środa, 19 sierpnia 2020

przegląd wydarzeń

Moi artyści z każdym rokiem nabierają większego doświadczenia. Jednym z nich Ian Gillan, który dzisiaj obchodzi 75-urodziny. Dopiero były dwudzieste siódme, i pamiętne Osaka i Tokio, a tu proszę. Ian nadal w formie, proszę się nie martwić. Wydane niedawno "Whoosh!" znakomite. I nie chcę słuchać, że to już nie ten głos, co dawniej. Kochani, spójrzmy na przeciętnego emeryta, który w tym wieku opuszcza dom jedynie snując się do spożywczaka lub apteki, a tu mamy osobnika wciąż aktywnego na scenie.
Nadal słucham jego śpiewu z dużą przyjemnością. Głos obniżył mu się stosunkowo łagodnie. Dla porównania, proszę posłuchać Paula McCartneya. Kiedy po raz pierwszy nastawiłem jego ostatni "Egypt Station" poczułem zakłopotanie, ponieważ kompletnie Mac'kę nie rozpoznałem. Niedawno miałem fazę na jego starsze dokonania. Posłuchałem Wingsów i kilku solowych albumów okresu 70/80 - co za wspaniałe czasy, co za piosenki!
Cieszy, że "Whoosh!" przynajmniej do 20 sierpnia będzie na 4 miejscu UK Top 40. To
niesamowity wynik. W dzisiejszym świecie - często zapaskudzonym produktami muzyczno-podobnymi - jest jeszcze miejsce dla takiej muzyki. Śledzę losy "Whoosh!", i tej płycie, poza Brytanią, jest dobrze także w Niemczech, a same szczyty ukłoniły się również w Austrii oraz Szwajcarii.
Wszystkiego najlepszego Ian !

Wystąpię za pośrednictwem Skype'a (w wątku muzycznym) u prof. Miodka w jego tv-programie "Słownik polsko-Polski". Tylko nie wiem, kiedy go nadadzą na przydzielonej mu TV Polonii. Wiadomo jedynie, iż program będzie nagrywany 19 września. Nie będę się przypominać, wszak nie zależy mi na byciu oglądanym, zdecydowanie marzę o moim radiowym fm.

Mój dobry kumpel/przyjaciel wczoraj został dziadkiem. Dopiero w minionym wrześniu zabawiłem na weselu jego syna, a tu proszę. Ludzkość powiększyła się o kolejnego samca. Pocieszające, nie grozi memu gatunkowi wyginięcie.

Trzymam kciuki za zwycięstwo wolności na Białorusi, choć jednocześnie zamartwiam się brutalnością tamtejszych zmilitaryzowanych oddziałów milicji. My też mieliśmy niegdyś podobnie troszczącą się o nas instytucję  - zwała się ZOMO.
Selektywnie zerkam na TV Biełsat (polska tv dla Białorusi), i ku memu zaskoczeniu, niemal wszystko rozumiem. Okazuje się, że nawet nielubiany niegdyś język rosyjski (którego za nic nie chciałem się uczyć) gdzieś tam się utrwalił. Polecam zarzucić okiem, można obejrzeć materiały, na które polskie pasma informacyjne, po kilku pierwszych dniach większego zainteresowania, obecnie nie mają czasu.

Na moment zbuntował się gramofon. Rozkręciłem, pogrzebałem, i metodą na złotą rączkę, tu coś pokręciłem, tam poprzestawiałem, na dobitkę poodkurzałem, no i gotowe. Sprzęt działa. Sam nie wiem, jak to się stało. Na starość wychodzą ze mnie zdolności wcześniej uśpione.
Z radości przesłuchuję winyl za winylem. Czego to moje ściany ostatnio nie słyszały. Gdy piszę te słowa, kręci się  Johnny Clegg And Savuka. Pamiętacie mili Państwo taki numer "Scatterlings Of Africa"? Tak tak, było to w czasach, kiedy afryko/południowo-amerykańskimi klimatami zachwycał Paul Simon - dwie świetne w tym tonie płyty. "Scatterlings Of Africa" ("Afrykańscy Włóczędzy") pochodzi z bardzo fajnej i dobrze sprzedanej płyty "Third World Child", choć u mnie akurat na talerzu o rok późniejsza "Cruel, Crazy, Beautiful World". Jest tu m.in. taka kompozycja pod wiele mówiącym tytułem "Warsaw 1943 (I Never Betrayed The Revolution)". Zachęcam, jeśli do tej pory nie mieliście Państwo okazji. Rzecz obecnie nie do powtórzenia. Tym bardziej, że Johnny Clegg zmarł w ubiegłym roku, a jego muzycy też się jakoś posypali. Przy czym, jednego z nich w latach 90-tych zamordowano. 

Lato trwa w najlepsze, choć druga połowa sierpnia niebezpiecznie krótka, a za progiem jesień. Ale nie myślmy o niej, jeszcze nie czas.


A.M.