środa, 3 stycznia 2024

reedycje płyt Black Sabbath z Tonym Martinem

Niemiecki magazyn RockHard poinformował o reedycjach albumów Black Sabbath ery Tony'ego Martina. Najprawdopodobniej stanie się w maju tego roku, choć nie podgrzewajmy emocji, bo przecież te reedycje miały się już pojawić dobry rok temu.
Z tego, co zrozumiałem, w grę wchodzi box sześciu płyt:
1. "The Eternal Idol" (1987)
2. "Headless Cross" (1989)
3. "Tyr" (1990)
4. "Cross Purposes" (1994)
5. "Cross Purposes Live" (1995)
6. "Forbidden" (1995)
Nie wiem, czy jednocześnie albumy będą sprzedawane osobno oraz, czy przewiduje się winyle. Chętnie odkupiłbym na czarnym placku (żadnym kolorowym!) "Headless Cross", ale też z przyjemnością zainwestowałbym w "Tyr" . Z tego drugiego pamiętacie Państwo genialne! "Odin's Court" w połączeniu z "Valhalla"? Obu płyt jestem bezgranicznym fanem, ze szczególnym naciskiem na "Headless Cross". Uważam, że to jedna z najlepszych płyt Sabbs. Owszem, mocno tu działa sentyment, ale przecież, na tym to polega.
Niedawno napisałem na pół-wredny tekst "Szablon" (dotyczący właśnie "Headless Cross"), a dzisiaj jedynie zsuplementuję, iż w owym 1989 roku któryś z kumpli namówił mnie do posłuchania w jego towarzystwie, prosto z radia świeżo nadawanego "Headless Cross", i z wrażenia niemal serce mi pękło. A potem nie mogłem zasnąć. Tak było. Krótko później, moja obecna żonka Mundi, wraz z kumpelami wybrały się na przedświąteczne sprawunki do Berlina, wtedy jeszcze wciąż Zachodniego. No przecież wiadomo, że nie poprosiłem o przywiezienie perfum, sweterka lub magnesu na lodówkę z herbem miasta. Poszły dwa winyle pod zamówienie: Alice Cooper "Trash" oraz Black Sabbath "Headless Cross". A potem siedziałem jak na rozżarzonym ognisku, kiedy te baby wrócą, bo gramofon ze zniecierpliwienia tylko się tlił. Kiedy więc nadszedł wyczekiwany moment, całą paczką wlecieliśmy do dużego mieszkanka jednej z koleżanek, członkiń owej wyprawy, na tzw. kawkę i opowieści o Berlinie. Wszyscy się zebrali, by pogadać przy słonych paluszkach o wszystkim, tylko nie o muzyce. Cóż za tortury. Siedzenie i gadanie o niemieckich bombkach i choinkach. Interesowała mnie jedynie wiadoma przesyłka, i tylko strach w oczach, czy aby kobietki nie położyły tych płyt na gorący piec, który zajmował pokaźną część jednego z czterech pokoi owego 'mieszkanka'. Ale nie, nie, żadne z nich słodkie idiotki. Pomyślały. Mało tego, na dobitkę pomyślały jeszcze w przepięknym sklepie 'World Of Music', gdzie na okres zakupów przedświątecznych wymyślono akcję, każdemu klientowi jeden niechodliwy winyl gratis. Na chybił trafił. Mógł być album, czasem i maxi singiel. Rozdawano rzutem na taśmę. Mundi pomyślała, ja Andy'emu kupię ten tytuł, a inna dziewczyna drugi. Tym samym załapałem się na dwa 'smaczki'. Maxi czegoś takiego, o nazwie Permanent Waves, oraz Hector Bingert, taki jazz-saksofonista. Nie pamiętam, czy kiedykolwiek któregoś posłuchałem, ale wciąż szansa jest.
Okultystyczne "Headless Cross", a nawet w niemałym stopniu satanistyczne (sic!), to odosobnione w swej atmosferze dzieło Sabbs, za wyjątkiem okładki do "Born Again". Ale ja wtedy nie znałem tekstów, słuchałem tylko muzyki, a wyobraźnia podpowiadała inną literaturę. Obecnie uwielbiam takie wątki, nastroje, choć nie obstawiam się po żadnej ze stron, czy to wiary, czy niewiary. Także jakiegokolwiek boga czy szatana. Z mego przekonania wynika, iż nie ma niczego, ani żadnego z nich, więc nie róbcie sobie nadziei. Wyrwanych parę słów z "Black Moon" przyjemnie niepokoi: ...wraz z nastaniem Księżyca wschodzi Diabeł. Płacze, a moja krew się ścina. O nie, ciemność nigdy nie była tak czarna. Nie ma światła, nie ma dokąd pójść... Ciekawie jest również w "When Death Calls": ...kiedy śmierć wzywa, nie ma jutra, tylko zły dzień. Albowiem wierzę, że w duszach umierających żyje Szatan. Nie możesz umrzeć, dopóki on ci nie powie, że umrzesz i zabierze twą duszę... Zadedykujmy tę płytę wszystkim gnidom/obłudnikom pisiorom, zdradzającym swe żony, rozwodzącym się nawet kościelnie, a potem przed kamerami w łańcuszku za rączkę u Rydzyka.
Abstrahując jednak od tych abstrachujów zastanawia mnie, jaką okładkę dobierze wytwórnia dla "Obnażonego Krzyża". Bo były trzy wzory, z tego co pamiętam. Dwa mam na CD, ale winyl dzięki czerni i bieli był najefektowniejszy. Pozostałe mieliśmy z lekkim nasączeniem różu oraz fioletu. W sumie też okay.
Jeszcze muszę odnieść się do pozycji "Cross Purposes Live", początkowo wydanej jedynie w formie combo: CD + kaseta VHS. Jako, że mam, a jakże! , wkrótce w osobnym wpisie foto wraz z krótkim komentarzem.
Liczę wreszcie na utwór "Cloak And Dagger", którego załączono przed laty do picture LP "Headless Cross".

a.m.

"NAWIEDZONE STUDIO"

w każdą niedzielę od 22.00 do 2.00
na 98,6 FM Poznań lub afera.com.pl
(obecność nieobowiązkowa)