wtorek, 9 stycznia 2024

umarł James Kottak (*)

Po Tonym Clarkinie, na dzisiaj jeszcze jedna klepsydra. Umarł trzy lata ode mnie starszy James Kottak, właśnie się dowiaduję. Amerykański perkusista, muzyk paru zespołów, ale przede wszystkim Kingdom Come oraz Scorpions. I choć ze Scorpionsami zrealizował aż siedem studyjnych oraz kilka koncertowych albumów, w tym ostatnie wspólne dzieło z Klausem Meine i jego kolegami w 2015 roku, dla mnie na zawsze pozostanie bębniarzem dwóch pierwszych płyt Kingdom Come. Genialnego debiutu "Kingdom Come" oraz rozsądnego kontynuatora "In Your Face". Szalałem za tą muzyką, więc wszystkie nazwiska tamtego wcielenia ekipy Lenny'ego Wolfa, wryły się we mnie nieodwracalnie, stanowiąc wizytówkę, wręcz sygnaturę Jamesa Kottaka.
Ostatnio Muzyk nie radził sobie najlepiej. Po wylaniu ze Scorpions całkowicie się zagubił i jeszcze bardziej rozpił. Alkohol nadawał jego życiu ton, a muzyka - dawny priorytet - zjechała w hierarchii wartości o szczebel, albo i dwa. Przykre.
Niestety Kottak miał też bardzo nieciekawe poglądy. Uchodził za rasistę, postawą jawiąc się skrajnym prawicowcem. Prawdopodobnie nie polubilibyśmy się, niemniej wciąż cenię i cenić go będę za bliską memu sercu muzykę, w której się odcisnął. 

a.m.

"NAWIEDZONE STUDIO"

w każdą niedzielę od 22.00 do 2.00
na 98,6 FM Poznań lub afera.com.pl
(obecność nieobowiązkowa)