wtorek, 18 marca 2014

WOJCIECH KORDA i jego goście - 17.03.2014, Poznań, Centrum Kongresowo-Dydaktyczne

Idąc do gustownej sali koncertowej w Centrum Kongresowo-Dydaktycznym przy ul. Przybyszewskiego, byłem przekonany, iż koncert jubilata Wojciecha Kordy potrwa góra ze dwie godziny. Okazało się, że z niewielką ok. kwadransową przerwą zainstalowaną gdzieś w granicach środka przedstawienia, całość trwała jeszcze raz tyle.
Nigdy nie byłem big-beatowcem, w czym trochę usprawiedliwia mnie mój wiek (wciąż jestem jeszcze przed pięćdziesiątką), ale i jakoś nie do końca wyczuwałem magii tego naszego r'n'rolla, o pardon - big beatu. Poza tym, nie przepadałem raczej specjalnie za naszymi "kolorowymi" grupami, typu: Niebiesko-Czarni, Czerwono-Czarni czy Czerwonymi Gitarami. Być może z racji konfliktu pokoleń, nie ujmowała mnie liryka powyższych, a także sama muzyka wydawała się nieco do tyłu w stosunku do Beatlesów, Stonesów, Byrdsów, itp ... Choć tu muszę się przyznać do pewnej sympatii względem nieco późniejszych Czerwonych Gitar - ze szczególnym uwzględnieniem melancholijnego okresu z Sewerynem Krajewskim - z naciskiem na fantastyczny longplay "Port Piratów". Ale to inne lata, nie mające przecież nic wspólnego z dzisiejszym koncertem.
Wojciech Korda, to bardzo ciekawa postać na naszej muzycznej scenie. Postać, którą należy szanować, a dorobek artystyczny znać. Poza tym, już tak nieco abstrahując, artysta jest ojcem Ani Rusowicz, którą wielbię, o czym dobrze wiedzą Czytelnicy tego bloga, jak i Słuchacze "Nawiedzonego Studia".
Dzisiejszy koncert był okazją do ukoronowania 50-lecia pożycia artystycznego oraz 70-lecia urodzin maestra. Kilku zaprzyjaźnionych ludzi postanowiło wraz z jubilatem zorganizować specjalny show, na którym to stawiła się w większości młodzież tamtych lat, co w efekcie spowodowało, iż ja sam poczułem się niezwykle młodo. A coś takiego nie przytrafiło mi się już od dobrego ćwierć wieku. Aby jednak nie było tak hola hola, pragnę dodać, iż na solidnie wypełnionej sali nie obyło się także bez osób naprawdę bardzo młodych - nawet takich, dla których Nirvana czy Prodigy, to już dziadki.
Na scenie rozstawiona perkusja, organy, gitary, a także stół z białym obrusem i smakowicie wyglądającym tortem, którym opychali się jedynie zaproszeni goście i organizatorzy. Niektórzy nawet jedząc więcej, niż po jednym kawałku.
Najpierw podkład poleciał z taśmy, Pan Wojciech zaśpiewał do niego na samo dzień dobry, a później także zasiadł do tortu, nieprzerwanie przez dobrych kilkadziesiąt minut przeżuwając jego uroki.
Na scenie zaczęli co rusz pojawiać się przeróżni goście - mniej lub bardziej znani. Niektórzy tylko grali (grupa Black Night), inni wspominkowo z Panem Wojtkiem opowiadali (Hanna Klenczon - siostra Krzysztofa Klenczona), bądź śpiewali z dedykacją dla byłego muzyka Niebiesko-Czarnych (m.in. Julka ze szkoły nr 4 w Swarzędzu, Jan Zieliński - to chyba ten z Bolter, czy Marta Nowakowska, która wraz z gitarzystą Mr Zoob - Przemysławem Śledziem, wykonała m.in "The House Of The Rising Sun"). I tak sobie brnął ten koncert w miłej, wręcz rodzinnej atmosferze, gdzie poszczególne kompozycje przeplatano anegdotami i ciekawostkami, w czym prym wiódł konferansjer dzisiejszego wieczoru - Krzysztof Wodniczak. Oj, dostało się z jego ust naszym poznańskim włodarzom, którzy nie zauważyli jubileuszu Wojciecha Kordy. Szczególnie gorzkim tonem Pan Wodniczak obdarował naszego Prezydenta Grobelnego. No tak, Prezydent Komorowski wręczył Złoty Krzyż Artyście, a Prezydent Mojego Miasta wolał nie tracić kolejki u fryzjera. 
