piątek, 27 września 2013

klient

W pewnej miejscowości, pewnego dnia, o niezidentyfikowanym czasie, wchodzi do sklepu z płytami jegomość, rozgląda się, wreszcie znajduje interesujący go dział, wertuje, wertuje, w końcu wyciąga jakąś płytę, podchodzi do sprzedawcy, który jest zasłuchany w muzykę z nastawionej przez siebie innej płyty, i zapytuje: "czy ktoś tego słucha?". Sprzedawca (w takim układzie) jako pan "nikt", zgodnie z prawdą odpowiada: "nikt nie słucha, tylko ja". Do transakcji jednak nie dochodzi, gdyż zainteresowany po przesłuchanym niewielkim fragmencie oznajmia, że po prostu nie ma pieniędzy. Ale po chwili doskakuje do niego drugi klient, który wygląda na nieco zniecierpliwionego. Biedny sprzedawca nie ma dobrego dnia, nie przesłucha sobie na dziś zaplanowanej płyty, ale cóż..., byznes ys byznes. Zarzuca na talerz gramofonu kąsek wynaleziony przez drugiego klienta. Zaczyna się testowanie winyla. Z rozmowy pomiędzy sprzedającym a ewentualnym kupującym wynika, że właśnie grająca rzecz, wyceniona została (już dużo wcześniej) na 14 złotych. Toczy się rozmowa swoim rytmem, ja zainteresowany jestem w sumie czym innym, lecz chcąc nie chcąc, słyszę to i owo, a płyta nadal gra. Nabywca zdaje się przeanalizować każdy wyryty rowek w czarnej masie. Wreszcie kończy się pierwsza strona. Sprzedawca w myślach żywi nadzieję, że może już wystarczy? Muzyka nie w jego typie najwyraźniej, więc widzę, że modli się, by ów meloman nie zechciał przelecieć się po rowkach przez całą stronę B. W życiu lekko nie ma, ale spokojnie, bo człowiek prosi jednak tylko o sprawdzenie samiuśkiego początku drugiej odsłony płyty. Tak więc, chyba biedny sprzedawca jakoś to przeżyje. Mija pięć minut, a później kolejnych pięć, no i jak się można domyślić, płyta suma sumarum zagrała w całości. Ufff!!!, westchnął seler ... Klient przechodzi do konkretów: "to ile to tam jest?, acha  już widzę -14 złotych, a taniej się nie da?" - rzuca. Sprzedawca grzecznie odpowiada, że marża niewielka, to i nie ma jak i z czego uciąć tej ceny. No, ale chyba warto jednak obniżyć tę złotówkę, więc pada takowa propozycja. Klient traktuje to jako żart. Zapewne czuje się jak w salonie Rolls Royce'a i mniemanie o sobie równie spore. Aby już nie przedłużać, po ciężkich bojach staje ostatecznie ze strony kupującego na propozycji 8 złotych. Sprzedawca delikatnie uspokaja śmiałość delikwenta z "bujnym" portfelem, ten ostatecznie oferuje gigantyczne 9 zł., gdy jednak po chwili dociera do niego uprzejmym tonem: "przykro mi, nie mogę, ponieważ sam musiałbym do tej płyty dopłacić". Nie padło już żadne słowo. Zniesmaczony "klient" odwrócił się błyskawicznie na pięcie, opuszczając sklep i zapominając o "dziękuję" i "do widzenia".






Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
(4 godziny na żywo!!!)