wtorek, 28 stycznia 2014

do wiosny już niedaleko.

Do niedawna chwaliłem lekkość tej zimy, no i zaraz nadeszły mrozy. Nie chwal dnia przed zachodem słońca, zwykło się mawiać, a ja o tym zapomniałem. Trochę cierpię, wiecie o tym Państwo. Nie znoszę zimy w żadnej postaci, a już tym bardziej tak paskudnej. Pocieszam się, że za chwilę luty. Krótki luty. I oby przeleciał jeszcze szybciej.
Rok pomału się rozkręca. Najnowszy album Springsteena wiruje nie tylko w odtwarzaczu kompaktowym, ale i na talerzu gramofonu. Choć z lenistwa częściej korzystam z nośnika CD. Na obu winylach są tylko po trzy piosenki na każdej ze stron, a że piękne, to szybko się kończą.
Mike Oldfield przesunął premierę "Man On The Rocks" na początek marca. Może i dobrze, zdążę do tego czasu pograć Państwu jego starsze kompozycje, byśmy się wspólnie do nowych przygotowali.
Czekam na Within Temptation. Kupię sobie wersję dwupłytową. Nie będzie tam Roguckiego z Comy. Tak słyszałem, ponoć ten ma pojawić się tylko na polskiej wersji albumu. Jakoś mam alergię na te wszystkie Comy, Kaziko-Kulty, Strachy co to na nie wszyscy położyli lachę, i tym podobne. Dobra dobra, już kończę. Muszę się pilnować. Moja koleżanka powiedziała mi w Sylwestra, że tylko jeden raz coś przeczytała na moim blogu i poczuła się nieswojo. Podobno piszę zbyt posępnie. Wesołości są tylko na kundelku-pe-el. A nie, kundelka.pl czytuje przecież tylko Kiepska Halinka - żona zacnego bezrobotnego Ferdynanda.
W Niemczech ukazał się podwójny koncertowy kompakt Eloy. Szkoda, że u nas tradycyjnie tę grupę pominięto. Od kilku dni króluje u naszych zachodnich sąsiadów w "top dziesiątce" najnowszy Transatlantic - którego również jeszcze nie mamy. A podobno jesteśmy geograficznie w samym środku Europy.
Wczoraj niespodzianka. Nasz "wyspiarski" Andrzej, który zajrzał na chwilę na ojczyzny łono, odwiedził także i mnie. W robocie. Przywiózł trochę płyt. Kolekcjonerskich skarbów, w tym jedną nowość z autografami, a więc i to też skarb, jakby nie było. Opowiem Państwu w niedzielę.
Dzisiaj dowiedziałem się, że wczoraj zmarł Pete Seeger - bardzo szanowany artysta w świecie muzyki. Pisał protest songi, był pokojowym aktywistą, nagrywał ballady przesiąknięte folk/country, a później nagrywali je inni, jak choćby Bruce Springsteen, Bruce Cockburn, Billy Bragg czy Jackson Browne. U nas niestety Seeger, to postać niemal całkowicie anonimowa. Szkoda, że wciąż żyjemy tylko sprawami bieżącymi. No, ale tym nas karmią media. Dlatego brakuje nam choćby pomników wielkich ludzi sztuki, co w świecie przecież bywa normą.
Nie słucham jazzu, ale ucieszyłem się, że Polak (Włodek Pawlik) zdobył Grammy w tej dziedzinie. Brawo! I to do spółki z Randy Breckerem. No no no. Proszę jak pięknie. Z ciekawości pragnąłbym tego posłuchać. Wreszcie naszych doceniają.
W ogóle się porobiło panie dzieju, gdyż inny Polak (Łukasz Kubot) zatriumfował w tenisowym deblu (z jakimś Szwedem) w Australian Open. I bądź tu człowieku mądry, następnego dnia coś mówiono o Jerzym Janowiczu, przedstawiając go jako naszego najlepszego tenisistę. No to jak to jest, Janowicz wiecznie z turniejów odpada, a Kubot rozwala wszystkich w jednym z najważniejszych turniejów świata, i to Janowicz jest najlepszy? Takie paradoksy jednak się zdarzają, Nawiedzone Studio też gra najlepszą muzykę, a w jakichkolwiek rankingach nie funkcjonuje. Bo ja zawsze powtarzam, że nie zawsze najlepszym jest to, co się złotem świeci.




Andrzej Masłowski


RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
(4 godziny na żywo!!!)

===============================

"BLOG NAWIEDZONEGO"
oraz
"BLOG TYLKO O PŁYTACH CD i LP"