sobota, 15 sierpnia 2020

przegląd wydarzeń - odeszli PETE WAY (7 VIII 1951 - 14 VIII 2020) i EWA DEMARCZYK (16 I 1941 - 14 VIII 2020)

Ucieszyłem się, gdy po czterech dniach żołądkowego konania znienacka doszedłem do siebie. Niekiedy pomaga odpowiednie nastawienie, nie zawsze leki.

Odszedł basista Pete Way. Przede wszystkim, w odległej przeszłości wieloletni muzyk UFO, ale też lider własnego Waysted oraz kilku jeszcze innych zespołów bądź okazjonalnych projektów. Niezwykła osobowość, bardzo lubiana i poważana w rock-świecie. Mało kto rysował tak mocne i melodyjne linie basu, co Pete, dlatego jeśli do tej pory ktokolwiek nie miał jeszcze okazji, niech koniecznie przesłucha przynajmniej kilka w jego temacie płyt - najlepiej stare UFO bądź oba albumy duetu Mogg/Way.
Pamiętam Waya również jako jednego z pierwszych, który nosił spodnie w dwukolorowe pasy, a niekiedy w szachownicę. Czynił on już tak w latach siedemdziesiątych, a więc na grubo zanim podebrali od niego patent metale w następnej dekadzie.
To także jeden z moich muzycznych bohaterów. Należał do gwardii najlepszych zespołów, którymi się w młodości zasłuchiwałem, a i słucham do teraz. Bo ja nie z tych, którzy na starość przerzucają się na bezpieczny dżezik i unikają muzyki, która niegdyś nadawała życiu sens.
Ponieważ uwielbiam Twisted Sister, czuję się również w obowiązku poinformować, iż Pete Way wyprodukował grupie debiutancki album "Under The Blade". Może nie tak klawy, jak trzy następne, ale była to fantastyczna przepustka dla Zakręconej Siostrzyczki do prawdziwej kariery.
Niedawno w obozie UFO pożegnaliśmy Paula Chapmana (pisałem o tym), a Pete Way na swoim Facebook'owym fanpage'u wyrażał ubolewanie z powodu jego śmierci. I masz ci los, upłynęły ledwie dwa miesiące, i... Słowa Waya brzmiały wówczas: "... wszyscy jesteśmy śmiertelni, każdego z nas mogło to spotkać..."

Pożegnaliśmy też Ewę Demarczyk. Artystkę, która swą "czarno-anielską" poezją wychowała pokolenia. Pomimo, iż jej albumowy dział zajmuje sporo skromniejszą powierzchnię od Marka Grechuty czy Czesława Niemena. Na szczeblu dramaturgicznym jej dorobek lśni jednak podobną wrażliwością do jej od lat nieżyjących kolegów.
Ewa Demarczyk, gdy śpiewała drżały jej dusza i serce, a Ona wyduszała z siebie całą energię bez odrobiny powściągliwości, i chyba każdy słuchając "Karuzelę z madonnami" bądź "Czarne anioły" miewa ciary. Bez względu nawet na codzienne preferowanie jazzu, latino lub metalu. Jest taka muzyka ponad podziałami, której przekaz dociera do każdej wrażliwości, i myślę, że Ewa Demarczyk to dostarczycielka tak niesamowitej aury płytowego debiutu, że do dzisiaj nikt tego nie pozamiatał.
Była poliglotką, tak więc z równą swobodą śpiewała w języku ojczystym, co też po francusku lub rosyjsku.
W dawnym Związku Radzieckim wydano jej płytę, którą sprzedano w nakładzie dającym porównanie z multiplatynowymi ilościami nośników Bon Jovi, Celine Dion lub Eminema. W USA za 10-milionową sprzedaż przydzielano Diament, co zresztą Pani Ewa przekroczyła bez zadyszki - a to już nie przelewki.
Okładki płyt Pani Ewy zawsze osadzano w czerni, ponieważ był to jednocześnie najbliższy kolor jej kobiecej wrażliwości - mrocznej i niepokornej.
Ogromna strata.

Jestem poważnie zniesmaczony, by nie rzec: oburzony, zachowaniem polityków Koalicji Obywatelskiej (rządzącymi nie, ci zawsze w formie, oni nigdy nie zaskakują), którzy podczas głosowania w Sejmie - za nowymi warunkami własnych wynagrodzeń - pokazali narodowi, o co tak naprawdę chodzi. Od dzisiaj nie dam się nabierać na niczyje gierki. Koniec ze sztamą. Jedni udają rządzących, drudzy opozycję, a gdy trzeba, perfekcyjnie naród skłócą, po czym i tak myślą jedynie o napasaniu własnych bankowych kont. I to w czasach, gdy tym bardziej wypada docisnąć pasa, że nie wspomnę o notorycznym rolowaniu pracowników budżetówki. Ohyda. Wypisuję się z uczestnictwa w tej naszej politykierce. Koniec zaangażowania, naiwności oraz wiary w idee i praworządność. Dość stawania po stronie jednych, przeciw drugim. Wszyscy obrzydliwi i wszyscy po jednych pieniądzach - dosłownie i w przenośni. Jedna banda. Od dzisiaj wasze deklaracje niech sterczą jak widły w gnoju - ja wysiadam z tego pociągu.

Dziękuję za uwagę.


A.M.