poniedziałek, 22 września 2014

sukces w grę na "trzy"

Nie przepadam za grą na "trzy" - czytaj: przyjęcie, wyłożenie i ścina. Jednak "nie przepadam" nie oznacza "nie lubię". Dyscyplina to nudna, ale przy odpowiedniej oprawie, nadmuchaniu wielkiego balonu jak i przy osiąganiu dobrych wyników, może okazać się nawet atrakcyjną.
Fanów "siatki" jest dużo, szczególnie gdy nasi grają lepiej. Wówczas euforia narodowa nakręca się wraz z każdą wygraną piłką.
Zapytał mnie wczoraj na facebooku Słuchacz: "Andrzej, ale ty naprawdę nie cieszysz się chociaż trochę?". Cieszę się, no jakże miałbym się nie cieszyć. Z tym, że ta moja siatkówkowa radość jest na poziomie przeciętnej domowej gospodyni, która w kuchni ugniata mężowi kluchy i kątem ucha wychwytuje jak jej stary się co chwilę wydziera. Na każde "kochanie, prowadzimy!", mój odzew: "och, jak fajnie,..., to podać ci te kluski teraz czy po meczu?".
Gratuluję "chłopakom", bo dali czadu. Zdobyli mistrza w jednej z mało ważnych dyscyplin, ale mistrz, to zawsze mistrz.
Po powrocie z Nawiedzonego Studia posłałem łóżko, sięgnąłem do lodówki po jogurt, oczywiście na dokładkę nie zapominając o lodowatej Pepsi, po czy uruchomiłem odbiornik TV i rozpocząłem szukanie tego naszego sukcesu w powtórce. Widziałem jak w radio koleżanka i kolega biegali co rusz do świetlicy, bo musieli sprawdzać czy jest 13:15 czy może już po kilku sekundach nie przeważyło na 16:15. Tak, tak, w siatce punty lecą jak lata świetlne w kosmosie. No więc, znalazłem nocny Polsat, na którym retransmitowano całą galę z zakończenia mistrzostw. Oprawa, przepych, ogólny entuzjazm, no no no, nie powiem...., Korea Północna mogłaby się od nas uczyć. Naszą radość po takim triumfie łatwo było przewidzieć, bardziej zatem byłem ciekaw co o tym na świecie. A że wyspać się mogłem, to poświęciłem się do wpół do piątej. Prześledziłem wiadomości na CNN, BBC, Deutche Welle i innych tam.... Mam tych niepotrzebnych kanałów od cholery, ale jak się okazuje czasem potrafią się do czegoś przydać. Wiecie Państwo, tam daleko od nas, nikt nie zauważył nawet na pasku, ze taki volleyball zagrał w sześciu miastach kraju między Odrą a Nysą. Serio. Było o Chelsea i Manchesterze City, było o baseballistach z Afganistanu, było też o tych z Ameryki (bo coś tam osiągnęli), było o tenisie, nawet o pływaniu i obowiązkowej arcy nudnej koszykówce, ale o tych naszych Orłach naprawdę ni słowa. I nie chodzi o to, by jak zawsze wyszło na moje, ale odpowiedź też musimy sobie na niezadane pytanie odnaleźć, gdyby siatką interesowało się tyle krajów co piłką, tenisem czy koszem, to czy aby na pewno bylibyśmy najlepsi? Trochę setów sobie podejrzałem w internecie. Widziałem poziom Kamerunu czy Iranu. To kwestia promocji tego sportu tam u nich, także kto wie.... , za kilka lat może już nie być tak kolorowo. Kamerun oglądałem z naszymi przez kwadrans, po czym usnąłem, ale przyznać muszę, że ci podobno najsłabsi w naszej grupie, wcale nie byli tacy słabi. O Iranie da się powiedzieć to samo. I tak dalej, i tak dalej ....
Radość z dochodzenia do finału tak bardzo udzielała się kilku moim kumplom, choć na co dzień przecież absolutnym słomianym kibicom jakiegokolwiek sportu, iż ci nie potrafili pojąć jak to ja mogę się pasjonować futbolem, skoro ci nasi są tak kiepscy , że co miesiąc lecą w rankingu światowym down down down..... Nie przyjmowali argumentów, że miłości się nigdy nie porzuca. Kobieta cię bracie rzuci, ale to dlatego, że ona cię nie kocha, tylko twój portfel. Bo ten twój portfel to się nazywa "bezpieczeństwo". Gdy ten się zachwieje, to ona już się nie czuje bezpieczna, więc szybko go szuka u innego frajera z Land Roverem i chatą za trzy bańki. Stara prawda Ameryki Łacińskiej głosi: dwóch rzeczy w życiu nie zmienisz - matki oraz klubowych barw.




Andrzej Masłowski


RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
(4 godziny na żywo!!!)

===============================

"BLOG NAWIEDZONEGO"
oraz
"BLOG TYLKO O PŁYTACH CD i LP