niedziela, 23 sierpnia 2020

odszedł FRANKIE BANALI (14 XI 1951 - 20 VIII 2020)

Nie wiedziałem o jego koszmarnej chorobie. A rak trzustki to wyrok. W chwili, w której się dowiadujesz, w najlepszym razie masz kilka miesięcy. Nie uratuje żadna konwencjonalna bądź szamańska medycyna, i do dzisiaj na tę przypadłość nie natrafiono na choćby jedno drzewo bryzgające cudotwórczą krwią.
Żegnamy kolejnego bliskiego mi muzyka wywodzącego się z coraz szczuplejszej rodziny hard'n'heavy.
Frankiego Banaliego kojarzymy głównie z Quiet Riot - i słusznie. Ok, pomińmy ich ostatnie dwie płyty, których też na półce nie trzymam, ale pamiętajmy, że Banali to przede wszystkim bębniarz złotego okresu Kalifornijczyków. Mowa o albumach "Metal Health", "Condition Critical" czy "QR III". Wiadomo, jeszcze kilku innych, lecz tamte nie mają już takiej siły rażenia. Nie sposób też przejść obojętnie obok jego znaczącego udziału dla ekipy Blackiego Lawlessa - W.A.S.P. - na których osi zrealizował kilka płyt - w tym m.in kapitalny concept album "The Crimson Idol" oraz niezłe "The Headless Children". Dociekliwsi penetratorzy dotrą jeszcze do paru innych zespołów, w których Banali wyduszał siódme poty, lecz my pozostańmy głównie przy Quiet Riot - opus magnum jego kariery.
Od kilkunastu lat nie żyje również oryginalny wokalista QR, Kevin DuBrow. Odnoszę wrażenie, że i on też tak jakoś raptem się zawinął. I przykro tkwić w świadomości, że żelazny skład DuBrow/Banali/Sarzo/Cavazo to już tylko wspomnień czar.
Właśnie sięgnąłem pod literkę "Q", wyciągnąłem z przegródki osiem kompaktów i po kolei przesłuchuję. Na początek ulubione "Metal Health" i "QR III", ale pozostałymi też nie pogardzę. Mam jeszcze trzy analogi. Dwa z nich zdobyłem w klasie maturalnej, kiedy z kolegą z klasy pojechaliśmy do jego kolegi, gdzieś na Winogradach, i tam dokonywaliśmy płytowych transakcji - głównie wymian. Wynegocjowałem "Metal Health" i "Condition Critical", ale też Kiss "Creatures Of The Night". Było coś jeszcze, ale nie udało się zapamiętać. Szczególnie cieszyły obie Quiet Riot. Później za ich przyczynkiem
radiofonizowałem osiedle. Od razu spodobał mi się głos Kevina DuBrowa. Przypominał Noddy'ego Holdera ze Slade. Przy czym, w całej rozciągłości zachwycał ten ich naznaczony mięchem polakierowany metal. Cała czwórka się nie oszczędzała, w tym rzecz jasna Frankie Banali. A skoro wspomniałem nazwę Slade, na obu płytach ("Metal Health" plus "Condition Critical") mieliśmy po jednej przeróbce z ich katalogu - "Cum On Feel The Noize" oraz "Mama Weer All Crazee Now". Wyborne.
Niedawno Nawiedzone Studio wzbogaciło się o dwukompaktowe nagrania koncertowe okresu 83/84. O wzmocnienie mojej biblioteczki zadbał przyjaciel naszej niedzielnej audycji - Andrzej z Zielonej Wyspy. Nosiłem się z zamiarem zaprezentowania tych pochodzących z Ohio oraz Teksasu materiałów, lecz nie zdążyłem. Być może jeszcze nadejdą normalne czasy i nadrobimy zaległości. Najpierw musimy jednak wyjść spod masek.
Dzięki Frankie !


A.M.