W minioną sobotę na kilka godzin zamarło zimno. Wyszło słońce, a rtęć w termometrach poszybowała do ponad dwudziestu stopni. Na ulicach pojawiły się chmary stęsknionych najpiękniejszą porą roku, przez co codzienna nachalna szarzyzna popadła w kolorowe szmatki przechodniów, a niejednokrotnie jeszcze krótsze rękawy i nogawki. Zrodził się najpiękniejszy dzień od bitego półrocza. Niestety, było to tylko wiosenne mrugnięcie okiem, dziś śladu po tym. Co tam dzisiaj, gdy tylko nastał sobotni zmrok, było po zawodach.
W ubiegłym tygodniu miałem przybyszy z zagranicy. Odwiedzili mnie Czytelnik Blogu Nawiedzonego (a w dawnych latach nawet słuchacz) Pan Piotr, który pewien czas temu osiadł gdzieś w peryferyjnej części Walii, oraz mieszkający w Glasgow Pan Krzysztof. Ten drugi, wraz ze swą Żoncią (domyślam się Jadwinią), od lat słuchają mych audycji. No właśnie, a na dodatek Pani Jadwinia również prowadzi bloga. Co prawda niemuzycznego, ale w 2016 roku napisała w nim o mnie - a konkretnie o Nawiedzonym Studio. Celem zapewnienia, Pan Krzysztof podesłał link, za co dziękuję, a samej Pani Jadwini ślę specjalne podziękowania za przemiły tekst. Chętnie bym się nim nawet pochwalił, lecz skrywa on w sobie również kilka słów na temat mej zawodowej profesji, a że ta do chwalebnych nie należy, więc... niech pozostanie jak jest.
Moja latorośl Tomek, zamówił niedawno dla mnie pewne CD ze strony discogs.com. A proszę dać wiarę, iż daje się z niej sprowadzać naprawdę ciekawe, a niejednokrotnie ultra rzadkie płyty. To takie Allegro, z tym, że na cały świat. I chyba ostatnio sporo popularniejsze od zastygłego ebaya. Upolowałem na owym discogsie poszukiwaną latami rarytasową płytkę, a że jej finalna cena, już z kosztami przesyłki, była bita pod próg skromnej stówki, tak też nie namyślając się zbytnio przypieczętowałem jej los. Zdziwiłem się także, że już po niespełna tygodniu wylądowała u mnie. Solidny sprzedający - pomyślałem. Szczególnie mając na uwadze rodzime Allegro, nagminnie okupowane przez "profesjonalistów", którzy po tygodniu od zakończenia aukcji dopiero zabierają się za pakowanie.
Moja paczuszka na szczęście z pominięciem nadętych allegrowiczów przemierzyła kawał świata, a jednak i w tym przypadku, owe szczęście także nie trwało długo. Coś podejrzanego w zdobycznym egzemplarzu było od samego początku, i nie przyjrzałbym rześko sprawie uważniej, gdyby nie przymusowa wymiana pudełkowej trei. Wiadomo, koperta bąbelkowa, to coś musiało strzelić. Na szczęście, nie płyta, ni nawet ogólne pudełko, jednak ząbki szlag trafił. Mam ich na szczęście odpowiednio w zapasie, gdyż tak na prawdziwego płytowego zbieracza przystaje. Podnoszę więc nożykiem środkową część pudełka, tej, na której osadzone CD, a pod nim, zamiast wbity w pudełkowe tworzywo jednolity rewers okładki, wszystko się rozsypuje. Skrzydełka niespojone z resztą, a na dodatek papier śmierdzi typowym fotograficznym. Sprawdzam zatem książeczkę, a ta dokładnie z tego samego metra. No to na dobitkę biorę pod słońce samo CD, i aż mnie zmroziło - zwyczajny CD-R, na który doklejono nadruk - wykonany na domowym sprzęcie. Aby nie przynudzać, samoróbka o łącznych kosztach 3-5 złotych, lecz opchnięta takiemu frajerowi, jak ja, za blisko stówę. Poszła więc odpowiednia korespondencja, i teraz zobaczymy, czy gość faktycznie nie wiedział co sprzedaje i odda forsę, czy... Także Kochani uważajcie. Jak widać, nie tylko Polak na domowym gruncie cwaniaczy. Nasze patenty pomału przechwytuje cały świat.
