piątek, 15 lutego 2019

JOHN DIVA AND THE ROCKETS OF LOVE - "Mama Said Rock Is Dead" - (2019)








JOHN DIVA AND THE ROCKETS OF LOVE
"Mama Said Rock Is Dead"
(STEAMHAMMER)

***2/3






Piszą o nim "złoty chłopak z San Diego". John Diva i Rakiety Miłości - tak brzmi pełna nazwa zespołu dowodzonego przez wschodzącego Kalifornijczyka, który ewidentnie urodził się o trzy i pół dekady za późno. Bo oto świat glam metalu wzbogacił się o kolejnego przystojniaczka, a konkretnie w jednej osobie rock'n'rollowego kawalarza i kobieciarza. Kogoś, kto w tej materii przypomina Vinca Neilla, choć od swego rodaka jest o pół długości mniej boski. Poza tym, Vince niegdyś bywał wyzywająco lubieżny, natomiast John jedynie lepi babki z piasku. Fakt, stać go na otaczanie się cheerleaderkami, jednak zaledwie przyodzianymi.
John z Rakietami tworzą już od dobrych kilku lat, jednak dotąd popisywali się na scenicznych deskach coverami, dzięki którym zaskarbili sympatię miłośników Mötley Crüe, Van Halen, Guns N'Roses, Twisted Sister, Bon Jovi, Warrant, Poison, Whitesnake, Journey i kilku innych ejtisowych potęg. Na szczęście utwory tamtych mocarzy interpretowali bezczelnie dobrze, co nawet da się sprawdzić na jednym z kompaktów, a i za sprawą serwisów wideostrumieniowych.
Trzeba przyznać, ten Diva talent ma. Dobrze śpiewa, szasta umiejętnościami scenicznego drygu, a i potrafi wokół siebie zasiać szum i przykuć zainteresowanie. Jednymi słowy, prawdziwy z niego półtora gościa. Jedynie tylko kontrakt z niewielkiego kalibru Steamhammerem - pododdziałem SPV - może mu zablokować szybkie przedostanie się na jeszcze większe sceny. Od czegoś jednak należało zacząć.
Luzacka ekipa Johna bez pardonu uprawia swawolne harce w rytmach glam/r'n'rollowego metalu, niekiedy nawet z metalurgicznym przyłożeniem. Zdecydowanie dbając o melodie, a już szczególnie o refreny. I choć na ten moment mają jedynie silną pozycję koncertowego rozgrzewacza wierzę, iż ów stan szybko na ich korzyść ulegnie zmianie.
Album "Mama Said Rock Is Dead" (czy Wasze mamuśki też plotą takie bzdury?) to jeszcze nie "Dr. Feelgood", a tym bardziej "Appetite For Destruction", lecz pojawia się na nim przynajmniej kilka kawałków, które dla grupy czynią za wybieg w lepszą przyszłość.
Na dobry początek polecam uważniej przyłożyć uszu do "Wild Wild Life" (z ewidentnym nawiązaniem do Whitesnake'owego "Give Me All Your Love"), "Blinded", "Whiplash", jak też do zgrabnie splecionej balladki "Just A Night Away", no i oczywiście do obowiązkowego singlowego hymnu "Rock'n'Roll Heaven". Tkwię w przekonaniu, że niejednemu zmięknie rurka.
Już niebawem, bowiem 20 marca br., John i jego Rocketsi zagrają u boku Kissin' Dynamite w Berlinie. Niedaleko, więc jest okazja, bo do nas zapewne zbyt chybko nie dotrą.







Andrzej Masłowski
 
"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00

na 98,6 FM Poznań 
 
"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"
 
  ==================================
 
Grupa na Facebooku:
"Nawiedzone Studio - Słuchacze"