czwartek, 28 marca 2019

"The World Of Hans Zimmer" - relacja z koncertu, Dublin, Irlandia, 3 Arena, 25.III.2019

Nasz irlandzki wysłannik, a i przyjaciel Nawiedzonego Studia Andrzej Gwoździk, niedawno zagościł w Dublinie na koncercie Hansa Zimmera. Jego relację zamieszczam poniżej, jednocześnie serdecznie zachęcając do jej przeczytania.






"The World Of Hans Zimmer" - relacja z koncertu (Dublin, 3 Arena, 25.III.2019)
 

   Każdy z nas ma pośród swych muzycznych faworytów kilku takich, za uczestnictwo w koncercie których, chętnie sprzedałby ostatnią koszulę i jeszcze dołożył ulubione adidasy. Przynajmniej ludzie mego pokroju – czyli ci, którym wszystko kojarzy się z jednym. Płytami oczywiście. Legendy rocka, zespoły takie jak Rolling Stones, Pink Floyd, Led Zeppelin, Black Sabbath, Deep Purple… Kto nie chciałby ich zobaczyć na żywo? Można tak długo wymieniać.
   Pamiętam kiedy latem 1990 roku usłyszałem po raz pierwszy kilka utworów grupy Dead Can Dance z właśnie wydanego albumu „Aion”. Muzyka, która wymykała się wszelkim definicjom. I ten głos! Lisa Gerrard, bo ją mam na myśli oczarowała mnie wtedy i do dziś swego czaru nie zdjęła. Marzyłem by kiedyś móc jej posłuchać nie tylko z odtwarzacza płyt CD...
   Sześć lat później wybrałem się z kolegą do kina na film pt.: „Twierdza” („The Rock”). Sean Connery do spółki z Nicolasem Cagem ratowali mieszkańców San Francisco przed paskudną śmiercią. A muzyka, przy akompaniamencie której to robili wciskała w fotel. Wtedy to zwróciłem uwagę na z niemiecka brzmiące nazwisko kompozytora tego dzieła – Hans Zimmer...
   Lata mijały. Moja platoniczna miłość do Lisy i Hansa objawiała się w stale rosnącym rządku płyt tychże artystów (34 Zimmera i 20 sygnowanych nazwiskiem wokalistki Dead Can Dance). Na tym niestety kończyły się nasze kontakty. Aż tu na jesieni ubiegłego roku gruchnęła wieść, że do Dublina zawita orkiestra wykonująca muzykę Hansa Zimmera, z gościem specjalnym w osobie wspaniałej Lisy Gerrard. Na szczęście zbliżały się moje urodziny, a ja miałem świetny pomysł na prezent.
 Pominę okres niecierpliwego oczekiwania. Milczeniem zbędę fakt, że tydzień przed koncertem organizator z racji rozmiaru sceny zmienił mój bilet w rewelacyjnym sektorze B, na bilet w odległym sektorze J. Od razu przeskoczę do konkretów, czyli do wieczoru 25 marca, kiedy to dane mi było posłuchać muzyki genialnego Hansa Zimmera, wzbogaconej o nieziemskie partie wokalne Lisy Gerrard.
   „The World Of Hans Zimmer” – tak nazwano to przedstawienie – „Świat Hansa Zimmera”. Świat filmów, które kochamy, a także muzyki, która oderwała się od obrazów, do jakich została stworzona i żyje własnym życiem.
   Jak opisać niemal trzygodzinny koncert nie zanudzając czytelnika? Jak ponadczasowe piękno majestatycznej muzyki zamknąć w słowach? Gdzie wreszcie znaleźć słowa, które oddadzą wzruszenia, jakie stały się udziałem publiczności, szczelnie wypełniającej dublińską 3 Arenę?
   Chciałoby się pochylić nad każdą wykonaną  kompozycją. Rozłożyć ją na pojedyncze nuty i akordy. Tylko czy o to chodzi? Czy nie lepiej po prostu chłonąć tę muzykę i dać się jej nieść niczym wodzie. Raz łagodnej niczym polny strumyk, kiedy indziej spienionej i atakującej nas z wściekłością wzburzonego oceanu.
   Myślę, że każdy wielbiciel talentu Mistrza, wyszedł z koncertu w pełni usatysfakcjonowany. Przedstawienie rozpoczęło się od bardzo mocnego akcentu w postaci muzyki do filmu „Dark Knight”. Ponura, momentami drapieżna kompozycja stanowiła świetne otwarcie. Była swoistym „prawym sierpowym” od razu mówiącym, że królować tu będzie Muzyka przez duże M. Po „Mrocznym Rycerzu” od razu usłyszeliśmy liryczny, choć nie pozbawiony dramatyzmu temat z „Króla Artura”, a naszym oczom ukazały się wyświetlane na ekranie zielone wzgórza Albionu i postać jeźdźca ze sztandarem w ręce. Przyjemne dreszcze wędrujące po kręgosłupie upewniły mnie w przekonaniu, że warto było przyjechać do Dublina.
   Z średniowiecznej Anglii przeskoczyliśmy do współczesnej Hiszpanii, za sprawą stylizowanego na flamenco utworu „Nyah” („Mission Impossible II”), płynnie przechodzącego w „Injection”, gdzie po raz pierwszy mieliśmy przyjemność usłyszeć Lisę Gerrard. Artystka wkroczyła na scenę w burzy oklasków, by z właściwą sobie maestrią wykonać przyprawiającą o szybsze bicie serca wokalizę. Tak ją sobie wyobrażałem. Dostojną, skoncentrowaną, perfekcyjną.
