wtorek, 15 czerwca 2021

raport z krainy, gdzie futbol nie rośnie

Nie jest mi do śmiechu po tym, co wczoraj wydarzyło się w Sankt Petersburgu. I nikłe pocieszenie, że Rosja czy Turcja na inaugurację Euro wypadły równie żałośnie. To są jakieś jajca, bo o żadnej klątwie mowy być nie może. Po raz kolejny start w dużej imprezie z pełnymi gaciami strachu. Ale nie dość, że ofermy przerypały z niżej notowaną Słowacją, to jeszcze wedle polskiej tradycji obowiązującej na początku każdego turnieju, zrobiły to bez stylu, bez koncepcji, bez klasy. I zwyczajnie, tak po ludzku, nie stać prostaków na podziękowania dopingującej ich na stadionie publiczności, która na bilety wydała kupę forsy, że o przemierzeniu sporej odległości nie wspomnę.
Fatalny Lewandowski (a ja sobie kupiłem długopis z jego nazwiskiem - miał przynosić szczęście), Krychowiak kretyńsko nieodpowiedzialny, a Szczęsny, jakby go w ogóle w bramce nie było. Cała reszta równie bezbarwna, jałowa, jak ta polska niedoprawiona kaszana. Znowu masa bezradności i to stylowe dla nas długie rozgrywanie piłki w środku pola. Nie cierpię tego w Lechu Poznań, a jak widać zaraźliwe.
Brak pasji, brak czucia piłki, jedna wielka męka. Zaskoczenia, błyskawiczne podejmowanie szaleńczych decyzji, które bywają solą futbolu, to nie może być przypadłość kopaczy z rejonu umiarkowanego klimatu i chłodnego położenia geograficznego. Ten futbol idealnie pasuje do polskich pomarszczonych czół, do codziennych pretensji, frustracji, do tego ogólnego polskiego na wszystko i wszystkich wkurwienia. Do podziałów i napuszczania się wzajemnego. Do narodu, w którym codzienny uśmiech sprzedaje się jedynie spod lady. No i ci nasi gwiazdorzy, w tego wszystkiego rytmie strzelają równie trafne fochy. Jedyne, w co trafić potrafią.
Przerypaliśmy z cieniutką Słowacją jak frajerzy, to teraz oczywiście poobrażamy się na wszystkich. Nie podejdziemy więc do dziennikarzy porozmawiać, posypać głów popiołem, tylko jak tchórze pryśniemy do szatni. Jedynie dwóch/trzech śmiałków podejdzie pod mikrofony TVP, no bo ktoś musi pogadać z telewizją mającą wyłączność do praw transmisyjnych. Ach, jakie to słabe. Kolejny przejaw polskiej beznadziei, ale i dowód na poparcie mojego wczorajszego w temacie chamstwa wywodu.
Mamy trenera, którego stać jedynie na pokonanie Andory. Co za strateg. Niepojęte. Przegrywamy z każdym, albo co najwyżej po gryzieniu trawy zremisujemy. Towarzyskie przed mistrzostwami, ledwie zremisowane potyczki z Rosją i Islandią, dawały dobre pojęcie, na czym stoimy, a jednak człowiek głupi i się łudził. Jak tylko zobaczyłem, co Włochy zrobiły z Turcją, a Belgia z Rosją, pomyślałem, do domu. Jak najszybciej, pakujcie toboły i do swoich laluniek. Ale szansy nie wolno odmawiać nikomu, nawet tym naszym łapciuchom, choć wiedziałem, że przerypią. Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem słaliśmy sobie z kumplami smsy, w których nie pozostawiałem złudzeń. Oberwałem od kilku z nich, od wszystkich niepoprawnych patriotów za tę moją niewiarę. Co tam, obrywam przecież na co dzień, zahartowany jestem. I nie liczcie na cuda, z Hiszpanią oraz Szwecją nie wydusimy nawet bąbelka. Tradycji musiało stać się zadość - pierwszy mecz, meczem otwarcia, drugi - o wszystko, trzeci - o honor. Lecz trudno nawet marzyć o honorze, skoro jest on w rękach zwykłych piździelców, utytłanych złotem, futrami i obrzydliwie drogimi furami, na które zarobili naszą niepoprawną w nich wiarą. A tak po prawdzie, naszym najczystszej krwi frajerstwem. Przez takich patałachów nasz futbol jest zgniły moralnie. Pomału zmykam, właśnie spoglądam na czas i widzę, że polski piłkarski zegar spóźnia się o kilkadziesiąt lat.

a.m.