sobota, 23 sierpnia 2025

Małcużyński

Płyta podarek od Wujka Olka. Nie ma go od października dwa tysiące siedemnastego. O trzy lata starszy od moich Rodziców, choć z jednego rocznika studiów wraz z moim Tatą na drzewiarskim wydziale. Kiedyś te różnice wieku wynikały z losów wojennego pokłosia, nie z ewentualnego bumelanctwa.
Genialny facet, zawsze był Wujkiem, nie żadnym proszę pana. Życie go nie oszczędzało, że choćby wspomnę jego młodo zmarłą żonę, Elę. Umarła nagle. Kładąc się wieczorem spać nie wiedziała, że to już na zawsze. A wuja Olek akurat był w zagranicznej delegacji i dowiedział się ledwo po wylądowaniu, tuż na lotnisku. Nie do wyobrażenia.
Tu muszę dodać, Wujek był Ślązakiem. Jedynie zamieszkałym i pracującym w Poznaniu. Sercem przyspawany do kopalnianego środowiska. Kiedyś zapytałem: wiem, że Wujka nie kręci futbol, ale gdyby Wujek miał ująć się za jakimś klubem, to jaki byłby to klub?... Ruch Chorzów - odpowiedział. Od wtedy trzymam za Ruchem.
Nie pamiętam, czy pisałem, czy nie, ale w swym skromnym mieszkanku przy Przybyszewskiego, Oleczek (tak na niego mówili moi Rodzice) miał gramofon i skromną kolekcję płyt, niezmiernie mi w okresie dojrzewania imponującą. Tu nasuwa się skojarzenie z pewnym ludowym tytułem, o którym niebawem - trzymajcie mnie za słowo. Na chwilkę sięgnijmy po gramofon. Widział mi się. Automat. A jesteśmy gdzieś w okolicach siedemdziesiątego siódmego. Ramię na płytę nachodziło bez ludzkiej ingerencji i także z niej usuwało się samoistnie tuż po zakończeniu emisji. Nikt w otoczeniu podobnego nie miał. Wuja nabył podczas jakichś zagranicznych wojaży. Jako wysoko sytuowany w meblarskim środowisku, a potem także dyrektor jednego z przedsiębiorstw. Nieprzerwanie hulał po świecie, ale żadne tam dziwki, gdyby ktoś pomyślał. Kochał żonę, kochał swą robotę, wielbił wyuczony fach. Będąc nawet na zaawansowanej emeryturze dyrektorował w jakiejś drzewiastej spółce. Ostatni Mohikanin.
Przejdźmy jednak do Małcużyńskiego. Egzemplarz z foto to właśnie płyta z półki srebrnowłosego Wujka, fizjonomią wypisz wymaluj Frank Drebin. Podarował andy'emu na kilka lat przed śmiercią, kiedy wiedział, że już mu się nie przyda. No bo, któż by inny mógł po Nim zachować na pamiątkę? Pewnego dnia zabrał płyty pod pachę i wręczył mi od progu swe najcenniejsze muzyczne trofea. Były to arie z operetek, m.in. Lehara, także jakiś Ochman czy ten właśnie Małcużyński, ale i przed laty przywieziony bodaj z Włoch Bing Crosby oraz genialny z MGM-u Maurice'a Jarre'a "Doktor Żywago". Wszystkie wiele dla mnie znaczą, choćby w aspekcie sentymentalnym.
A więc, Małcużyński. Pierwszy Koncert Fortepianowy Czajkowskiego, zagrany z Narodowymi Symfonikami pod batutą Witolda Rowickiego. Dwaj geniusze na jednej płycie. Oryginalnie album mono z początku lat sześćdziesiątych, acz Wujka egzemplarz to stereofoniczna reedycja z okolic siedemdziesiątego. Uwielbiam całość, ale wiadomo, pierwsze trzy i pół minuty powalają szczególnie. Top 10 muzyki klasycznej.
Witold Małcużyński - starej szkoły pianista, którego nazwisko zawsze szło w parze ze wspomnianym Rowickim, ale też na półce z płytami obowiązkowo wraz z Lutosławskim i żadną hańbą mogło być dostawienie np. Henryka Warsa. Pomimo, iż ten ostatni kojarzy się głównie z przedwojennymi filmem i rozrywką. Błąd, Wars to także jazz i symfonia.
Uwielbiam tę okładkę. Niesamowity klimat. Spójrzmy na zdjęcie. Jakże zaangażowany Małcużyński, jakie napięte mięśnie rąk ściskające klawiaturę, no i, ta koszula z krótkim rękawem. Wyraz luzu, a i uwidocznienie zapału, którego nie mielibyśmy w pełni, gdyby rękawy ewentualnej marynarki przysłoniły odcinek od łokci po czubki palców. Mocy dodaje podrasowany sepią kadr. Lekko zamazany w tle Rowicki nadający rytm orkiestrze, całą twarzą skupiony na dłoniach Małcużyńskiego. Tę okładkę słychać, zanim jeszcze nastawimy płytę.

