czwartek, 6 marca 2014

tuż przed katastrofą na Gibraltarze

Na piłce nożnej najlepiej się znają ci, którzy z reguły jej nie oglądają. A gdy wynik naszych orląt do tego jeszcze jakiś szczególnie zły, to znają się nawet bardziej. Znam takich. No i to późniejsze poprawianie sobie humoru zwycięstwami Kamila, bądź Justyny. Tak, jak gdyby to kogokolwiek poza nami w ogóle interesowało. Pomyślcie Państwo, na ile emocjonowały przeciętnego Polaka biegi narciarskie, zanim Justyna Kowalczyk zaczęła w nich odnosić sukcesy. Mało tego, głowę daję, że gdyby dzisiaj zrobić sondę uliczną z zapytaniem - kogo oprócz Justyny i Marit potrafimy wymienić z imienia i nazwiska, to efekt byłby równie opłakany jak ten wczorajszy nasz popis ze Szkotami na Narodowym.
Już tak to jest, że na świecie liczy się tylko futbol, no i powiedzmy, że jeszcze w Skandynawii i kilku innych krajach (USA, Kanada) hokej, no i te dziwne sporty już w samej Ameryce, włącznie z tą rąbniętą koszykówką, którą wymyślono, by co piętnaście sekund wpadał jakiś gol, bo durny Amerykanin jeszcze przyśnie i mu głowa wpadnie w musztardę od hamburgera.
Dlatego, jeśli istniejesz w futbolu, istniejesz w sporcie. Dopiero wówczas wszyscy mówią o tobie, darzą szacunkiem, czapki na widok unoszą i w pas się kłaniają. I pomyśleć, że niegdyś na hasło "polski futbol", Grekom czy Amerykanom w gardle stawał gul, bo oni wiedzieli, że za lata świetlne nawet nas nie dogonią. Jakże się mylili.
Jako dzieciak byłem na zrujnowanym już dzisiaj Stadionie im. 22 Lipca, na towarzyskim Polska-USA. Dołożyliśmy im 7:0. I nikt nie mówił, że za dużo. Nawet się zbyt bardzo nie cieszyłem, bo cóż to było to USA, które u siebie rżnęło wszystkich na punkty jakąś jajowatą piłką, a ta okrągła plątała im się tylko pod nogami. Ale wyrobili się. Dzisiaj to nam okrągła piłka przelatuje pod jajami.
Pamiętam jaki zawód mi sprawił na tym Stadionie (też byłem) mecz z Finami. Wygraliśmy tylko 3:0. Wychodziłem z moim Tatą z niedosytem, bo w tamtym czasie trzy gole, to Polacy potrafili wbić Argentynie, a chwilę później jeszcze dobrym Belgom czy Francuzom. Dzisiaj z mizerną Szkocją nie potrafimy wbić choćby jednego, jakiegokolwiek, nawet najbardziej przypadkowego. Za chwilę eliminacje i powtórka z rozrywki. Bo z tym "nawałkowatym" trenerem niczego nie osiągniemy. To, że Pan Nawałka przez chwilę trzymał formę z Górnikiem Zabrze, uznaję za przypadek i szczęście boskie dla tego klubu. Nie ma Nakoulmy i nie ma zwyżkowego Górnika. No, ktoś inny rzeknie zapewne, że to sprawka Nawałki. Jedno licho.
Gdy patrzę na tych naszych łapciuchów, zastanawiam się, czy choć poradzą sobie w grupie z Gibraltarem. U siebie być może, ale tam to może dojść do katastrofy.


Andrzej Masłowski


RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
(4 godziny na żywo!!!)

===============================

"BLOG NAWIEDZONEGO"
oraz
"BLOG TYLKO O PŁYTACH CD i LP"