbiciel. Sam radio uprawiam, ale słuchania nie mam w naturze. Raz w miesiącu, kiedy udaję się na Berwińskiego na ZAIKSy, w pomieszczeniu, gdzie je wypisuję, z reguły bywa uruchomiony radioodbiornik i przez circa godzinę słucham Radia Poznań. Poza tym słucham na żywo fragmentów audycji poprzedzających moje. Wyjątkowo cenię sobie serwisy czytane w poniedziałki, świetnie dobranymi głosami lektorek/lektorów. Dzięki temu zwyczajowi łapię kontakt ze światem. Dla przykładu, w życiu nie wiedziałem o żadnych alkotubkach, dopóki nie wybuchła afera. Nie zdążyłem nawet ich pomacać na półkach sklepowych, bo już nie było. Podobnie, ten cały Budda. W życiu o nim nie słyszałem, nawet wtedy, kiedy niby dobroczynnie rozrzucał się szmalem. W jednym z serwisów poszło, że gostek trafił do pierdla, i pozamiatane. O tym księdzu wypuszczonym za kaucją z mamra doszło mnie w podobnych okolicznościach. A tu akurat szkoda, wszystkich bym powsadzał oszustów, żerujących na ludzkiej naiwności. Ale ale, odskoczyłem od cudownej Grace Slick, by zabrudzić papier jakimiś parszywcami, w sumieniu zwykłymi troglodytami.
A zatem... na całości "Software" doceniam też ogromny wkład w opracowaniu instrumentów, nowoczesnego na wtedy brzmienia, zmysłowych aranżacji, wreszcie, we wkład kompozytorski Petera Wolfa, który u boku Grace wykazał się umiejętnościami oraz pasją. Oboje stworzyli paletę ciekawych, różnorodnych piosenek, z których połowa nadawała się na murowane hity, lecz hitami nigdy się nie stały. Ani singlowe "Through The Window" oraz "All The Machines", ani żadne z pozostałych.
Wychodzi po latach, iż "Software" to rzecz z cyklu: było, minęło, nigdy nie wróci, przepadło.
andy
"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od 22.00 do 2.00
na 98,6 FM Poznań (Radio Afera) lub afera.com.pl
"USPOKOJENIE WIECZORNE"
w każdy poniedziałek od 22.07 do 24.00
na 100,9 FM Poznań (Radiooznań) lub radiopoznan.fm