andy

"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od 22.00 do 2.00

na 98,6 FM Poznań (Radio Afera) lub
afera.com.pl 

"USPOKOJENIE WIECZORNE"
w każdy poniedziałek od 22.07 do 23.00
na 100,9 FM Poznań (Polskie Radio Poznań)
lub radiopoznan.fm


tejk fajw

Na przyjęciu popogrzebowym, o okropnej, meliniarskiej nazwie - stypa - rozmieniliśmy się z wujem Dżinem m.in. o muzyce, wędkarstwie czy malarstwie, albowiem okazało się, że Dżin nieźle maluje. Wuj także lubi jazz. Z jego ust padło kilka nazwisk, jednak wyraźną nutę postawił przy trzech: Oscar Peterson, Adam Makowicz oraz Dave Brubeck. A zatem, pianiści. Taka deklaracja stawia przede mną wyzwanie, skoro wszyscy jednym chórem wywodzimy się ze szlacheckiego rodu.
Przysłuchuję się wszech/uzdolnionemu Kalifornijczykowi Brubeckowi, u którego spory wkład miał też saksofonista Paul Desmond. Tylko proszę, nie pytajcie mnie o stosowane przez nich metra, ani dogłębną charakteryzację uprawianego stylu z Zachodniego Wybrzeża. Wolę posłuchać, niż snuć kolejne o muzyce teorie.

Doceniam obu Panów szeroko tkane improwizacyjne umiejętności, lecz na dzisiaj polecę tylko jeden numer - z pięćdziesiątego dziewiątego "Take Five". Kompozycja Paula Desmonda, wykonanie The Dave Brubeck Quartet. Pierwszy jazzowy singiel, jaki opylono w milionowym nakładzie. Nie przelewki. Tak swoją drogą, pomimo iż zasady języka polskiego oczywiste, nie pojmuję, czemu akurat określenia nie przelewki, nie piszemy razem. 
Dżin zachęcał do odwiedzin. Najlepiej latem w Żurze, nieopodal Świecia. Tam mieszkała też Ciocia Tera. Niesamowitej urody osoba - zarówno w samej krasie, co i cudowna gawędziara. Ciocia mieszkała w potężnym sadzie, na samym jego wzgórzu, skąd strome zejście ku rzeczce, której to część należała do niej. Niegdyś zawsze przycumowana łódź, a teraz Wuj zapewnił o straszących zaroślach. Nie ma komu zadbać - czas, wena... Na szczęście miejscówka istnieje. Dżin zapraszał więc, wręcz nalegał do odwiedzin. Kiedy powiedziałem, że niedawno wracając nocą z Gdańska, skończyła nam się benzyna i musieliśmy nawrócić do Świecia, by zapełnić bak, niemal wściekł się, że go/ich nie odwiedziłem. "Ale wie wuj, byłem z kumplami", na co Dżin: "no to co, tym bardziej trzeba było".
Tak nawiązując jeszcze do popogrzebowego przyjęcia... rozmów nie było końca, choć nie chciałem, by zrobiło się za wesoło. Na tych paskudnie nazywających się stypach, ludzie za dużo się śmieją, a przecież impreza dotyczy osoby zmarłej, więc w mojej kulturze wychowania nie lubię tego dnia wszelakich chichotów. Niemniej, dowiedziałem się, że pierwszy mąż mojej ukochanej Cioci (nie wiedziałem, że miała pierwszego!) zginął w Katyniu, a Dziadek ze strony Kuzyna walczył w AK. Dużo dotąd wiedziałem, jednak tego akurat nie. Dotąd omijała mnie o tym wiedza, więc częste zloty rodzinne jak najbardziej mają sens. Byle nastawały z radośniejszych powodów. 

