Przeczytałem, że Sting ignoruje swoich fanów kupujących nośniki, czego konsekwencją najnowsza zremasterowana, a jednocześnie deluxe wersja albumu "... Nothing Like The Sun", ukaże się jedynie cyfrowo. Na nośniku tylko jakieś pudło super deluxe w cenie rollsa. Palma na stare lata odbija Panie Sting, co?. Błazeński zabieg. I nie popłaci. Czyżby właśnie w ten oto sposób wyrażał Pan formę szacunku wobec tych, którzy dotąd bez opamiętania kupowali każdą Pana dużą płytę, w pocie czoła gonili za limitowanymi singlami, a i kupę szmalu wydawali na wszelakie boxy podpisane szyldami "Sting" i "The Police"? Uważa Pan, że to takie fajne teraz ich wszystkich olać i przymusić do odwiedzin jakiś błazeńskich platform strumieniowych? Bo co, że niby znak czasów i tak właśnie jest nowocześniej? W nosie mam. Ja zbieram płyty, chcę ich dotykać, wąchać książeczki, podziwiać dźwięk z domowego stereo, a nie jakieś piździbączki na zafajdanym komputerku.
Panie Sting, mam kontr-propozycję, może teraz my, Twoi fani, przejdźmy na podobny system. Zacznijmy od Twoich koncertów. Polecam puste widownie, oczywiście Ty na scenie, natomiast aplauz ze Spotify. I co, łyso Panie Sting. Koncertuj dla siebie i baw się ze sobą. Jeśli ma być elastycznie, niech idzie też pod nasze zadośćuczynienie, wg starej mądrości: nie czyń nikomu, co tobie niemiłe.
a.m.