środa, 22 stycznia 2014

JOHN LEES' BARCLAY JAMES HARVEST - "North" - (2013) -

JOHN LEES' BARCLAY JAMES HARVEST - "North" - (ESOTERIC / CHERRY RED RECORDS) -
***
To pierwsza od ponad dekady studyjna płyta sygnowana nazwą Barclay James Harvest. I tu od razu ma prawo paść zapytanie, którego Barclay James Harvest? Jak wiemy, od lat poróżnieni muzycy, tj. John Lees oraz Les Holroyd, posiadają prawa do posługiwania się nazwą grupy, co zresztą konsekwentnie czynią. Jako, że pozostali dwaj dawni kompani (Woolly Wolstenholme oraz Mel Pritchard) nie żyją, nie trudno domyślić się, iż oba obozy BJH prowadzą aktualni liderzy oraz ich "dogrywające nabytki" z lat ostatnich. Oczywiście nie musi to wróżyć niczego złego. Nie przekreślajmy szans. A jednak na najnowszym "North" nie jest zbyt dobrze. Z dawnego czaru grupy, grającej melancholijną odmianę rocka progresywnego, pozostało niewiele. John Lees i spółka, zbyt często starają się podążać za nowymi trendami, grając muzykę, którą nie bardzo czują. Zbyt dużo tu nieudacznych odniesień do jazzu, funky czy soulu ("In Wonderland"czy "The Real Deal"). Przez tego typu zabiegi, na "North" zionie nudą, a nawet bezdusznością i takim "grankiem" bliskim hipsterskich klubów. Nie brakuje tu mimo wszystko mile widzianej sporej dawki folku czy ballady, jednak niestety w tej dziedzinie, także mizernie coś ze swobodą i lekkością formy. Niewiele się nut zazębia. Nawet nastrojowe i na pół-poetyckie "If You Were Here Now" czy "Ancient Waves" (z naprawdę piękną końcówką!), choć niby "ładne", nie pozostają na dłużej w pamięci.
Praktycznie pierwsza płyta, z tego 2-płytowego limitowanego wydania, byłaby całkowicie na straty, gdyby nie trzy wysokiej klasy nagrania. To one ratują honor Johna Leesa i zasłużonej marki zespołu, dając przy okazji wiarę w to, że muzyk na szczęście nie zmarnował swego talentu. Bo dobrze jest, gdy muzycy nie poszukują na siłę, choć z drugiej strony trudno przecież odmówić komukolwiek pola do eksperymentowania.
Jakże dobrze jednak robi się na sercu, gdy John Lees śpiewa i gra to, do czego został naprawdę powołany. Bo tylko ktoś absolutnie głuchy na prawdziwe piękno, nie dostrzeże wartości dla typowo barclay'owskiej melodyki i swoistego wdzięku w takim 9-minutowym "On Leave" (istny klejnot - to dla niego warto kupić tę płytę), a także w tytułowym "North" i następującym po nim uroczo-refleksyjnym finale w postaci "The End Of The Day". Rozbudowane partie instrumentalne, pełne rozmachu i polotu, z niesamowitymi solami gitarowo-klawiszowymi, od razu przywołują czasy świetności grupy z takich płyt jak: "Gone To Earth", "Octoberon" czy "XII". Choć tych tytułów mógłbym rzecz jasna wymienić jeszcze dużo więcej, albowiem BJH do niedawna nagrywali płyty tylko bardzo dobre lub jeszcze lepsze. Taki to zespół.
Całość broni się ciekawymi tekstami, pełnymi nostalgii i zadumy, a także wspomnieniami, czasem nawet bardzo odległymi, wręcz historycznymi. Jest i o Bogu, jest o miłości, ale o szarościach i trudach tego świata także. To trochę na szczęście rekompensuje nie do końca ciekawą warstwę muzyczną podstawowego albumu, autorstwa tak lubianego na co dzień przeze mnie Johna Leesa - odpowiedzialnego, bądź co bądź, za całe to przedsięwzięcie.
To czego nie dała płyta z materiałem premierowym, w pełni rekompensuje dodatkowy dysk zawierający zapis koncertu w Buxton Opera House, z 13 lutego 2011 roku. Nie jest to co prawda kompletny koncert, ale znaczna jego część. Okazuje się, że ci sami muzycy, grając klasyczny repertuar BJH, czują się jak ryby w wodzie. Słuchając współcześnie zagranych wersji "Galadriel", "Mockingbird", "Summer Soldier" czy "The Poet / After The Day", pomyślałem przez chwilę, że może jednak nic się nie zmieniło? Przeleciało trochę czasu, siłą ducha pozmieniały się personalia, lecz dawny duch gdzieś tam pozostał.
Mimo pewnego, ale nie aż nazbyt dużego rozczarowania płytą podstawową, warto posłuchać całości, choćby po to, by jeszcze mocniej utwierdzić się w przekonaniu, że za wszystko co grupa dokonała do tej pory, należy ją i tak uznać za wielką. Choć obawiam się, że za tego typu twórczość nie wprowadza się do Galerii Sław.



Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
(4 godziny na żywo!!!)
===============================
"BLOG NAWIEDZONEGO"
oraz
"BLOG TYLKO O PŁYTACH CD i LP"