andy

"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od 22.00 do 2.00

na 98,6 FM Poznań (Radio Afera) lub
afera.com.pl 

"USPOKOJENIE WIECZORNE"
w każdy poniedziałek od 22.07 do 23.00
na 100,9 FM Poznań (Polskie Radio Poznań)
lub radiopoznan.fm


czwartek, 21 sierpnia 2025

ostatnie pożegnanie

Wczoraj pochowałem moją Mamę. Było skromnie, ale cóż... jest nas coraz mniej. Przyjechali Wuja Jurek z Bogusią z Kołobrzegu, byli też Wujowie z Bydgoszczy i Żuru, a i symbolicznych nieco osób z Poznania. Wszyscy z dawnej paki moich Zgredzików już wcześniej poumierali, a jeśli żyją, mają po dziewięćdziesiąt i więcej lat. Obdzwaniając ich ostatnio, najczęściej z Mundi słyszeliśmy: pomodlimy się, ale nie mamy sił dotrzeć. Przyjaciel moich Rodziców (Taty kumpel ze studiów, ostatni z licznego grona dawnych imprez), pięknie, acz skromnie mieszkający w Mosinie, powiedział: "andrzej, pomodlę się, ale wiesz, ja już nawet nie schodzę do ogrodu". Krótko mówiąc, gdyby ci ludzie żyli oraz byli w zdrowiu, byłyby tłumy. Wychodzi na to, najgorzej umierać na końcu.
Mama dopiero co - ledwie minionego trzydziestego pierwszego lipca - obchodziła osiemdziesiąte dziewiąte urodziny. Że co, że wystarczy? Że oooo, ale sobie pożyła. Czcze gadanie. Nie znoszę nawet takiego myślenia. Nigdy nie jest dość. Wola życia tli się u każdego, w tym pragnienie kolejnego nowego dnia. Każdy kochający życie pragnie ujrzeć nadchodzący poranek, poczuć zapachu porannej kawy/herbaty, jak też dostąpić śniadania przynajmniej takiego, jakie raz po raz serwowałem Mamie. Dbałem, by nie tylko jej smakowało, ale i wyglądało. Ser zawsze posypywałem koprem lub szczypiorkiem, a obok drobnych kęsów kanapek nie mogło zabraknąć - w zależności od pory roku - sałaty, drobno pokrojonego pomidora z pietruszką, rzodkiewki i co nie tylko. Dbałem o różnorodność, kolorystykę, zapach, apetyt... Nigdy nie podałbym Mamie jedzenia, które choć trochę zakrawałoby końcem przydatności. Jogurty z końcową datą zjadałem sam, a jej podkładałem najświeższe, najsmakowitsze. Uwielbiała truskawkowe. Teraz wiem, po kim u mnie te truskawki. O Mamę dbałem, ponieważ to moja Mama. A teraz tak bardzo mi Jej brakuje.

