środa, 12 listopada 2014

anarchy in Poland

Żonka mnie zapytała - a czy ty chodziłeś kiedyś na jakieś demonstracje ?  Pytanie zadała pod wrażeniem wspólnie przez nas obejrzanego dokumentu na TVP Kultura "Zew wolności". Rzecz to o polskim rocku w kontekście walki z systemem komunistycznym w dekadzie 80's. Ciekawe wypowiedzi, fragmenty koncertów oraz obrazki ze stłamszonej rzeczywistości przywołały nieco wspomnień. Zgodnie z prawdą odrzekłem, że na żadne manify, i tym podobne, nigdy nie chodziłem. Bynajmniej wcale nie ze strachu , a z braku zainteresowania. Jakoś nie widziałem siebie wrzeszczącego w tłumie, nawet w świetle najjaśniejszych celów. Nie chodziłem zatem, nie chodzę i raczej nigdy nie przewiduję udzielać się na żadnych ryczących paradach, nawet jeśli ktoś nazwie mnie z tego powodu tchórzem czy bezideowcem. Nie mam ochoty, ni czasu na pierdoły. Mam ciekawe życie i tysiąc razy fajniejsze problemy, a więc niech robią to za mnie inni. A piję tutaj do tych porządnych demonstrantów, a nie do tego chlewu robiącego burdy, jak choćby wczoraj w Warszawie. Dziwię się skąd u nas ta demokratyczna pobłażliwość. Powinno się wprowadzić "zamordyzm", wyłapać szarańczę, zakuć w dyby na miesiąc lub co "grzeczniejszych" osadzić na codzienną półdobową harówę w kamieniołomach. Odechciałoby się jednemu z drugim wyrywania bruku, niszczenia wiat czy dewastacji aut.
Już pomijam idiotów skandujących "precz z komuną". To wyłysiałe kapturowe draństwo nawet nie wie czym tak naprawdę była ta komuna, bo w większości ci urodzili się już w wolnej Polsce, w której mamuśki nie karmiły owego twardzielstwa cyckiem, a wychuchanym bebiko z proszku, które to bebiko moje pokolenie mogło nabywać jedynie w Pewexie. Tak więc, typowi słabeusze, pękający po trzecim piwku, silni tylko w grupie.
Podobno w Poznaniu obyło się bez incydentów, tak więc jak co roku przeparadował ulicą przebieraniec św.Marcin na koniu, a tłum Poznaniaków w tym czasie objadał się rogalami i darmową muzyką. Mnie najbardziej rozbawiło, gdy ujrzałem w telewizji materiał z pewnej kolejki po darmową gęsinę. Podobno dobre to i zdrowe mięso. Nie pamiętam, bym miał okazję, ale wierzę na zapewnienie. Pan kroił po gratisowym plastrze dla każdego, a tłum sięgał pół godzinnego marznięcia po obiecaną rozkosz. Po plaster "goruncego mincha". Gdybym był prezydentem mego miasta, to w ramach przedwyborczej kampanii dałbym temu wygłodniałemu ludowi po tym wytęsknionym plasterku. Z budżetowej kasy - rzecz jasna. Na zasadzie, jak kanclerz Zamoyski, który ofiarował królowi szwedzkiemu Niderlandy - "daję, bo nie moje!".



Andrzej Masłowski


RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00

(4 godziny na żywo!!!)

===============================

"BLOG NAWIEDZONEGO"
oraz
"BLOG TYLKO O PŁYTACH CD i LP