Warto popatrzeć w Gwiazdy, oderwać się od ziemskiego zgiełku, szarego rytmu dnia. Trzeba zostawiać za sobą nieprzyjazne miejsca, niechciane persony... Wszechświat, choć naznaczony eksplozjami supernowych, czarnymi dziurami oraz głównie pokrytymi zmarzlinami lub wulkano-burzowymi planetami, wydaje się uczciwszy, niezaśmiecony, spalinami niezasmrodzony, a jednocześnie fascynujący. Jakże do takich okoliczności powinna przypasować nam piosenka "Sleeping Satellite". Fakt, jak najbardziej ziemska, za to z rozmarzeniem sięgnięcia Gwiazd.

Tasmin Archer - nastrojowa, czarnoskóra, poprockowa Angielka; nie dokonała zbyt wiele, bo tych płyt nagrała ze trzy, może cztery, nieważne, ile, skoro w repertuarze trzyma jeden ponad wszystko skarb, jak spowite kosmiczną aurą "Sleeping Satellite". Rzecz z albumu "Great Expectations". Nawet z lekka lubianego u nas. Zmierzch tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego drugiego roku, początek moich dobrych chwil za ladą w pewnym jeżyckim składzie z kompaktami. To było poważne zadanie naprowadzać spragnioną dobrej muzy klientelę na właściwą drogę, oszczędzając chybionych eksperymentów. Wtedy jakże często dołączałem przysłowiowy paragon do "Great Expectations". Nie mieliśmy kasy fiskalnej, więc paragony były tylko na życzenie. Wypisywane odręcznie. Rzadko komu zależało, więc jeden bloczek kwitów starczał na rok. Inne czasy, papierologia na bok, więcej zaufania. Każdy mnie znał, w razie czego sprawy załatwiało się na gentlemen's agreement. No chyba, że ktoś bez ogłady zrypał płytę i próbował wmówić, że nawet nie dosłuchał końca. Ale tak zdarzyło się raz, góra dwa.
Tasmin Archer - jej śpiewanie lśniło, a jesienią otulało niczym ciepły koc. Lubiłem teledysk. Wtedy tv nadawało mało reklam, więc pomiędzy programami starczało czasu na jakiś klip. "Sleeping Satellite" widziałem ze sto razy, podobnie jak Procol Harum "The Truth Won't Fade Away".
Leniwa, rozmarzona w gwiazdach ballada "Sleeping Satellite", od zawsze dobrze na mnie działała. Lubię śpiewanie Tasmin, lubię tę melodię, ma u mnie specjalne względy, doceniam aranżację i cały ten gwiazdozbioru nastrój: "czy to dobry pomysł, byśmy sięgnęli Gwiazd?" - zdaje się poddawać w wątpliwość Tasmin. A jakie urocze klawisze, prawda? Szkoda jedynie, że nie rozbudowano gitary. Gdzieniegdzie próbuje się przebić, ale widać, że dla producenta (petshopboysowego Juliana Mendelsohna) nie była najważniejsza.
Piosenka od razu poszła na albumowe dzień dobry. Nikt nie czekał, niczego nie przeciągał, bo i po co dawać ją jako czwartą czy piątą. Najlepsze od razu, już na wstępie. O tak, płyta musi uderzać od razu. Amerykańscy didżeje przesłuchiwali tylko pierwsze trzy piosenki, jeśli nic ich nie ruszało, płyta lądowała w koszu. Gdyby więc komuś przyszło zapisać taki kawałek jako czwarty, koniec, po piosence. Ale andy jest wytrwały i zawsze słucha do końca, więc nie ma mowy, by przegapić jeszcze "Somebody's Daughter". Kolejna wyśmienita piosenka, choć o kompletnie innym charakterze. Dynamiczniejsza, z wyraźną riff'gitarą, także dobrą, aczkolwiek poprockową melodią. Tylko Niemcy poznali się na niej, tak też chyba jedynie u nich na singlu - "... daj mi miejsce do oddychania, bo bywają chwile, kiedy czuję, że mogłabym utonąć bez wody. Daj mi czas i możliwość ujrzenia przynajmniej jednego snu, który byłby moim...".
Oto płyta sprzed nieco ponad trzech dekad, czyli z cienkiej linii życia, z granicy pomiędzy pąkami a żółtymi liśćmi.
P.S. Jutro w Polskim Radio Poznań gramy z Mariuszem Kwaśniewskim od dwudziestej pierwszej. Szanowny Kolega pierwsze półtorej godziny, ja kolejne.
andy
"USPOKOJENIE WIECZORNE"
w każdy poniedziałek od 22.07 do 23.00
na 100,9 FM Poznań (Polskie Radio Poznań) lub radiopoznan.fm
"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od 22.00 do 2.00
na 98,6 FM Poznań (Radio Afera) lub afera.com.pl