Nie bardzo u mnie - gdyby ktoś zapytał. Kręci się, ale nie za szczęśliwie. Wiem wiem, andy, nie rozczulaj się, nie mazgaj, nie jesteś jedyny. Ale wiecie... przed dwoma laty umarł mi Tata, w ubiegłym roku Zuleczka, teraz Mama, więc kręci się, ale jedynie z gramofonu Koncert Fortepianowy e-moll Chopina - grają Setrak i Rajski plus Symfonicy Filharmonii Bałtyckiej. Słucham i myślę sobie: wyśmienity był ten Frycek, ależ improwizator - co za polot i fantazja. Słucham więc po raz drugi dziś z płyty Wifonu wydanej w osiemdziesiątym ósmym.
Mama mi umarła w objęciach, więc chyba pojmiecie, że zanim zadekowali trumnę, poprosiłem o jej uchylenie, chcąc Mamę zobaczyć ten ostatni raz. Upewnić się, że naprawdę tam jest, bo może to sen, pojadę do Niej, a Mama na kanapie będzie przeglądać jedną ze swych gazetek, w które z Mundim Mamę każdego poniedziałku zaopatrywaliśmy. Wreszcie, pragnąłem dotknąć jej tym razem już lodowatego czoła, musnąć po policzku, no i, nabrać przekonania, iż przychodząc na Jej grób, będę rozmawiać konkretnie z Nią. Kiedyś takich spraw nie pojmowałem, jednak z biegiem lat uciekam w symbolikę. Śmierć mi nieobca, Zulunia też umarła w mych objęciach. Wszystkie te cudowne istoty stają mi się jeszcze bliższe. Czuję za nie odpowiedzialność. Złożyły swe serca na poczet mego.
Mamunię ubrano w jej lubiane ciuszki. Żadne eleganckie tam, ot te, które lubiła, kiedyś chętnie nosiła, w których dobrze się czuła.
Nie zapomnę tego ostatniego razu, postaram się również nie zapomnieć niczego.
Mamuś, na zawsze w moim sercu...

andy

"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od 22.00 do 2.00

na 98,6 FM Poznań (Radio Afera) lub
afera.com.pl 

"USPOKOJENIE WIECZORNE"
w każdy poniedziałek od 22.07 do 23.00
na 100,9 FM Poznań (Polskie Radio Poznań)
lub radiopoznan.fm


niedziela, 17 sierpnia 2025

MAMA

W piątek umarła moja Mama. W zasadzie - w moich objęciach. Wciąż jestem roztrzęsiony i nie bardzo umiem sobie z tym poradzić. Dlatego nie dotarłem na piątkową audycję. Tego samego powodem nie dotrę dzisiaj, ani jutro. Nie umiałbym do mikrofonu, choćby słowa.
Utrata Mamy jest dla mnie bolesna. Nigdy już nie usłyszę: andrzejuś, załóż czapkę, bo zimno. Albo: masz tu na taksówkę, nie włócz się po nocy, bo jeszcze coś ci się stanie. Taka troska - tylko Mama. Zawsze zewsząd zapewniano, że utrata matki to wyrwa, rana i ból, jak nic innego. 
Mama cierpiała, stale się uskarżała, tego bólu miała pod dostatkiem, ale, ku przewrotności - umarła w jednej chwili. Płomień zgasł.
Kończyłem nad nią tego dnia opiekę, zaproponowałem, by poszła do toalety, bo ja dopiero mógłbym Jej pomóc kolejnego dnia. Mówię, Mamo, widzę, że nie założyłaś skarpetek. Jak wyjdziesz z tej toalety to ci je założę. Teraz bądź bez nich, ponieważ wychodząc jeszcze się na tej posadzce poślizgniesz. Odpowiedziała: ty andrzejuś jesteś jednak dobrym chłopcem. I kiedy wróciłem po nią, by pomóc jej wstać i przesadzić na wózek, w jednej chwili osunęła się, zamknęła oczy, koniec. A przecież, bo ja wiem, tak z godzinę wcześniej, jeszcze z apetytem zjadła kolację.
Nie byłem przygotowany. Wiem, nigdy nikt nie jest, ale to się stało tak nieoczekiwanie. Za wcześnie.
Mamuś, na zawsze w mym sercu...

