niedziela, 21 listopada 2021

zakupy w Rolling Stone'ie

Poprosiłem Sisterkę o poszukanie najnowszego kompaktu TDB. U nas nie ma, a przy okazji sprawdzę sobie kondycję i dobrodziejstwa Ameryki. W Chicago ostała się sieć Rolling Stone. Ela twierdzi, że jako jedyna. Dobrze więc przeszukać jej zasoby, co też zresztą wczoraj zrobiliśmy. Wideotelefon to jedno z dobrodziejstw naszych czasów, dzięki czemu można pochodzić po Rolling Stone'ie nie wychodząc z domu.
Sisterka znalazła interesujące mnie CD i z animuszem oznajmiła: "brachol zobacz, są dwie sztuki, wezmę obie". -- "Daj spokój, Sister, chcę jedną, na co mi dwie?" -- "Sprzedasz komuś". Dobre sobie, Eli wydaje się, że mojej muzyki ktoś w tym kraju jeszcze potrzebuje.
W Rolling Stone'ie przepych na półkach, ludzi też całkiem całkiem, no i sporo neonów. Tak tak, dobrze słyszycie, neonów. Takich w duchu dawnej naszej Adrii. Porządnie powyginane z nich loga Van Halen, Pink Floyd czy Smashing Pumpkins zapadają w pamięć. 
Nie mają na składzie wcale tak dużo winyli, jak można sądzić. Obecna im przychylność mocno przesadzona. Moda minie, wszyscy zatęsknimy za niezawodnymi CD. Na półkach dominują kompakty. Jest ich zatrzęsienie. Jednak, gdy poprosiłem Sisterkę o sprawdzenie najnowszych The Stranglers, padło jakże socjalistyczne: nie ma. I tu ciekawostka, Ela podeszła do pracownika sklepu, zarzuciła z akcentem, a tu... no proszę, wcale nie pan z obsługi działu, a Polak ochroniarz. Gdzie nas nie ma. -- "Brachol, szybko, co jeszcze chcesz, mów?" - pada zapytanie w wyraźnym pośpiechu. Sisterka tego dnia ma jeszcze w planach kilka miejsc, więc... No to co, nie ma Stranglersów, zatem nic więcej, wszystko inne mam. Tak na szybko nie wpadają żadne pomysły. Dopiero, gdy Siostrzyczka odpaliła automatika opuszczając przyRollingStone'owy parking, zaświtał we mnie rulon pragnień. Bo jednak kilka zaległości jest. Trudno, niech będą na poczet późniejszych poszukiwań. Nie wszystko trzeba mieć.
Podobno to ten sam sklep, w którym pod koniec lat osiemdziesiątych Elizabeth zdobywała dla mnie winylowe nowizny Def Leppard "Hysteria", Great White "One Bitten", Metallica "Master Of Puppets" czy Iron Maiden "Seventh Son Of A Seventh Son". Pierwsze trzy wciąż mam, z oryginalnymi naklejkami sklepu, jedynie Maideni, gdy zdobyłem pierwsze bicie CD, poszli w ludzi. Dzisiaj by już to nie przeszło, ale miałem taki niechlubny epizod. Gdy zdobywałem kompakt, winyl wylatywał z kolekcji. Poza tym, był jeszcze hazard - totolotek, pokerek. Też powyjeżdżało z ich powodu nieco płyt. Dobrze, że zorientowawszy się z ubytków, w końcu rzuciłem diabelstwo. Od lat nie wyprzedaję podarków, w ogóle nie ma niczego, co byłoby warte uszczuplania kolekcji. Oczywiście winylowych "Seventh Son..." z czasem dokupiłem (i do dzisiaj stoi na półce oryginalnie zalakowane, ponieważ w obrocie trzy edycje CD - w tym jedna Japan), lecz to już nie to samo. Liczyłby się tylko pierwszy zdobyty egzemplarz. Ten z pierwszego US pressu, od Sisterki. 

Na dzisiaj dużo dobrego grania w moim Nawiedzonym Studio. Wspomnę m.in. o zmarłych ostatnio, gitarzyście Andrzeju Urnym oraz fotografie Micku Rock. Miejcie Kochani czuja, start o 22-giej na 98,6 FM Poznań lub afera.com.pl
Do usłyszenia ...

a.m.