środa, 15 maja 2019

jurowyżyn

Z radością informuję o niezakwalifikowaniu się Polski do elity Eurowizji. Ponadto, z ulgą przyjmuję wieść o porażce kolejnego tworu pop-góralszczyzny. Od dawna mam oko na ten szczeciński pseudoludowy koszmarek Tulia. Czy my w tym naszym bogatym w złoża i widoczki wielkim kraju naprawdę nie mamy się czym pochwalić? Komu na łeb padło, by przy każdej okazji zaistnienia, nachalnie wszystkim innym nacjom zapychać gęby tymi naszymi wiankami, oscypkami i strojami podkarpacko-zakopiańskimi. Czy nikt u nas nie potrafi sklajstrować zwyczajnie fajnej chwytliwej piosenki? Bez jęków, stęków, zawodzenia i całej tej radosno-wieśniackiej otoczki?
Jak dobrze, że o wynikach imprezy dowiedziałem się nad ranem. Jak dobrze, że po raz już niepierwszy kompletnie o niej zapomniałem. Jak dobrze, że w tym czasie świetnie bawiłem się na Wille And The Bandits. Wreszcie, jak dobrze było zaoszczędzić cennego czasu na nieodpalanie TVP. Choć, gdy czytam, że podczas show na widowni całowały się homo parki, na które bez pardonu najeżdżały kamerki żałuję, że ominęła mnie frajda komentarzy Artura Orzecha i głupia mina Kurskiego.
Kto podejmuje te wszystkie decyzje? Niech padną na kolana ci wszyscy naczelni znawcy od polskiej rozrywki. Te wszystkie komisje, weryfikatory, jury, zarządy i stowarzyszenia. Czekam na ich mea culpa. Niech raz na zawsze padnie ten niekończący się algorytm przykrych dla naszej rozrywki zdarzeń. Jeśli nie macie kogoś z jajcami, to dawajcie na scenę Behemoth. Przynajmniej Polska rozsieje w świat aromat wyzwolenia spod pręgierza hodowanej latami artystycznej zaściankowości.
Dziękuję tajemniczemu osobnikowi za książkę o moim komik guru Louisie De Funesie. Nie wiem, czy to przypadek, czy tak być miało, bowiem z nalepki nadawcy dało się jedynie odczytać miejscowość - Tarczyn (dobre soki!). Nad imieniem i nazwiskiem przykucnęło słońce, przez co domniemywam, iż nadawcą był jakiś tajemniczy Norbert. Z chęcią przeczytam ciekawostki z życiorysu starszego chorążego Ludovica Cruchota.
Kiedyś sympatyzowałem i kibicowałem Pani Zofii Klepackiej, ale to już przeszłość. Po jej ostatnich pełnych homofobii wypowiedziach wypisuję się z kręgu jej kibiców. Nie ma w moim życiu miejsca na ludzi z intelektualnym sepuku, jednocześnie wyzbytych empatii i tolerancji.
Co się z tymi ludźmi porobiło? Boże kochany, jeśli istniejesz, stwórz im szczęśliwą wyspę w swym królestwie, daj im smartfony, laptopy, niech tam sobie hejtują, hajlują i onanizują się własną nienawiścią.
Powiedzieć: zimna tegoroczna wiosna, to nic nie powiedzieć. Czyżby wszystkie gorące wiatry wyczerpały się w minionym sezonie? No to mamy wilgoć. Chcieliście, macie. Niech popada, bo owoce będą drogie - słyszałem dookoła. Teraz drogie będą, bo zgniją. Zawsze w którąś stronę pójdzie pretekst do zwyżki cen. Dla plantatorów nigdy nie znajdzie się idealna aura, by truskawki po trzy zyla za kilo na stragany przytargać. Dlatego, niech będą po dychu, lecz przynajmniej dużo słońca poproszę. Jeszcze tylko miesiąc wiosny. Nawet nie dostrzegłem dwóch minionych, bo ciągle syf i jeszcze raz syf. Od 21 marca naliczyłem sześć ładnych dni i jeden cudowny, który tak się złożyło akurat zaliczyłem w Katowicach - z uwagi na koncert Chrisa Normana.
Wczoraj "u Bazyla" rewelacyjny koncert wyprawili Wille And The Bandits. Polecam mój wcześniejszy o nim wpis. Są tradycyjnie fatalnej jakości zdjęcia oraz uczciwe sprawozdanie z tej wspaniałej, choć liczebnie pustawej imprezy. Nie wiem czym, poza rzecz jasna kapitalną muzyką, należałoby ludzi na takie koncerty przyciągać. Trza wymyślić jakiś pop/kulturowy wariant z kolejnym pińćsyt plus. Dopóki rozdawnictwo trwa, nachapmy się też kulturą, a co! Tak po proletariacku, jak za Bieruta.







Andrzej Masłowski
 

"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00

na 98,6 FM Poznań 
 
"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"