poniedziałek, 11 marca 2019

STEVE HACKETT - "At The Edge Of Light" - (2019) -









STEVE HACKETT
"At The Edge Of Light"
(InsideOutMusic)

****





"At The Edge Of Light" nie jest najdoskonalszym dziełem byłego muzyka Genesis, gdyż takowe ten ceniony u nas gitarzysta nagrywał już dość odlegle ("Voyage Of The Acolyte", "Spectral Mornings", "Guitar Noir", "Darktown"), a jednak już dawno nie zgromadził na jednej płycie tylu udanych kompozycji. I choć nie otrzymujemy tu niczego zaskakującego, czego byśmy na podstawie jego bogatej kariery wcześniej nie dostąpili, to jednak tym razem Hackettowi sprzyjały jakby nieco lepsze duszki.
Jego podróże, a tym samym podążające za nimi inspiracje, mocno wpłynęły na poprzednie dzieła, co "The Night Siren", "Wolflight" czy "Beyond The Shrouded Horizon". Hackett zgrabnie wymieszał na nich pierwiastki rocka z klimatami Bliskiego Wschodu, co też nieodległej nam Skandynawii, a nawet Zjednoczonego Królestwa bądź Nowego Lądu. Muzyk na grunt uprawianego rocka wdrożył tam również pokaźną ilość instrumentów ludowo-regionalnych, co jednocześnie uczynił także w przypadku najnowszej płyty. Tym razem wraz z gitarą, perkusją, instrumentami klawiszowymi czy orkiestracjami, trafnie korespondują szarpane tar i sitar, jak też dęte didgeridoo czy duduk. Nie zabraknie nam zatem odpowiednich przypraw do lubianej od dawna solowej twórczości byłego Genesisowca.
W maju br. Artysta zawita do nas na dwa koncerty. W ich programie przewidziano celebrację 40-lecia genialnej "Spectral Mornings", ponadto posłuchamy wszystkich kompozycji z Genesis'owskiego "Selling England By The Pound", a także wybranych momentów z omawianego właśnie "At The Edge Of Light". Warto więc solidnie się przygotować. Osobiście żywię nadzieję, iż maestro przedstawi na żywo faktycznie najlepsze momenty nowego tworu. Jak okazałą, wielowątkową, a i pełną orkiestrowo-chóralnego rozmachu mini suitę "Those Golden Wings". O takiej kompozycji chyba wszyscy marzyliśmy. A ta, gdyby powstała przed czterdziestoma laty, dzisiaj zapewne stałaby pomnikiem na miarę "Firth Of Fifth" czy "The Fountain Of Salmacis". Na tym nie koniec, bowiem do tych nieco ponad jedenastu minut dzielnie dobija krótkie, bo ledwie 4,5-minutowe "Hungry Years" - mój zdecydowany faworyt. Ponownie Hackettowi potowarzyszyła śpiewająca Amanda Lehmann, jednak w żaden sposób ta długoletnia współpracowniczka Pana Stefka nie próbowała wbić się na pierwszą linię frontu. W tym albumowym fragmencie również pierwsze kompozycyjne skrzypce odegrała malownicza gitara Hacketta, która tylko przypomina wiekowemu i wyrobionemu słuchaczowi o wciąż skrywanym w muzyku potencjale. Do pewnego momentu "Hungry Years" jest tylko swobodną, by nie rzec powiewną piosenką. Nieśmiało nawet upraszającą się o dostąpienie miana singlowej. Jednak proszę posłuchać ostatnich dziewięćdziesięciu sekund!!! Przy pierwszej emisji poczułem obawę o moje niemłode już serce. Tak ślicznej solówki nie słyszałem u Hacketta od czasów "Sierra Quemada". Prawdziwa perła w koronie. Ale na tym nie koniec, bo przecież podszyte marszowym rytmem, instrumentalne, a jednocześnie niemal grobowe "Descent", to rzecz, która śmiało mogłaby poprzedzać powszechnie wielbione u nas "In Memoriam".
Do albumowych skarbów dorzućmy jeszcze finałowe "Peace" - z pół-chóralnymi wtrętami Amandy Lehmann oraz stosowną do okoliczności przejmującą orkiestracją, jak też następującą po albumowym wstępniaku "Fallen Walls And Pedestals", iście majestatyczną nutę pt. "Beasts In Our Time". Hackett nie pierwszy już raz swobodnie czuje się w takiej podniosłej, pełnej rozmachu, a jednocześnie posmutniałej konwencji. A przecież czarę atmosfery dodaje tu jeszcze efektowna, choć niestety zbyt krótka partia saksofonu. To jedyny niedopieszczający me zmysły mankament.
Połowa albumu niemal genialna, ale i to, co słabsze, wciąż na wysokim poziomie. Dawno mistrzunio nie nagrał tak skondensowanie atrakcyjnej muzyki. Tym samym udowodnił, iż w dobie wszechogarniającej muzycznej bylejakości, on jak mało kto, potrafi z mistrzowską lekkością zakreślić oś prawdziwego piękna.







Andrzej Masłowski
 
"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00

na 98,6 FM Poznań 
 
"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"
 
  ==================================
 
Grupa na Facebooku:
"Nawiedzone Studio - Słuchacze"