Na scenie pojawił się także Jarosław Królikowski. I to w repertuarze swojego ulubieńca Czesława Niemena. Muzyk przyodziany w odpowiedni kapelusz, okulary, a i efektownie wyszywane wdzianko, zaśpiewał m.in: "Czas jak Rzeka" czy "Dziwny jest ten Świat".
Chwilę później nastąpiło na żywo telefoniczne połączenie z aktorką Magdą Zawadzką, która życzyła Panu Kordzie samych naj naj naj ...
Teraz już Gości ciąg dalszy, bowiem po chwili na scenie zamontowali się Żuki z Bydgoszczy, no i dali czadu. Rozruszali publikę zdrowo. Zagrali spory set Beatlesów ("All My Loving", "Lady Madonna", "Get Back", "Back in the U.S.S.R.", "Come Together" i na zakończenie "Hey Jude", choć chwilkę wcześniej jeszcze Klenczonowskie "Latawce z moich stron"). Grupa fajnie zabrzmiała i jako pierwsza tego wieczoru zagrała iście r'n'rollowo.
Wojciech Korda, aby nie być dłużnym, po chwili także pojawił się na scenie, i w towarzystwie sekstetu (dwa razy klawisze, dwie gitary, bas + perkusja), wziął się wreszcie do roboty, przez co poleciało m.in: "Hej tam w dolinie", "Niedziela będzie dla nas", "Przyszedł do mnie blues", "Są takie łzy niepotrzebne", a także wiązanki rock'n'rollowych szlagierów: "Roll Over Beethoven", "Shake Rattle And Roll", "Hound Dog", Great Balls On Fire", ponownie Beatlesowskie "I Saw Her Standing There" czy Presleyowski "Jailhouse Rock". Jeszcze trochę wcześniej, tak pod koniec pierwszej części koncertu, muzyk zaśpiewał nową piosenkę (w słowach podkreślając barwy niebiesko-czarne), która niebawem powinna ukazać się na jego nowej płycie.
Po takiej dawce hitów, spora część publiczności uznała, że to już koniec i zaczęła opuszczać salę. Od razu na to zareagowali Krzysztof Wodniczak, Wojciech Korda i kilku innych gości, którzy wręcz nakazali powrót ludowi na swoje miejsca, zapowiadając kolejnego gościa, a i przy okazji jedną z gwiazd wieczoru - Dariusza Kozakiewicza - obecnie gitarzystę Perfectu, a w przeszłości muzyka Test, Breakout, a i współpracownika Wojciecha Kordy czy Haliny Frąckowiak - która to artystka także miała zaszczycić swą osobą dzisiejszą uroczystość, lecz niestety dosłownie chwilkę wcześniej zaniemogła.
Z Dariuszem Kozakiewiczem nasz jubilat wykonał "Hey Joe" - z rep. Jimiego Hendrixa, a na już absolutny sam koniec na scenie pojawili się wszyscy goście, wspólnie grając i odśpiewując "(I Can't Get No) Satisfaction" - Rolling Stonesów. I to było godne zakończenie, albowiem publiczność
domagała się jeszcze jakiegoś bisu, co wprawiło nieco w zakłopotanie wszystkich muzyków, którzy nie przewidzieli takiego scenariusza, nie bardzo wiedząc co jeszcze by tu zagrać. Wyręczył ich w tym Pan Wodniczak, który stwierdził, że nie ma już nic lepszego na zakończenie jak "Satisfaction", przez co nie ma sensu już niczego na siłę poprawiać. I to był naprawdę koniec. Później już tylko odbiór kurtek z szatni oraz auta z drogiego niewyasfaltowanego parkingu (15 zł) , no i do domu ... To był fajny koncert. Przyjemnie było w nim uczestniczyć. Najlepszego Panie Wojtku !!!





Andrzej Masłowski


RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
(4 godziny na żywo!!!)

===============================

"BLOG NAWIEDZONEGO"
oraz
"BLOG TYLKO O PŁYTACH CD i LP"