andy

"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od 22.00 do 2.00

na 98,6 FM Poznań (Radio Afera) lub
afera.com.pl 

"USPOKOJENIE WIECZORNE"
w każdy poniedziałek od 22.07 do 23.00
na 100,9 FM Poznań (Polskie Radio Poznań)
lub radiopoznan.fm


piątek, 15 sierpnia 2025

andy, już nie wazelinuj tyle

W któryś nareszcie upragniony letni dzień miałem wolne, więc przespacerowałem się po mieście. Taka wizytacja po dłuższym czasie. Jakie wrażenia? Zmiany jakieś? Wyraźne. W Słońca promieniach jest kolorowo i przyjaźnie. Poznań wypiękniał. Stał się zadbany, przybyło kwietników i innych zieleniaków. Dużo nowych nawierzchni - ulicznych plus równe i oszlifowane chodniki. Najęło się sporo do niedawna zmarnowanych i straszących pustkami lokali. Jedyna ściema to księgarnia po byłej im. Mickiewicza. Cały blok poszedł pod, albo lokale mieszkaniowe, albo biura, a dla księgarni wygospodarowano skromny partner, gdzie tych książek tyle, co w kiosku. Resztę parterowej powierzchni pochłania gastronomia, stoliki, bufet, obsługa, nawet kelnerzy. Po tylu latach niebytu, długiego remontu, dostarczanych nadziei, liczyłem na full wypas, na przynajmniej trzy kondygnacje, jak kiedyś. Wierzyłem, że powstanie najlepsza w moim mieście księgarska miejscówka, bo wg wczesnych obietnic miały być wszystkie możliwe działy, włącznie z muzycznym przesmykiem. Ostatecznie żenada. Tyle lat czekania, a tu taki pierd. I to na minus. Niech jednak minusy nie przysłonią nam plusów. Stary Rynek i okolice wręcz wizytówkowe. Podobnie Plac Wolności, ulice 27 Grudnia i cały Św. Marcin. Nie ma nicnierobienia. Wszędzie praca wre, tu tubą wchłaniają papierzyska, tam skulona pani rwie spomiędzy krzaków chwasty... Dzieje się. Jeszcze niedawny Poznań w remontach jawił się koszmarnie, był jednym wielkim placem budowy, sfatygowanym, wypatroszonym, niemal na ugiętych nogach, z takim uczuciem zrujnowania. Ale wierzę, koniec z tym. Po moich ostatnich wizytach w Gdańsku czy Łodzi, Gród Przemysła z głową ku górze. Po gospodarsku.

andy




Te dwa zdjęcia to jest cała dawna księgarnia im. Mickiewicza - teraz pod jakąś modną nazwą i mizernym wyborem. Tak skromnie, że aż źle! Dla mnie kpina.
















Nie ma, że wszystko na cacy, bo oto taki straszak - łącznik pod filarami Św. Marcina z Gwarną. Coś podobnego napotkałem w Łodzi, i też w Centrum.

"USPOKOJENIE WIECZORNE"
w każdy poniedziałek od 22.07 do 23.00
na 100,9 FM Poznań (Polskie Radio Poznań)
lub radiopoznan.fm

"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od 22.00 do 2.00

na 98,6 FM Poznań (Radio Afera) lub
afera.com.pl 


czwartek, 14 sierpnia 2025

sleeping satellite

Warto popatrzeć w Gwiazdy, oderwać się od ziemskiego zgiełku, szarego rytmu dnia. Trzeba zostawiać za sobą nieprzyjazne miejsca, niechciane persony... Wszechświat, choć naznaczony eksplozjami supernowych, czarnymi dziurami oraz głównie pokrytymi zmarzlinami lub wulkano-burzowymi planetami, wydaje się uczciwszy, niezaśmiecony, spalinami niezasmrodzony, a jednocześnie fascynujący. Jakże do takich okoliczności powinna przypasować nam piosenka "Sleeping Satellite". Fakt, jak najbardziej ziemska, za to z rozmarzeniem sięgnięcia Gwiazd.

