czwartek, 4 czerwca 2015

CAIN'S OFFERING - "Stormcrow" - (2015) -




CAIN'S OFFERING
"Stormcrow" - (FRONTIERS) -
****

Aż sześć lat upłynęło od ich debiutanckiego albumu "Gather The Faithful". W swoim czasie zasłuchiwałem się nim na umór, troszkę więc zadrżało serce przed pierwszym podejściem do najnowszych propozycji Finów z Cain's Offering. Wiadomo, syndrom drugiego dzieła, z którego nieczęsto wychodzi się zwycięsko. Ale o tym za chwilę....
Kwintet Cain's Offering funkcjonuje na demokratycznych zasadach, choć na plan pierwszy rzucają się trzy osobowości: wokalista Stratovarius - Timo Kotipelto, następnie jego zespołowy kolega, instrumentalista klawiszowy - Jens Johansson, plus mózg całego tego przedsięwzięcia - Jani Liimatainen (ex-Sonata Arctica), który nie tylko spełnia się jako gitarzysta oraz wspomagający klawiszowiec, ale też jest głównym kompozytorem oraz producentem. Wypada jeszcze dopełnić składu, a więc na basie występuje Jonas Kuhlberg, a za bębnami urzęduje Jani Hurula, którego już znamy choćby za sprawą występów u boku Paula Di'Anno - pierwszego wokalisty Iron Maiden.
Kotipelto z Liimatainenem współpracują już od dłuższego czasu, tak więc na co stać obu panów powszechnie wiadomo, ale dodatkowo można było się jeszcze o tym przekonać przed kilkoma laty na ich wspólnym i absolutnie kapitalnym akustycznym albumie "Blackoustic".
No więc, jaka zatem jest świeżo co wydana "Stormcrow"? Ujmując to jednym przymiotnikiem, można by rzec - fantastyczna. Ni lepsza, ni gorsza od debiutu, ot po prostu fantastyczna. Dodam jednak, że przy tym pełna dramaturgii, polotu, często wręcz ślicznych melodii - jak na ten rodzaj metalu przystało, ale co najważniejsze - kipiąca emocjami.
Otwierający i zarazem tytułowy "Stormcrow" nie pozostawia wątpliwości. To pięć minut wzorcowego epickiego grania - chóralny wstęp, symfoniczne tło, perkusyjna galopada, po czym z animuszem dochodzi do głosu Kotipelto ("...szept wolności jest niczym echo dobiegające z raju...). Chciałoby się zakrzyknąć - oto nowy Stratovarius!, i nie ma w tym najmniejszej przesady. Takie tempo towarzyszy nam przez pierwsze cztery kompozycje, a co jedna, to lepsza. Spośród nich, jakąś szczególną uwagę przykuwa "The Best Of Times" ("...wszystkie zmarnowane dni, chciałbym spędzić z tymi, których kocham...."). Wirtuozeria klawiszowo-gitarowa, plus podniosły refren, wbijają się w pamięć już od pierwszego dotyku. Takie niewolnictwo duszy, to ja rozumiem.
Pierwszą część płyty zamyka zorkiestrowana i być może nawet nieco pompatyczna ballada "Too Tired To Run" ("...życie toczy się szybko, a czas na nikogo nie poczeka..."), ale fani Stratovarius, Helloween czy Rhapsody Of Fire, pokochają ją jak matki swe dzieci.
Środek płyty, jak i cała jej druga część, w zasadzie niczym już nie zaskakują, można jedynie otwierać umysły i serca przed kolejnymi melodiami, choć mnie szczególnie urzekły ostatnie trzy kompozycje, tj. instrumentalna, choć poparta partią chóralną "I Am Legion" - niemal idealnie nadająca się do jakiegoś odpowiedniego rycerskiego filmowego obrazu. Następnie, posiadająca znamiona dobrze skrojonego przeboju "Rising Sun" ("... bo nadzieja pojawia się wraz z każdym uderzeniem serca...") oraz finalizująca całość - swobodna, wręcz leciutka ballada "On The Shore" ("...wszystko czego pragniesz, czego potrzebujesz, możesz znaleźć tylko we mnie..."). Szybko przeleciała ta blisko godzina muzyki, a więc ręką ponownie chwytam za pilota i naciskam "play".
"Stormcrow" na pewno nie zmieni świata, nie zepchnie też z tronu od dawna panujących, ale wniesie dużo radości dla entuzjastów dyskretnego szczęku blach. Autentycznie znakomita płyta.



Andrzej Masłowski 


R
adio "AFERA" 98,6 FM (Poznań)  - www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00



"... dla tych, którzy wiedzą co w muzyce najpiękniejsze"