Tinie Turner na barometrze życia właśnie wycisnęło 82 lata. Wielka kariera, jedyne takie śpiewanie, bujny życiorys. I pomyśleć, że już przy "Private Dancer" mówiono o niej babcia. Wszystkiego najlepszego!
Adele przedświątecznie wyrolowała wielu wykonawców. Ostatnio tłocznie winyli realizowały głównie jej potężne zlecenie (pół miliona egzemplarzy), dotyczące najnowszego, przed tygodniem wydanego albumu. Poskutkowało surowcowymi brakami oraz licznym odmowom innym artystom. Wobec powyższego, w socialmediach pojawia się mnóstwo złośliwych przytyczek bijących w Adele. Głównie memy filmowe, w których sklepy płytowe na całym świecie zawierają na półkach jedynie najnowsze albumy Adele. Nie ma innej muzyki, jest tylko ta. Przy okazji sprawdziłem, i fakt, w naszych empikach oraz mediamarktach, już od wejścia atakują standy plus bogate wystawki z najnowszą Adele. Półki się uginają pod ciężarem obficie wyeksponowanych kompaktów oraz winyli. Nie da się w żaden sposób tego przeoczyć.
Mnie jeszcze zaszczyt posłuchania tej płyty nie przypadł, za to przeczytałem jakąś recenzję, w której autor zauważył intymny, niekiedy nawet wylewny charakter dzieła, natomiast od strony muzycznej brak przebojów. Oczywiście najlepiej przekonać się samemu.
W najbliższą niedzielę na moim fm zrecenzuję najnowszą kompilację Grzegorza Kupczyka. Rzecz wydaną z racji jego scenicznej czterdziestki. Obiecuję szczerze, a mogę sobie na to pozwolić, ponieważ płytę kupiłem. Nie została mi podarowana czy podsunięta za darmo w celu tylko przychylnego o niej nawijania. Inna sprawa, iż otrzymywane od artystów bądź ich wydawców egzemplarze recenzenckie, tylko kłopoczą. Nie dają lekkości wypowiedzi, a wręcz przymuszają do pochlebstw. A ja nie lubię, gdy coś muszę, albo mi wypada. Mój kodeks nakazuje tylko z rytmem sumienia. I tak też zajmiemy się Kupczykiem, obiecuję.
a.m.