niedziela, 27 grudnia 2020

ROB MORATTI "Paragon" (2020)

 


 

 

ROB MORATTI
"Paragon"
(AOR HEAVEN)

****

 

 

Ten trochę niespełniony melodyjno-rockowy Kanadyjczyk od pewnego czasu jest coraz bardziej uznaną postacią w swej branży, jednak dopóki nie zastąpił w Sadze będącego na moment w odwrocie Michaela Sadlera, jego rozpoznawalność długo była wręcz niewyczuwalna. Rob Moratti to jednak ambitny facet i trochę taki mający wielki apetyt na sławę atencjusz, pomimo iż wciąż stołuje się w barach szybkiej obsługi. Jak dotąd na jego korzyść nie zmieniła owego faktu zaplanowana na szeroki rozgłos płyta z coverami Journey, ani przygoda ze wspomnianą Sagą, co też kilka klawych albumów autorskich. I zapewne niewiele zmieni też najnowszy "Paragon", zawierający bez odstawiania stopy koherentny zbiór rajcownych rock-numerów, albowiem w dzisiejszym showbusinessie takie granie to przecież żaden blockbuster. Nie sądzę też, by horyzontowi atrakcji dopomogli, Whitesnake'owo/NightRangerowy Joel Hoekstra (dla sprawy wyrzeźbił tu aż pięć gitarowych solówek) czy zaproszony w gościnę niedawny kompan z Sagi, Ian Crichton, którego gitarowa solo maestria do fantastycznego "Bullet Proof Alibi" stanowi za prawdziwy ornament drugiej albumowej części. Ale warto zaznaczyć, iż w skład podstawowego kwartetu wchodzi też wcale nie mniej utytułowany basista Tony Franklin - ten od Blue Murder czy The Firm. Jego elokwentne napinanie strun trzyma w ryzach nieźle podkręcone wobec całości tempo, jednocześnie określając wyzbyty nudy kierunek działań. No, ale jeśli grało się u boku Jimmy'ego Page'a, Paula Rodgersa czy Johna Sykesa ...

Na nieomyłkowo sporządzonym "Paragon" nie ma rzeczy zbędnych, są tylko dobre lub jeszcze bardziej chwytliwe numery. Moim niekwestionowanym faworytem, przyozdobione niedającym się wymknąć z pamięci riffem Torbena Enevoldsena (tego od Acacia Avenue) oraz smakowitym solo Joela Hoekstry "Remember" (cóż za refren!), ale też cała depcząca mu po piętach plejada równie żywiołowych killerów, z "Drifting Away", "Stay Away", "Break The Chains" i wspomnianym "Bullet Proof Alibi" na czele. Dobija do nich również, zionąca symfonią przyjemności, podrasowana nieusypiającym tempem ballada "Where Do We Go From Here" - i tylko szkoda, że w tym zestawie osamotniona.

A.M.