czwartek, 10 grudnia 2020

JOHN FOGERTY "Fogerty's Factory"



 

 

JOHN FOGERTY
"Fogerty's Factory"
(BMG)

***

 

 

"Fogerty's Factory" nie tylko stanowi za ukłon w stronę 50-letniego albumu Creedence Clearwater Revival "Cosmo's Factory", ale to także nazwa tymczasowego familijnego zespołu Johna Fogerty'ego, jaki powstał w czasach trwającej właśnie pandemii. Zasilają go: John Fogerty, plus jego pełnoletnie dzieciaki; 18-letnia Kelsy, 27-letni Tyler oraz 28-letni Shane. Do tego dochodzi zabawna okładka, będąca mrugnięciem oka właśnie w kierunku "Cosmo's Factory". I z nią rodzina Fogertych chyba najbardziej się naharowała. Bo, o ile na dawnym klasyku muzycy CCR odpoczywali w sali prób, przez co na przednią szatę wybrano po prostu jedną z naprędce ustrzelonych fotografii, o tyle współczesne sprokurowanie czegoś na tamtego modłę okazało się wyzwaniem nie lada. Trzeba było od jednego z sąsiadów pożyczyć stosowny rower, dobrać do odtworzenia dawnej aury pomieszczenia odpowiednich kolorów i tła, a i też poszukać innych potrzebnych rekwizytów. Jednak, pomimo zręcznej okładki i sugestywnego tytułu, "Fogerty's Factory" nie ma nic więcej wspólnego z płytą "Cosmo's Factory". Nie jest to żadna jej replika, mało tego, nie znajdziemy tu nawet jednej z niej wywodzącej się kompozycji. W zamian zaś otrzymamy trochę piknikowe granie, choć cały czas trzymające fason innych country/folk-rockowych przebojów CCR ("Have You Ever Seen The Rain", "Proud Mary", "Tombstone Shadow", "Bad Moon Rising" czy "Fortunate Son") plus drugie tyle zaczerpnięte z solowego poletka Fogerty'ego ("Centerfield", "Don't You Wish It Was True", "Hot Rod Heart", "Blue Moon Nights" i "Blueboy"), a do tego jeszcze scoverowane - w ich przypadku nawet z odpowiednimi kowido-politycznymi prelekcjami - "Lean On Me" Billa Withersa oraz "City Of New Orleans" Steve'a Goodmana.

Album ciekawostka, którego nie należy traktować śmiertelnie serio. To tylko dobra na odizolowaniu od reszty świata zabawa, ale też w pewnym sensie obraz przepełniony nadzieją. Fajnie, że byłego szefa CCR w okresie wiosny i lata br. naszła chęć pogrania tak utytułowanej przecież muzyki, i to w kręgu najbliższych, dla których zazwyczaj brakuje czasu, gdy harmonogram koncertów oraz sesji studyjnych wymusza inną rzeczywistość. Chwała więc za każdy tego typu ruch, szczególnie w obecnej katastrofalnej sytuacji koncertograficznej.




A.M.