Nie pojmuję, czego oczekiwano od grupy w tamtym czasie. Czyżby nieustannie mieli pisać kolejne wariacje w temacie 'jąkanego' "You Ain't Seen Nothing Yet"? Tak to jest, gdy przylgnie do nas łatka "one hit wonder". A przecież BTO nie byli od łatwo wpadających w ucho pioseneczek, tylko od rocka. Niekiedy na serio mocnego, podrasowanego myślą boogie i bluesa, o zdecydowanie amerykańskim kręgosłupie, nawet jeśli kanadyjska Ameryka nie skrywa w sobie murzyńskiego ucisku, a z Winnipeg do Głębokiego Południa parę tysięcy kilometrów.
No więc, nie ma tu Bachmanowych hitów, które uczepiłyby się list przebojów, ale pretendentów przynajmniej połowa albumu - ze strony A trzy ostatnie: "Life Still Goes On (I'm Lonely)", "Shotgun Rider" oraz "Just For You". Już nawet tytuły tych kawałków rwą pod klasyki. I tak też je słyszę. Posłuchajcie gitarowych kombinacji Randy'ego Bachmana w pierwszym z nich. Nie do oderwania. Po przełożeniu na bisajd, kolejnych parę fajnych numerów i nie brak niespodzianek, jak na tego poparcie leniwy, smyczkowy soul w "Easy Groove", bądź dwufazowe, rytmiczne i akordowe w zwrotce, z odpowiednio szarpniętym refrenem "Down, Down". Pod identico tytułem tyciu wcześniej zrealizowali się Status Quo, ale jak przystało na ekipę Rossiego i Parfitta, ci zawsze grali szybciej. W tym porównaniu, nawet dużo szybciej. Co do 'czarnego' nieco "Easy Groove", płytę otwiera tej samej maści, jednak nie soul, a zdecydowanie funkujące (wtedy to było modne granie) "Can We All Come Together". I głowę daję, że gdyby dzisiejsi didżeje nie liczyli na łatwy kawałek chleba, a uczciwie plądrowali, to po wysłuchaniu tych nut mogliby własną klatą błysnąć w niejednym hipsterskim klubie, gdzie popija się te wszystkie yerbamaty i bezczynnie godzinami przesiaduje przy rozwartych laptopach.
"Freeways" dostarcza BTO najwyższej próby. Randy zadziorny, zarówno w głosie, co i gitarze, a jego koledzy nie szczędzą mocnych bębnów, wyrazistego basu oraz wspaniała druga gitara. W tej materii rywal Randy'ego, Blair Thornton. Czuł ją równie pieszczotliwie, dzięki czemu obaj Panowie uprawiali pełne niecodziennej atmosfery, na rytm oraz wirtuoso, gitarowe dialogi. Dzicz, pokaz siły, miłość do muzyki. Ich umiejętności broniły też kompozycje (najczęściej Randy'ego Bachmana do spółki z Fredem Turnerem), do których posiadali smykałkę, pomimo iż świat na radiowo zapamiętał ledwie jeden numer ("You Ain't Seen Nothing Yet"), natomiast fani rocka, ale ci zaangażowani na ogólnikową skalę, przyjęli jeszcze ze trzy, góra cztery inne.
"Freeways" to tylko jedna z płyt BTO i niekoniecznie tych najbardziej popytnych. Ale dla mnie niemal tak dobra, jak najsłynniejsze "Not Fragile" i "Four Wheel Drive". O tym niech jednak przekona Szanownych Państwa zapisana tu muzyka, żadne zaś panów mądralińskich recenzje. Szczególnie tych naszych z internetowych pajęczyn przepisywaczy.
a.m.