Tasmin Archer - nastrojowa, czarnoskóra, poprockowa Angielka; nie dokonała zbyt wiele, bo tych płyt nagrała ze trzy, może cztery, nieważne, ile, skoro w repertuarze trzyma jeden ponad wszystko skarb, jak spowite kosmiczną aurą "Sleeping Satellite". Rzecz z albumu "Great Expectations". Nawet z lekka lubianego u nas. Zmierzch tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego drugiego roku, początek moich dobrych chwil za ladą w pewnym jeżyckim składzie z kompaktami. To było poważne zadanie naprowadzać spragnioną dobrej muzy klientelę na właściwą drogę, oszczędzając chybionych eksperymentów. Wtedy jakże często dołączałem przysłowiowy paragon do "Great Expectations". Nie mieliśmy kasy fiskalnej, więc paragony były tylko na życzenie. Wypisywane odręcznie. Rzadko komu zależało, więc jeden bloczek kwitów starczał na rok. Inne czasy, papierologia na bok, więcej zaufania. Każdy mnie znał, w razie czego sprawy załatwiało się na gentlemen's agreement. No chyba, że ktoś bez ogłady zrypał płytę i próbował wmówić, że nawet nie dosłuchał końca. Ale tak zdarzyło się raz, góra dwa.
Tasmin Archer - jej śpiewanie lśniło, a jesienią otulało niczym ciepły koc. Lubiłem teledysk. Wtedy tv nadawało mało reklam, więc pomiędzy programami starczało czasu na jakiś klip. "Sleeping Satellite" widziałem ze sto razy, podobnie jak Procol Harum "
The Truth Won't Fade Away".
Leniwa, rozmarzona w gwiazdach ballada "Sleeping Satellite", od zawsze dobrze na mnie działała. Lubię śpiewanie Tasmin, lubię tę melodię, ma u mnie specjalne względy, doceniam aranżację i cały ten gwiazdozbioru nastrój: "czy to dobry pomysł, byśmy sięgnęli Gwiazd?" - zdaje się poddawać w wątpliwość Tasmin. A jakie urocze klawisze, prawda? Szkoda jedynie, że nie rozbudowano gitary. Gdzieniegdzie próbuje się przebić, ale widać, że dla producenta (petshopboysowego Juliana Mendelsohna) nie była najważniejsza.
Piosenka od razu poszła na albumowe dzień dobry. Nikt nie czekał, niczego nie przeciągał, bo i po co dawać ją jako czwartą czy piątą. Najlepsze od razu, już na wstępie. O tak, płyta musi uderzać od razu. Amerykańscy didżeje przesłuchiwali tylko pierwsze trzy piosenki, jeśli nic ich nie ruszało, płyta lądowała w koszu. Gdyby więc komuś przyszło zapisać taki kawałek jako czwarty, koniec, po piosence. Ale andy jest wytrwały i zawsze słucha do końca, więc nie ma mowy, by przegapić jeszcze "Somebody's Daughter". Kolejna wyśmienita piosenka, choć o kompletnie innym charakterze. Dynamiczniejsza, z wyraźną riff'gitarą, także dobrą, aczkolwiek poprockową melodią. Tylko Niemcy poznali się na niej, tak też chyba jedynie u nich na singlu - "... daj mi miejsce do oddychania, bo bywają chwile, kiedy czuję, że mogłabym utonąć bez wody. Daj mi czas i możliwość ujrzenia przynajmniej jednego snu, który byłby moim...".
Oto płyta sprzed nieco ponad trzech dekad, czyli z cienkiej linii życia, z granicy pomiędzy pąkami a żółtymi liśćmi. 