   Następny w kolejności był temat z obrazu Michaela Baya „Pearl Harbor”. Coś co niby znam, a co po raz pierwszy uderzyło mnie swym pięknem. Może to za sprawą świetnie współgrających z muzyką fragmentów filmu, wyświetlanych na ekranach, a może dzięki anielskiemu sopranowi Kathariny Melnikovej?
   Pierwszą część koncertu zamknęła mini-suita, złożona z kilku splecionych ze sobą utworów, stworzonych przez Hansa Zimmera do filmu „The Da Vinci Code”. Podniosła, mroczna, przepojona klimatem tajemnicy. Przenosząca nas do średniowiecznych  katedr i bibliotek, gdzie kurz tańczy pośród starych ksiąg. Ozdobiona wspaniałymi partiami chóralnymi i zakończona klejnotem, za jaki uważam porywający „Chevaliers de Sangreal”. Ten dialog skrzypiec i wiolonczeli... Tego się nie da opowiedzieć, to trzeba usłyszeć.
 W tym miejscu warto może wspomnieć, że w związku z tym, że Hansa Zimmera nie było z nami w Dublinie, nagrał on garść anegdot i historii o tworzeniu poszczególnych kompozycji, które wyświetlano w przerwach pomiędzy utworami. Można było również dowiedzieć się co na temat pracy z Maestro mają do powiedzenia Ron Howard i Nancy Meyers.
   Pierwsze trzy utwory wykonane przez orkiestrę po przerwie, były swoistym ukłonem w stronę młodszych wielbicieli muzyki Hansa Zimmera. Publiczność zgromadzona w 3 Arenie miała przyjemność wysłuchać melodii z animowanych klasyków takich jak „Madagaskar”, „Spirit: Stallion of the Cimarron” i „Kung Fu Panda” – z obłędną partią fletu wykonaną przez pochodzącego z Wenezueli Pedro Eustache. Nieco zaś później również z oscarowego „Króla Lwa”. Mnie szczególnie urzekła kompozycja z filmu „Mustang z Dzikiej Doliny” („Spirit: Stallion of the Cimarron”). Jest w niej przestrzeń, lekkość i poczucie wolności. Wystarczy zamknąć oczy by poczuć zapach traw, powiew ożywczego wiatru na twarzy, usłyszeć tętent koni galopujących poprzez bezmiar prerii. Pęd zaklęty w nutach.
   Na zakończenie podstawowej części koncertu, muzycy Orkiestry Symfonicznej Teatru Wielkiego z Białorusi (Symphony Orchestra of the Bolshoi Theatre, Belarus) pod batutą Gavina Greenawaya wykonali kilka połączonych ze sobą utworów z legendarnego już Gladiatora („Wheat”, „Am I Not Merciful?”, „The Battle”, „The Might Of Rome” i „Now We Are Free”), zaś wiwatująca publiczność po raz kolejny mogła usłyszeć przejmujący śpiew Lisy Gerrard. Artystka ta wykonała swoje partie wokalne przyprawiając tłum o gęsią skórkę, zaś wyświetlane na zawieszonych nad sceną ekranach wizualizacje, przypomniały nam historię rzymskiego generała, którą już niemal 20 lat temu opowiedział Ridley Scott.
   Kiedy wybrzmiały ostanie nuty „Gladiatora”, dyrygent przedstawił zgromadzonym muzyków, których talent mieliśmy szczęście podziwiać tego wieczoru. Niestety, co trzeba sobie głośno powiedzieć, w tym momencie część widowni zaczęła opuszczać salę. Skandal i absolutny brak dobrego wychowania. Nie potrafię zrozumieć, jak na koncercie jakby nie patrzeć muzyki poważnej, można zajadać popcorn popijany piwem, natomiast opuszczenie sali przed zejściem orkiestry ze sceny woła o pomstę do nieba. Cóż, ich strata, bowiem w ten sposób ominęło ich brawurowe wykonanie epickiej muzyki z „Piratów z Karaibów” oraz fantastycznej wersji utworu „Time” z „Incepcji” Christophera Nolana. Szczególnego choćby dlatego, że partię fortepianu zagrał sam Mistrz Hans Zimmer, którego mogliśmy w tym czasie oglądać na ogromnym ekranie.
 Pośród zachwytów nad kompozytorskim talentem Hansa Zimmera i peanów pianych na cześć Lisy Gerrard nie wolno mi zapomnieć o dyrygencie i wszystkich muzykach, których gra przyczyniła się do sukcesu tego przedstawienia. Nie sposób wszystkich wymienić z imienia i nazwiska, kłaniam się im jednak nisko, dziękując za niemal 3 godziny niezapomnianych wzruszeń.
   Był to wieczór z gatunku tych, które pamięta się długo. Wieczór wypełniony symfonicznymi wersjami kompozycji Hansa Zimmera. Piękny wieczór...
A oto pełna lista utworów wykonanych tego dnia:

„The Dark Knight”

„King Arthur”

„Mission: Impossible II”

„Pearl Harbor”

„Rush”

„The Da Vinci Code”

„Madagascar”

„Spirit”

„Kung Fu Panda”

„The Holiday”

„Hannibal”

„Lion King”

„Gladiator”

„Inception”

„Pirates Of The Caribbean”




Andrzej Gwoździk