sobota, 28 marca 2020

czarny chleb, czarna kawa, czarna godzina

Koronawirus, najczęściej używanym słowem w ostatnich kilku tygodniach. Wzbiło się ono nawet ponad "sex" bądź "money". Traumatyczne dla tych, którzy nie dostrzegają innych wartości.
Zaczęła się pandemia strachu i niepewności o jutro. Co niektórzy wciąż jeszcze wierzą w zapewnienia rządu i orędzia prezydenckie. Przyjmując za dobrą monetę ich zatroskane wystąpienia, jednocześnie dając wiarę w deklaracje o silnej gospodarce. A przecież minister zdrowia Łukasz Szumowski, jeszcze niedawno, bo w środę 29 stycznia br., na łamach Głosu Wielkopolskiego zapewniał, że koronawirus nie jest tak śmiertelny jak Ebola. Ło Matko Tereso, ciekaw jestem, czy nadal jest o tym przekonany. Jeśli jego zapewnienie ma taką moc, co naczelnego finansisty Adama Glapińskiego o wystarczającej ilości kasy w państwowym schowku, to faktycznie śpijmy spokojnie. I tu jest słuszność, wszak tych kilka blankietów zawsze można dodrukować.
Zastanawia mnie, jak zdmuchnąłby się ten nasz domek z kart, gdyby przyszło w kraju ogłosić jednak stan klęski żywiołowej. O sensie wyborów prezydenckich nawet nie wspomnę, ufając w naszą inteligencję oraz wrażliwość. Skoro weszło rozporządzenie o ograniczeniu swobód obywatelskich, to śladem za tym Państwo Polskie powinno wziąć na siebie nasze finanse. Jeśli Państwo zakazuje pracy, zamykając gałęzie handlu czy usług, musi dźwignąć los ludzi pokrzywdzonych. Wszystkich, bez wyjątku. Nie tylko więc samych przedsiębiorców, ale też ich praco-/wyrobników. Dobrze byłoby więc, gdyby rządzący nie tracili słuchu wobec narodu. Mistrzem propagandy, bezkonkurencyjny premier Morawiecki. Jego retoryka przypomina mównice dawnych partyjnych dygnitarzy. To jest dokładnie ten sam przekaz, ta sama pewność siebie, a i też przekonanie, że wszyscy po drugiej stronie to idioci. W takich chwilach przypomina mi się Ferdek Kiepski, który nie wytrzymując, pewnego razu zapytuje dziwnie zachowującego się Mariana Paździocha: czy pan jesteś nietrzeźwy czy może pod wpływem alkoholu?
Zamiast więc tego pana w śmiesznych okularkach, jak i tego, dla którego jedynym azylem długopis, wolę posłuchać wszelakich doktorko-profesorków, bo ci przynajmniej mądrze gadają. Nie tylko książkowo, a przede wszystkim wedle życiowych doświadczeń. Bogatych, podkreślę. Bo, jeśli przez całe życie przybijasz piątki wszelakim wirusom, dobrym czy złym bakteriom, dostrzegasz różnice pomiędzy. Dostrzegasz jednakowoż, kto traktuje cię serio, a kto wali głupa twoim kosztem. Dlatego słucham uważnie wszystkich tęgich głów, które jak spod szablonu wszystkie w telewizorze na tle książkowych biblioteczek. Jak do tej pory nie widziałem jeszcze nikogo, kto za plecami poszczyciłby się nieprzebranymi zbiorami kompaktów lub winyli. A szkoda, oznacza to bowiem, że niewielu ludzi słucha muzyki, a jeszcze mniej jest nią jakoś szczególniej zainteresowanych. Do zainteresowanych zaliczam penetratorów i posiadaczy płyt, strumieniowcy mogą sobie jedynie podłubać w nosie. Albo... I tu wyhamuję, by nie zanieczyszczać naszego pięknego ojczystego.
W najbliższą niedzielę "tradycyjnie" zabraknie na żywo Nawiedzonego Studia. Jakieś tam będzie odtworzone z taśmy. Nie wiem jakie, nie dopytywałem, nie bardzo mnie obchodzi i nieszczególnie też zachęcam. Obchodziłoby mnie, gdyby miało dojść do wydania na żywo. Przeszłość natomiast pozostawiam historykom bądź analitykom.
W radiowym archiwum nie będzie więcej, jak cztery ostatnie audycje (tyle, ile wymaga Krajowa Rada Radiofonii), więc do znudzenia w najbliższym czasie rotowane będą te cztery, dopóki znowu nie zacznie się prawdziwe radiowanie. A tak swoją drogę, szkoda, że moja Afera nigdy nie pokusiła się o jakąś biblioteczkę, o jakieś radiowe przepastniejsze archiwum. Przecież w taki właśnie sposób tworzy się historię. Żadne to dzisiaj koszty, a i miejsca jeszcze mniej. W obecnych realiach można by w eter zapuszczać audycje sprzed dziesięciu czy nawet dwudziestu lat, co ostatnio zręcznie czyni choćby taki telewizyjny Canal+. Z racji braku wydarzeń na żywo, stacja emituje archiwalne mecze, a nawet programy, typu "Liga Plus Ekstra". Jak ostatnio zaprezentowane jej wydanie z 2001 roku. Taka okazja może nie nadarzyć się już nigdy (i oby!), lecz skoro nastał taki moment, przechowywany w szpargałach materiał wydaje się jak znalazł. Widz otrzymuje garść retrospekcji, którą na taki kryzys, na obecną prawdziwą czarną godzinę, powinien mieć każdy tv/radiowy wydawca.

P.S. Nie dajcie się zastraszyć. Wyjdźcie na powietrze. Polecam myślenie: not stay at home. Nie róbcie zgromadzeń, rzecz jasna uważajcie na siebie, ale przede wszystkim chłońcie wiosnę. Nie dajcie jej sobie odebrać.



Andrzej Masłowski
 

"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00

na 98,6 FM Poznań 
 

"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"