A świata nie zmienimy, lecz... patrz niżej.
Andrzej Masłowski
"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
na 98,6 FM Poznań
"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"
==================================
Grupa na Facebooku:
"Nawiedzone Studio - Słuchacze"
W ubiegłym tygodniu miałem przybyszy z zagranicy. Odwiedzili mnie Czytelnik Blogu Nawiedzonego (a w dawnych latach nawet słuchacz) Pan Piotr, który pewien czas temu osiadł gdzieś w peryferyjnej części Walii, oraz mieszkający w Glasgow Pan Krzysztof. Ten drugi, wraz ze swą Żoncią (domyślam się Jadwinią), od lat słuchają mych audycji. No właśnie, a na dodatek Pani Jadwinia również prowadzi bloga. Co prawda niemuzycznego, ale w 2016 roku napisała w nim o mnie - a konkretnie o Nawiedzonym Studio. Celem zapewnienia, Pan Krzysztof podesłał link, za co dziękuję, a samej Pani Jadwini ślę specjalne podziękowania za przemiły tekst. Chętnie bym się nim nawet pochwalił, lecz skrywa on w sobie również kilka słów na temat mej zawodowej profesji, a że ta do chwalebnych nie należy, więc... niech pozostanie jak jest.
Moja latorośl Tomek, zamówił niedawno dla mnie pewne CD ze strony discogs.com. A proszę dać wiarę, iż daje się z niej sprowadzać naprawdę ciekawe, a niejednokrotnie ultra rzadkie płyty. To takie Allegro, z tym, że na cały świat. I chyba ostatnio sporo popularniejsze od zastygłego ebaya. Upolowałem na owym discogsie poszukiwaną latami rarytasową płytkę, a że jej finalna cena, już z kosztami przesyłki, była bita pod próg skromnej stówki, tak też nie namyślając się zbytnio przypieczętowałem jej los. Zdziwiłem się także, że już po niespełna tygodniu wylądowała u mnie. Solidny sprzedający - pomyślałem. Szczególnie mając na uwadze rodzime Allegro, nagminnie okupowane przez "profesjonalistów", którzy po tygodniu od zakończenia aukcji dopiero zabierają się za pakowanie.
Moja paczuszka na szczęście z pominięciem nadętych allegrowiczów przemierzyła kawał świata, a jednak i w tym przypadku, owe szczęście także nie trwało długo. Coś podejrzanego w zdobycznym egzemplarzu było od samego początku, i nie przyjrzałbym rześko sprawie uważniej, gdyby nie przymusowa wymiana pudełkowej trei. Wiadomo, koperta bąbelkowa, to coś musiało strzelić. Na szczęście, nie płyta, ni nawet ogólne pudełko, jednak ząbki szlag trafił. Mam ich na szczęście odpowiednio w zapasie, gdyż tak na prawdziwego płytowego zbieracza przystaje. Podnoszę więc nożykiem środkową część pudełka, tej, na której osadzone CD, a pod nim, zamiast wbity w pudełkowe tworzywo jednolity rewers okładki, wszystko się rozsypuje. Skrzydełka niespojone z resztą, a na dodatek papier śmierdzi typowym fotograficznym. Sprawdzam zatem książeczkę, a ta dokładnie z tego samego metra. No to na dobitkę biorę pod słońce samo CD, i aż mnie zmroziło - zwyczajny CD-R, na który doklejono nadruk - wykonany na domowym sprzęcie. Aby nie przynudzać, samoróbka o łącznych kosztach 3-5 złotych, lecz opchnięta takiemu frajerowi, jak ja, za blisko stówę. Poszła więc odpowiednia korespondencja, i teraz zobaczymy, czy gość faktycznie nie wiedział co sprzedaje i odda forsę, czy... Także Kochani uważajcie. Jak widać, nie tylko Polak na domowym gruncie cwaniaczy. Nasze patenty pomału przechwytuje cały świat.
A świata nie zmienimy, lecz... patrz niżej.
Andrzej Masłowski
"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
na 98,6 FM Poznań
"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"
==================================
Grupa na Facebooku:
"Nawiedzone Studio - Słuchacze"