niedziela, 1 marca 2020

KARAŚ / ROGUCKI - czwartek, 27 II 2020, godz. 21.00 - "Tama", Poznań

Miałem nosa, by w miniony czwartek wbić do "Tamy".
Kuba Karaś, z niedawno zdemilitaryzowanych The Dumplings, plus chwilowo zrelaksowany wobec uśpionej Comy Piotr Rogucki, utworzyli z gitarzystą Kamilem Kryszakiem oraz perkusistką Wiktorią Jakubowską koncertowy kolektyw, który właśnie przed chwilą rozruszał wyczekujący wiosny Poznań.
Zetknięcie rutyny (Rogucki) z młodością (Karaś), choć przecież basista The Dumplings zapodaje na scenie już od niemal dekady. Nie taki więc z niego gostek nieopierzony, pomimo iż do publiki stand-up/zagajnikiem zdecydowanie staje Piotr Rogucki. Niezły showman, z poczuciem humoru, i to takim, jaki lubię. Kuba wydaje się nieco nieśmiały, pomimo iż bas-wiosłem włada z pewnością rutyniarza.
Poszedłem z ciekawości, wyszedłem z rumieńcami. Niesłychana energia, polot i świeżość. No i melodie, jakich nie spodziewałbym się na podstawie dokonań Roguckiego w Comie.
Zagrali całą debiutancką płytę "Ostatni Bastion Romantyzmu", i trochę zaskakujące, iż nie przewidzieli choćby kapki repertuaru na spodziewany konsekwencją udanego występu bis. Nad tym muszą jeszcze chłopaki popracować. Powtórzyli więc trzy z głównego setu kawałki ("1996", Kilka Westchnień" oraz "Bolesne Strzały w Serce"), i uwaga, okazało się, że była jeszcze lepsza zabawa. Lud rozruszany, rozbawiony, z apetytem na jeszcze. Na domiar pikanterii, akurat wraz z końcem podstawowego show, Kamilowi nawalił jego 6-strunowy elektryk, tak więc cover T. Love "1996" tym razem poszedł z pudła akustycznego, pomimo iż reszta sekcji nadal serwowała po swojemu, czytaj: z czadem! Niesamowicie fajnie to zrobili.
Karaś / Rogucki czerpią z nowej fali, niekiedy nawet z przynależnemu mej młodości new romantic, grając podbarwionego elektroniką rocka, niekiedy pop rocka, w dostrzegalnym retro stylu, na który ku memu zasmuceniu załapuje się jedynie obecna młodzież, średnio dwudziesto-/trzydziestolatkowie. Byłem jednym z trzech, może czterech starszych kibiców, i wcale nie było mi z tym źle. No cóż, moi zgredziali równolatkowie chadzają jedynie na rocka progresywnego lub sprawdzony hard metal, poezję śpiewaną, osiedlowe festyny, albo co gorsza, otumaniające umysł modne fitnesso-siłownie.
W pewnej chwili szturchnęła mnie JustiSza, znana w fotoreporterce postać, która załapuje się na niemal wszystkie koncerty. Justi włada szerokoobiektywem i potrafi ustrzelić niezłe kadry. Tuż po naszym z Justi przywitaniu, Piotr Rogucki wypatrzył przy scenie dziewuszkę, o imieniu Michalina, bodaj najmłodszą uczestniczkę koncertu. Wnet okazało się, że to nawet córka jednej ze znajomych JustiSzy. Piotr Rogucki zadedykował maludzie kawałek "Nie Mogę Spać", ale nie był to żaden show do poduszki. Nawet, jeśli piosenka faktycznie jedną nogą należała do najbardziej nastrojowych fragmentów czwartkowego wieczoru.
Wszyscy pośpiewaliśmy refreny do "Kilka Westchnień", "Katrina", "Bolesne Strzały w Serce", "Ciociosan" czy "La Petite Mort" ("... chciałbym cię namówić na małą śmierć ..."). Ich melodie też opanowałem w trymiga, bo to autentycznie super chwytliwy repertuar.
Poznań był dopiero trzecim przystankiem na ich koncertowej mapie, jednocześnie trzecim koncertem jaki przewidziano na luty, a także trzecim w ogóle, w dopiero przed chwilą zainicjowanej historii. Za kilka dni wyruszają w trasę ponownie. Będzie tych występów jeszcze, z osiem, może dziesięć. I niech nikt wahający się do tej pory ich nie przeoczy.
Niesamowite, dzisiejsze młodziaki nawet nie zdają sobie sprawy, ile w tej muzyce retro brzmień, natomiast staruszki boją się przekonać, jak miło pobrzmiewają w niej echa New Order, The Stranglers, Ultravox, Gary'ego Numana, a nawet lżejszych Fiction Factory czy Real Life. Tak, tylko należy bez pejoratywnych skojarzeń lub jakichkolwiek uprzedzeń. Zresztą, w "Tamie" były tłumy, więc pewnie usilnie namawiać nie ma co.
Od wczoraj dosłuchuję repety z płyty. W kawałku "Na Zakręcie" mą uwagę przykuwa brzmienie - tego malutkiego na scenie - synth-automatu, który z monstrualnym wdziękiem podkrada brzmienia Ultravox'owemu Billy'emu Currie'emu. Niemożliwe? - nie wierzcie gębie, połóżcie za zębie.
Młodość w archeo wydaniu - tak można określić sojusz muzyków Comy i The Dumplings. Nie dotarliście do Tamy, zakupcie właśnie wydane CD i przekonajcie się sami. "Ostatni Bastion Romantyzmu" już w chwili poczęcia wydaje się klasyką, a ja nie przestaję nucić: "... to tylko kilka westchnień, deszcz meteorów unicestwia Ziemię, za chwilę niczego nie będzie ...".

P.S. Podziękowania dla Agencji WiniaryBookings. Dla Bartka oraz mojej syneczkowej latorośli.






Andrzej Masłowski
 
"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00

na 98,6 FM Poznań 
 

"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"