Pobudka dokładnie o szóstej pięćdziesiąt dziewięć. Któż mógł Andy'ego tak rychło uszczęśliwić? No pewnie, że Zuleczka. Robi tak od pewnego czasu i nie zaniża wartości usług. Wpadła w pewną systematyczność, na szczęście obrany alarm stosując z kocią delikatnością. Przechodzi pod mą wysuniętą za łóżko dłonią i ociera się grzbietem, do skutku, aż wreszcie będę łaskaw opuścić morfeuszowy dwa na metr prostokąt. Gdyby nie pomogło, zapiszczy. Ale to już ostateczność. Zazwyczaj pierwsza wersja bywa skuteczna. Nasączyłem więc końcówki palców wodą, przejechałem nimi po włosach (trzeba się jakoś ludziom pokazać), z zaklejonymi ślepiami wsunąłem mokasynowe tenisówki i po chwili już byliśmy na trawce. Dobrze, że jej u mnie tyle, bo jak pomyślę, cobym czuł mieszkając gdziekolwiek w ścisłym Centrum, gdzie pieski mogą liczyć jedynie na obsrane chodniki, to... A moja pindziulka szlacheckie maniery ma, tak też i trawka odpowiednią długość mieć musi, by w brzuszek nie łaskotała. Bo wiecie, ja to mam takiego dwurasowego sznaucerko-terrierka, o dość krótkich, przeuroczych względem tułowia łapach i zapewniam: najpiękniejszej mordce, gdyby ktoś raczył notę mej suńki podważyć. Nie o tym jednak być miało. Andy do rzeczy. Muszę czem prędzej o dzisiejszym zdarzeniu napisać, bo jeszcze zapomnę. Zapewne niejeden myśli, psiaki to tylko szczekające głupki z fajnymi mordkami, merdającymi ogonami na widok swego człowieka, i tylko sporadycznie asygnowane do zadań wyższych, np. w policji lub ratownictwie. Ale to już tylko dla tych po akademiach. I tutaj muszę zaprotestować, nieprawda. To tylko mity. Psiaki nie tylko pojmują ukonstytuowane dla nich komendy, co i ze trzysta naszych słów oraz afirmują oferowane wobec nich uczucia. Mądrość, inteligencja czy intuicja żadnych szkoleń nie wymagają, do tego tym cudownym czworonogom skapnęły się dwa nosy - w tym jeden przysłowiowy. Zulka z tych, co zawsze na tak, więc dzisiaj niepierwszy raz Andy'ego zaskoczyła. Posłuchajcie tylko proszę, spacer dobiega końca, za chwilę ostatnie dwa/trzy siknięcia i już mamy gnać na górę, lecz raptem coś Zuluni przykuwa uwagę. Jeszcze niczego nie zauważam, no bo jest chwilka po siódmej, głowę mam na chodniku, a jej uniesienie plus rozklejenie oczu wymagają czasu. Budzenie to proces, na który na szczęście wciąż mogę sobie pozwolić. Aż nagle coś przykuwa Zulki uwagę. Znienacka siada, a jej łepek przesuwa się w rytm na wyciągnięcie dłoni przejeżdżającego auta. Patrzy z zaciekawieniem i pewną nadzieją. Gdy po chwili auto oddala się, moja maluda wstaje i od teraz z podniesioną mordką śledzi dalszy jego los, aż do momentu zniknięcia pojazdu za trajektoryjną drogą, równorzędną do architektury budynku. Wyobraźcie sobie Drodzy Państwo, przejeżdżał identico wóz do takiego, jakim porusza się ma, a raczej nasza Mundi. Zgadza się kolor, marka, model, gabaryt i prawdopodobnie zbliżony warkot silnika, tak też Zulka nabrała przekonania, że za chwilę, gdzieś tu blisko, pojazd zaparkuje, a ona ujrzy wysiadającą z niego Mundi. Jeszcze chwilę po zniknięciu auta morduchna nie dawała za wygraną, jakby liczyła, że zza chodnikowego zakrętu wyłoni się bliski jej człowiek. I teraz tylko znajdźcie mi tych, co wymyślili pejoratywne 'psia mać', 'psia pogoda' czy inne tam.
a.m.
"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od 22.00 do 2.00
na 98,6 FM Poznań lub afera.com.pl
"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"