P.S. Jutro w Polskim Radio Poznań gramy z Mariuszem Kwaśniewskim od dwudziestej pierwszej. Szanowny Kolega pierwsze półtorej godziny, ja kolejne.

andy

"USPOKOJENIE WIECZORNE"
w każdy poniedziałek od 22.07 do 23.00
na 100,9 FM Poznań (Polskie Radio Poznań)
lub radiopoznan.fm

"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od 22.00 do 2.00

na 98,6 FM Poznań (Radio Afera) lub
afera.com.pl 


cisza

Zanim w poniedziałek pojechałem do radia, zajrzałem za pośrednictwem tv na mecz w Gdańsku.
Lechia - Motor. Ostatecznie trzy trzy, ale nie o wynik chodzi. Nawrocki na trybunach - w kotle z ultrasami. No bo, gdzieżby indziej. Aż w pewnej chwili kamera najechała, zbliżyła i potrzymała dłuższy moment na wizji, by uwiecznić zdarzenie. Z reguły w takich momentach komentatorzy zawsze szepną słówko, że ktoś taki a taki zagościł pośród tłumu. A tu cisza, jak makiem zasiał. Sprawozdawcy, Panowie Wojciech Jagoda oraz Adam Marchliński, wypowiedzieli się bez jednego słowa, nawet głośniejszego wdechu. Kilka sekund totalnej wyrwy, jak gdyby ktoś starym sposobem montażu wziął i nożyczkami wyciął. Bezcenne. Inteligentne.

andy

"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od 22.00 do 2.00

na 98,6 FM Poznań (Radio Afera) lub
afera.com.pl 

"USPOKOJENIE WIECZORNE"
w każdy poniedziałek od 22.07 do 23.00
na 100,9 FM Poznań (Polskie Radio Poznań)
lub radiopoznan.fm


wtorek, 12 sierpnia 2025

"USPOKOJENIE WIECZORNE" - program z 11 sierpnia 2025 / Radio Poznań, 100,9 FM Poznań

"USPOKOJENIE WIECZORNE"
wydanie nr 70
11 sierpnia 2025

(poniedziałek, w godz. 22.07 - 23.00)

Polskie Radio Poznań
100,9 FM Poznań
realizacja Jacek Pohl

prowadzenie andy

 

KARNATAKA "Delicate Flame Of Desire" (2003)
- Time Stands Still

BARBRA STREISAND "The Secret Of Life: Partners, Volume 2" (2025)
- My Valentine {with Paul McCartney}

STAN BUSH & BARRAGE "Stan Bush & Barrage" (1987)
- Love Don't Lie

CELESTE "Not Your Muse" (2021)
- Tell Me Something I Don't Know

TEXAS "Hi" (2021)
- Had To Leave

SPYS "S.P.Y.S." (1982)
- Hold On (When You Feel You're Falling)

DEEP PURPLE "Rapture Of The Deep" (2005)
- Clearly Quite Absurd



poniedziałek, 11 sierpnia 2025

"NAWIEDZONE STUDIO" - program z 10 sierpnia 2025 / Radio Afera 98,6 FM Poznań



"NAWIEDZONE STUDIO"
wydanie z 10 sierpnia 2025
(z niedzieli na poniedziałek,
od 22.00 do 2.00)
 
98,6 FM Poznań
oraz afera.com.pl

realizacja i prowadzenie: andy

 

TEN YEARS AFTER "Watt" (1970)
- I'm Coming On
- Think About The Times

ALICE COOPER "The Revenge Of Alice Cooper" (2025)
- Kill The Flies -- mamy lato, zewsząd inwazja insektów, ale najbardziej irytujące muchy. O nich w tej piosence. Rzecz z pozycji szpitalnego pacjenta; bezsenne noce, po lekach ciało wiotkie, lecz coś nieustannie wokół twarzy lata, brzęczy, do szału doprowadza: "muchy, te cholerne muchy, nienawidzę ich" - dosadnie Pan Alicja.

