piątek, 25 października 2013

ANATHEMA, "Blue Note", Poznań 24.10.2013 - byłem

Wczoraj byłem w Blue Note na Anathemie. Na jednym z trzech polskich koncertów. Miały być dwa, a że te cieszyły się ogromną popularnością, zorganizowano jeszcze dodatkowy.
Miałem przyjemność już kiedyś zobaczyć ich na elektrycznym show w poznańskiej Arenie, ale było to już bardzo dawno temu. Poza tym, wówczas muzycy nie zagrali pełnego koncertu, gdyż główną gwiazdą byli Porcupine Tree.
Wczoraj było akustycznie i bardzo kameralnie, pomimo iż klub pękał w szwach. Ja + Peter, byliśmy chyba najstarszymi widzami. No, może jednymi z najstarszych. Większość fanów Anathemy, to młodzi ludzie , często nie przekraczający trzydziestki. Chyba się ostatnio odmładzam, bo podobnie się czułem kilka tygodni wcześniej w Minodze na The Boxer Rebellion.
Na scenie od mojej lewej: Daniel Cavanagh - gitara, instrumenty klawiszowe i śpiew, w środku Vincent Cavanagh - śpiew (często jako główny) i gitara, a po prawej śpiewająca (też pięknie, a jak!) Lee Douglas - siostra Johna (zespołowego perkusisty), którego absencję wspomagał, raz po raz, automat. Ten automat nieco komplikował sprawę Danielowi, ale to nieistotna w sumie kwestia. W ogóle całość sprawiała wrażenie towarzyskiego spotkania. Muzycy w swym "misterium" robili częste wtopy i zachowywali się jak przy zbiorowej próbie nagraniowej, co bardzo poluzowało pasy, a i nic a nic nie zabrało piękna całości przedstawienia. Bardzo uduchowionego, atmosferycznego, niemal rytualnego.
Listy utworów to ja Państwu już po kolei nie odtworzę. Wszystko zdołało mi się nieźle wymieszać. 
Koncert był utkany z utworów zamieszczonych na bardzo przeze mnie lubianych płytach, czyli z: ostatniej "Weather Systems" oraz wcześniejszych "We're Here Because We're Here", "A Natural Disaster" czy "Judgement". Do tego doszło trochę coverów, jak: floydowskie "High Hopes" i "Another Brick In The Wall Part II", przeróbka U2 "With Or Without You" czy Beatlesowskie "Eleanor Rigby". Ten ostatni zagrała Anathama już na samiuśki koniec. Dwie młode pannice stojące obok mnie poczuły w tym momencie rozczarowanie. Jedna z nich zasugerowała, że coś takiego, to powinny zagrać Żuki, nie Anathema. Ach, zakuło mnie środku, ale postanowiłem nie być nieuprzejmym.
Na koniec dodam, że poza oględzinami ogólnego piękna w muzyce Anathemy, zauważyłem jeszcze, iż cała trójka artystów, nie jest żadną trupą hochsztaplerską, a naprawdę potrafiącą znakomicie śpiewać i wytworzyć specyficzny nastrój. Co ważne, gdyż nie każdemu jest to dane.
Warto było. Kto nie był, niech następnym razem już nie przegapi. Koniecznie.

P.S. Zdjęcia brzydkie, ponieważ cały czas panowała ciemnica. Światełka skromne, ale wiem wiem, że tak być miało.



Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
(4 godziny na żywo!!!)