wtorek, 21 kwietnia 2020

KHYMERA "Master Of Illusions" (2020)








KHYMERA
"Master Of Illusions"
(FRONTIERS)

***1/4






Powiedzmy sobie jasno, obecna Khymera, a jej odległa siostrzyczka z wydanego w 2003 roku debiutu, to dwa odległe bieguny. Niegdyś ta nazwa emocjonowała nawet prog-rockowych wielbicieli Kansas, wszak śpiewał w niej Steve Walsh, a przezdolny Daniele Liverani, nie tylko plótł zgrabne multiinstrumentalno-produkcyjne wianki, co też będąc przy okazji biegłym gitarzystą, bez skrępowania wdawał się w interakcje z nadanym mu do pary, niekiedy wręcz o bajecznej technice gitar-pomagierem Mike'iem Slamerem - utytułowanym maestro z zapomnianych już City Boy i niestety jeszcze bardziej przyblakłych, pomimo iż sporo młodszych Steelhouse Lane. A przecież tamtejszego składu w chórkach dopełniał jeszcze inny Kansasowiec, Billy Greer. Na tym nie koniec, do kompozycyjnego pakietu dokładali się ludzie z Winger, Survivor czy Talisman, a nawet tacy indywidualni mocarze, jak David Foster czy Giorgio Moroder. Zaistniała płyta była wręcz niewiarygodnie dobra, co tylko mogło w stosownym środowisku - u ewentualnych zazdrośników - rozsiać ogólne wkurzenie. Niestety, z racji panoszącego się od lat zalewu wszelakich elektroniczno/RnB papek, płyta spodziewanie przepadła, a do jej uroków dotarli jedynie gruntownie dobrym gustem
dokształceni odbiorcy, w tym i ja. Na dowód mych peanów względem tamtego długograja, niech posłuży choćby genialna interpretacja hitowego numeru Fostera "Who's Gonna Love You Tonight". Rzecz, która jednym tchem przerosła zacny oryginał - sorry David. Szkoda, że ten skład rozsypał się niemal od razu, a na kolejnym albumie Liverani zmuszony był przekazać wokalne lejce już tylko sprawnemu basiście Dennisowi Wardowi - muzykowi o bogatym CV, najbardziej jednak naznaczonego grupą Pink Cream 69, a obecnie obok odpowiedzialnej funkcji w Khymerze, równolegle działającego na basowym polu w ciągle świetnych Magnum. Piosenkarz z Warda też niczego sobie, jednak mówimy o postaci bez "tej" zadziornej w głosie histerii, jaką Steve Walsh od swego poczęcia włada swobodniej niż Zorro szablą. Ward zdając sobie sprawę z limitu własnego głosu nie wznosi się ponad nadane mu możliwości, jakimi pławią się takie nasze Góry Świętokrzyskie. Tym samym, ciągle jeszcze bardzo fajna Khymera zauważalnie nam sprzeciętniała, i to nawet, jeśli grupie w międzyczasie przytrafiła się jedna nieco wytrawniejsza płyta - "The Greatest Wonder". Polecam szczególnie naznaczony w niej finał, jakim pełne uniesień "The Other Side". Kawałek, który pomimo upływu dwunastu lat wciąż działa na mnie niczym miód na niedźwiedzia.
Muzycy Khymery nie wchodzą na niepewne ścieżki. Sztywno trzymają się genealogii swego stylu, na który jedyny wpływ ma zmiękczony hard rock, tym samym ich najnowsze dziecko "Master Of Illusions" nie przynosi też żadnych niespodzianek, ni dostrzegalnych zmian. No, może poza roszadą na fotelu perkusisty. Obsługującego na poprzednim albumie Edguy'owego Felixa Bohnke zastąpił mający na koncie współpracę raczej z małokalibrowymi bandami Pete Newdeck. Jednak perkusja nigdy w Khymerze nie odgrywała znaczącej roli, tak też tego personalnego przetasowania nikt nie dostrzeże. I trochę szkoda, że także niewiele da się dostrzec na całej "Masters Of Illusions". Ot ładne, zgrabne rock piosenki, z których ogólnie niewiele wynika. Ok, jest przeuroczo niosący się finał "Just Let It Happen", za którego wdziękiem w sukurs podążają "The First Time" czy "Paradise", są jeszcze nie mniej miłe dla ucha "Follow The Sun" bądź "The Rhythm Of My Life", jednak całość rysuje się niewymownie zmatowiałymi barwami.
Album stanowi za przykład idealnego do hotelowych wind muzaka, pomimo działającej na jego plus zwartej emocjonalnej formy. Ktoś tu trzasnął z wiatrówki, choć przyznaję, od sprawnego rusznikarza.
Mimo wszystko nadal lubię Khymerę, a kolejną ich płytę kupię tak samo w ciemno, jak tę. Bo tak nakazuje oddanie sprawie, plus przyzwoitość. 





Andrzej Masłowski
 
"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00

na 98,6 FM Poznań 
 

"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"