niedziela, 27 kwietnia 2014

RPWL, Suchy Las k/Poznania - "Centrum Kultury" - 26.04.2014, godz.20.00

Chyba nie przesadzę pisząc, iż był to absolutnie najlepszy koncert RPWL jaki miałem okazję zobaczyć. A mam z czym porównywać, bodaj z pięcioma lub sześcioma wcześniejszymi.
Nie lubię takiej retoryki, którą właśnie zastosuję, ale jeśli ktoś z lenistwa lub innych podobnych powodów nie pojechał dzisiaj do Centrum Kultury w Suchym Lesie, stracił ogromnie dużo. I niech żałuje.
Drodzy Państwo, wszystkie wcześniejsze poznańskie występy Niemców można wstawić do muzeum, bowiem różnica pomiędzy tym co dzisiaj, a tym co do tej pory, jawi się dosłownie jak Mercedes przy Trabancie. No chyba, że ktoś woli Trabanty.
W ostatnim czasie niejednokrotnie kręciłem nosem, że ojeju - znowu RPWL? - no ile można? Już tak nigdy nie zrobię. Właśnie po dzisiejszym koncercie.
Nie da się dokładnie opisać przebiegu całego spektaklu - to niemożliwe. Działo się tak wiele, iż musiałbym sobie odebrać przyjemność w nim uczestnictwa, zamieniając frajdę na notatkową męczarnię. Niech w coś takiego bawią przymuszeni dziennikarze, którzy bardzo cierpią na tego typu imprezach, podczas gdy ja się dobrze bawię - jak dziś.
Przyszło bardzo dużo ludzi. Do całkiem obszernej sali. Nie było duszno, co bywa domeną choćby Eskulapu. Nawet przez chwilę nie poczułem pragnienia dorwania się do wodopoju, i tutaj trochę się obawiam o zmiany w tej dziedzinie, albowiem Pani w kawiarence obok strasznie się nudziła, zamiast przecierać pot z czoła od przepracowania. Ale zostawmy to. My z kolegą dorzuciliśmy się do jej czynszu - kupując dwie małe cole.
A co na sali koncertowej? Z początku konsternacja, zespół chce grać, muzycy wychodzą na scenę, a tu brak gitarzysty Kalliego i wokalisty Yogiego. Koncert zaczyna się na zasadzie ni to próby, ni to jakiejś zapchajdziury, czy czegoś w tym rodzaju. Po czym grupa przeprasza, schodzi ze sceny. Niebawem wchodzi ponownie, a obok klawiszowca, perkusisty i basisty, staje jeden z zagubionych - gitarzysta Kalle Wallner. Zaczynają znowu grać, ale wciąż nie ma Yogiego. Co się stało? Urżnął się czy może zasłabł gdzieś w toalecie? Wszyscy się zastanawiamy. Muzycy także. Artyści mają z lekka poddenerwowane miny, zaciśnięte usta, martwe i wstydem pokryte spojrzenia - wpatrzone kamiennie gdzieś w siną dal. Grają jednak, jakby czekali na cud. W pewnej chwili z samego końca sali w asyście "strażników" (takie ni to żywe manekiny, ni to jakaś futurystyczna policja) dzięki szpalerowi oświetlonego latarkami korytarza ku scenie podążać zaczyna Yogi Lang (doprowadzony na scenę siłą, niczym na komisariat - świetny pomysł!), no i zaczyna się... ! Grupa inicjuje płytę "Wanted", która pozostanie na scenie przez długich kilkadziesiąt minut. Podczas prezentacji najnowszego repertuaru muzycy z RPWL stają się aktorską częścią widowiska - samym angażując się do ról prześladowanych i poszukiwanych listem gończym bohaterów. Oprócz nich i dwojga napastliwych funkcjonariuszy, na scenie gości dodatkowo manekin, który jest równie niebezpieczny co maskotka Eddie w Iron Maiden. Dodatkowo udział w przedstawieniu biorą również monitory tv, a konkretnie ich pięć, ustawionych w systemie dolby surround. Skoro już zahaczyłem o technikalia, to muszę przyznać, iż światła czy dźwięk - doprawdy znakomite. Komfortowo dało się wszystkiego posłuchać. Sami RPWL w absolutnie doskonałej kondycji. Dopiero dzisiaj zobaczyłem co tak naprawdę potrafią. Już nigdy Panowie organizatorzy nie dawajcie ich do żadnego Blue Note'u, czy tym podobnej ciasnoty.
W drugiej części koncertu, już po doskonałej prezentacji świetnego albumu "Wanted", grupa pograła jeszcze nieco klasyków, w tym m.in: "Unchain The Earth", "Roses" czy "Hole In The Sky".
RPWL tym koncertem pokazali jak bardzo poszli do przodu. Z dobrego, lecz do niedawna jednak tylko przeciętnego zespołu, upomnieli się o wrota do ekstraklasy.
To był świetny koncert. Nie tylko dla mnie, bowiem słów zachwytu nie było końca pośród większości opuszczających elegancki obiekt w Suchym Lesie.
Jeśli jeszcze do nas przyjadą, będę naciskać organizatorów, by ci nigdy nie zamieniali tego obiektu na żaden inny.
Dzisiejszy wieczór był szczególnie magiczny. Bardzo często ostatniego wyrazu w poprzednim zdaniu dziennikarze lubią nadużywać przy opisywaniu własnych pokoncertowych wrażeń - ja, o czym jestem przekonany, na pewno nie przesadziłem ani trochę.
















Andrzej Masłowski


RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
(4 godziny na żywo!!!)

===============================

"BLOG NAWIEDZONEGO"
oraz
"BLOG TYLKO O PŁYTACH CD i LP