OZZY OSBOURNE "No Rest For The Wicked" (1988) -- Ozzy Osbourne in memoriam -- z pierwszego amerykańskiego tłoczenia. Z egzemplarza od Sisterki, który Ela podesłała mi, kiedy album był jeszcze nowością. Takie płyty wiele dla mnie znaczą. Są jak przeglądanie klasera ze starymi fotografiami.
- Devil's Daughter
- Tattooed Dancer

ROGER WATERS "This Is Not A Drill - Live From Prague" (2025) -- premiera! -- genialny występ. Niech się w nośnikach sprzeda jak najlepiej. Tak, by szczególnie polskich oponentów szlag trafił. Niech się ze złości nie pozbierają . Ich fochy, tak całkiem na marginesie, niewiele mnie obchodzą. Ale samego Artystę, już tak. -- Wciąż Wielki Roger Waters - niech żyje i w zdrowiu się ma!
- Introductrion
- Comfortably Numb
- The Happiest Days Of Our Lives
- Another Brick In The Wall, Part 2
- Another Brick In The Wall, Part 3
- The Bar, Part 1

QUIDAM "Quidam" - 10th anniversary 2 CD edition (1996 / reedycja 2006) -- 23 sierpnia zagrają w Inowrocławiu na corocznym Ino Rock Festival. I jak to organizator podaje - w sensacyjnym składzie! Na podstawie zdjęcia oraz prasowych notek wnioskuję, iż to Quidam w faceciarskim wcieleniu, bo nie ma tak dobrze, że z Emilią Derkowską. Tamto przeminęło, nie ma i nie będzie. Jedynie na płytach, choćby takich, jak wczorajsza.
z dodatkowego CD - "Rzeka Wspomnień":

- Szukając Szczęścia
- Kolęda Nocka

SUPERTRAMP "Crime Of The Century" (1974) -- deluxe edition
- Rudy
- Crime Of The Century

KATE BUSH "Never For Ever" (1980)
- Babooshka
- Army Dreamers

STAN BUSH "Stan Bush" (1983) -- nadciąga nowy album, jego tytuł "Born For Battle". Stanie się 5 września, ale nie spieszmy się, bo to już będzie po wakacjach, kiedy zaśmierdzi jesienią.
- Fire In My Heart
- Can't Live Without Love

JOHN COUGAR "American Fool" (1982) -- w ub. tygodniu świętowanie czterdziestki "Scarecrow", z czasów, kiedy Muzyk podpisywał się, jako 'John Cougar Mellencamp'. Na wczoraj fragment o trzy lata starszego albumu, sygnowanego 'John Cougar'.
- Hurts So Good
- American Fool

ROLLING STONES "Through The Past, Darkly (Big Hits Vol. 2)" (1969) -- genialna składanka z amerykańską tracklistą, a więc dokładnie taką, jaką miałem za dzieciaka w winylu. Remaster w systemie DSD wymiata. Najlepiej nagrani wcześni Stonesi. Rzecz nie do nasłuchania. -- Album hołd dla Briana Jonesa.
- Paint It Black {album "Aftermath" /1966/}
- Ruby Tuesday {album "Between The Buttons" /1967/}
- She's A Rainbow {album "Their Satanic Majesties Request" /1967/}
- Jumpin' Jack Flash {singiel /1968/}
- Mother's Little Helper {album "Flowers" /1967/}

LOU GRAMM "Long Hard Look" (1989)
- Just Between You And Me
- I'll Come Running

TARGET "Target" (1976)
- You Need A Woman
- Let Me Down Easy

LAGUNA "The Ghost Of Katrina" (2025)
- Living On The Line
- Punk Boy {feat. Jimmy Westerlund}

LEVERAGE "Gravity" (2025) -- premiera!
- Gravity

HONEYMOON SUITE "Wake Me Up When The Sun Goes Down" (2025)
- Way Too Fast

RORY GALLAGHER "Tattoo" (1973)
- Tattoo'd Lady
- They Don't Make Them Like You Anymore

THE DOOBIE BROTHERS "Walk This Road" (2025)
- Speed Of Pain {przy mikrofonie Michael McDonald}


"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od 22.00 do 2.00

na 98,6 FM Poznań lub afera.com.pl
(
obecność nieobowiązkowa !)
 

"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze

w drodze do radia...