Ambitni i przedsiębiorczy GAD Records dali niezłego czadu z tymi Exodus. Podwójne live z października 1980 w warszawskiej Sali Kongresowej niespodzianką roku. Nie miałem pojęcia, że coś takiego latami kisiło się w archiwach. Kochane GADy, jeśli jest tego więcej, wydawajcie. Kupię każdy tytuł podpisany nazwą 'Exodus'. Lubię tę grupę, tęsknię i ewidentnie cierpię z powodu ich przykrótkiego żywota. Miałem jednak szczęście być na ich koncercie w osiemdziesiątym trzecim, kiedy tradycyjnie wystąpili w białych kombinezonach, a zadziało się podczas festiwalu 'Rock Arena '83'. Najbardziej na mnie podziałali z wszystkich propozycji, choć tego samego dnia zagrali również Lombard i bodaj Lady Pank. A to zespoły definiujące narodziny nowej fali polskiego rocka. No i, fajna NRD'owska grupa Berluc. Cóż za czasy RockAren, kapitalny festiwal. Byłem na paru koncertach, choć nie na wszystkich. W tym samym osiemdziesiątym trzecim, kolejnego i jeszcze kolejnego dnia, po Exodusie zagrali na mej matczynej ziemi Rezerwat, Classix Nouveaux, Turbo, Republika i paru innych... bodaj jeszcze Kontrola W. i Dezerter, których wtedy zapisywano De-zerter, czy jakoś tak.
Kiedy na świecie rock progresywny pomału wycofywał się z linii frontu, nasi Exodus zapragnęli być jedynym w socjalizmie odpowiednikiem Yes, Starcastle, Sebastian Hardie, Camel, Fruupp czy Renaissance. Aczkolwiek, najbliżej ekipie Pawła Biruli, Fyka, Komendarka i braci Puczyńskich, było jednak do Yes. Kto nie zna jeszcze suity "Ten Najpiękniejszy Dzień", niech się nie przyznaje. Absolutna prog'perła polskiego rocka, z przecudownym środkiem oraz finiszem. Poruszający długas, przy której przyznaję, zawsze się rozklejam. Powinno się go poznać koniecznie ze studyjnego "The Most Beautiful Day", albowiem wersje koncertowe to tylko ciekawostki, owszem fajne, bardzo ładne, jednak w dopracowaniu studyjnym numer kładzie na łopatki. Przekładając jego wartość na niwę dzikości natury, powyższa kompozycja rozszarpuje me gardło, niczym rozwścieczone zwierzę, bo właśnie poczuło mą pełną namiętności krew.Wiecie Państwo, że lubię Exodus. Nie kryję się z tym nawet w obliczu wszelakich punkoli, którzy ciągle suszą gitarę uwielbieniem dla wszelakich Dezerterów, Armii, Kryzysowych Brygad, za którymi nigdy nie szalałem i nie przewiduję amnestii. Kto wie, czy Exodus nie są moim polskim top pięć wszech czasów, jednak z tymi gradacjami lepiej się nie wychylać. Człowiek zmieni zdanie, a lud pamiętliwy.
Od lat pozwalam sobie na cytowanie, bądź czegoś tytułowanie, właśnie nazwami kompozycji z songbooka Exodus. Przy okazjonalnych gloriach wobec piosenek szczególnych, używam w radio określenia: "widok z góry najwyższej", a mój najnowszy program w Radio Poznań, ochrzciłem nazwą "Uspokojenie Wieczorne".
Podwójne CD "Widok z Góry Najwyższej - live 1980" niepowszednią pamiątką tamtych czasów. Koncert jeszcze sprzed debiut'albumu, o czym dowiadujemy się z samego albumowego intro. Proszę posłuchać. Grupa w repertuarze koncertowym jeszcze na skromnie, zapewne tego powodem otrzymujemy w całości nadchodzący album "The Most Beautiful Day" oraz kilka numerów singlowych, także niealbumowych, plus suita "Gonitwa Myśli" - z absolutnych początków istnienia formacji. Zaczepiono w niej mile widziany smaczek, wtręt ze "Smoke On The Water" - zespołu wiadomego. Niezły, acz niewybitny kilkunastominutowiec Exodusu, za to dobrze nakreślający początkowe artrockowe ambicje. Szkoda, że z czasem tego rodzaju suity ustępowały miejsca pięcio/sześciominutowym piosenkom, często wykwintnym, z dużą ilością stylistycznych węglowodanów, jednak trochę tego braku suit żałowałem. No i, takie szybkie zniknięcie grupy. Plotkowano wtedy, że Birula prysnął do Stanów, ale że ma dalsze plany i wkrótce zaskoczy. Tak się jednak nie stało. Szkoda. Pozostają tylko pamiątki i takie archiwalia, jak ta - wygrzebana z wnętrza Ziemi.
Obok wspomnianych powyżej suit, cieszą tu również wydania na żywo lubianych nie tylko przeze mnie piosenek, jak wspomnianej "Widok Z Góry Najwyższej", "Spróbuj Wznieść Się Wyżej" czy "Ostatni Teatrzyk Objazdowy". Ależ oni grali. Przypomina mi się Zdzisław Maklakiewicz, kiedy wcielał się w nauczyciela tańca w 'Polskich Drogach': madame Marilla, polonez!
Z wypiekami słucham klawiszy Komendarka, takiego naszego Patricka Moraza, odlotowego i kosmicznego. Ale też rozmarzonego głosu Pawła Biruli, którego wtedy nazywano nadwiślańskim Jonem Andersonem. Wszyscy perfekt. Mieli pomysł na muzykę, na siebie. Byli najlepsi, pomimo iż nigdy nie wyrzeknę się wczesnych RSC, Mech czy Kombi, którzy także mega na mnie działali, a którzy, tak jak Exodus, również należeli do nurtu Muzyki Młodej Generacji. Do niego załapywali się jeszcze Krzak, Kasa Chorych czy Ogród Wyobraźni, jednak każdy z nich brzmiał zgoła odmiennie od Exodusu. Chociaż chociaż, Ogrodowi Wyobraźni nie było odlegle. Co z tego, skoro grupa nie miała przebicia i wówczas nie wydano im nawet jednej płyty. Co tam płyty, choćby singla. Skandal. Taki sam, jak z olaniem grup Kwadrat, Układ, Cytrus i paru innych. Z tym, że Kwadrat i Układ miały przynajmniej po singlu. Inna sprawa, że "Zaułki" Układu, to jedna z naj naj naj rock'ballad tamtych czasów i zakurzona chluba polskiej fonografii. Kurcze, jak ja bym chciał Układów posłuchać więcej. Na podstawie singla "Pod Górą" wnioskuję, iż był to zespół w dechę.
Brawo GAD Records za tych Exodus. Oby tak dalej. Działajcie, wykopujcie, zaskakujcie.
a.m.
"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od 22.00 do 2.00
na 98,6 FM Poznań lub afera.com.pl
(obecność nieobowiązkowa !)
"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"