Sprawy mają się następująco; z Amarokami jest tak, jeszcze przed parunastoma laty wpadła mi ich jedna z płyt, nie robiąc żadnego wrażenia. Niekiedy taki artystyczny akt wystarczy, bym się na zawsze zniechęcił. Nie śledziłem więc dalszych losów zespołu o nazwie budzącej skojarzenia z jedną z płyt Mike'a Oldfielda. Pech chciał, akurat takiego dzieła, za jakim średnio przepadam.
Przez te wszystkie lata, przynajmniej kilka osób pozytywnie naznaczało mi nazwę grupy, jednak każdorazowo napastowała mnie szkoda czasu. Aż ostatnio zrobiło się o Amarok trochę głośniej. Wyczułem zamieszanie, w mediach społecznościowych natrafiłem nawet na nieco chwalebnych opinii, wszystko za sprawą ich najnowszego "Hope". Któregoś razu nawet mi ręka zadrżała, czy aby nie nadszedł właściwy moment, by sprawdzić, co w trawie piszczy. I ku zaskoczeniu, znienacka odezwał się Piotrek 'nie tylko maszyny są naszą pasją', który, niczym dobra wróżka, zaoferował egzemplarz gorącego "Hope". Trochę do promocji, trochę ku przyjemności, a do kompaktu wejściówkę na wczorajszy koncert. Pomyślałem, w takim układzie odpuszczę gorączkowe posłuchanie płyty i zacznę od końca, od samego koncertu. Niech mnie zauroczą, poniosą, a być może nawet zmiotą. Pozostawiona na drugi ogień muzyka z kompaktu niech tym razem stanie emocjonalną kodą, swego rodzaju kropką nad i.
Klub '2Progi' to nie jest szczyt marzeń. Chyba dla żadnej muzyki. A jednak całkiem nieźle, jeszcze niedawno wypadli tam Atomic Rooster czy Clan Of Xymox. Niestety, Amarok upraszają się o przestrzeń, większą scenę, a co najistotniejsze: produkcję! I być może jeszcze jakiś dodatkowy instrument. Coś, co zmiotłoby uczucie demo, doskwierające przez cały show.
Spory gitarowy potencjał Michała Wojtasa (lubi niekiedy poPinkFloyd'ować), w tym również jego niezłe śpiewanie. Pozostali muzycy trochę w tle, ale z tego tła też nie bardzo we wczorajszych warunkach mogli się wywiązać.
Amarok wyważenie rozprowadzają proporcje pomiędzy nowymi brzmieniami a muzealnością rocka z czasów: płaszcz i szpada. W Polsce lubimy takie brzmienia, więc Amarokom raczej niegroźne w piaskach czasu zapomnienie.
Rozczarowany brzmieniem Piotrek 'nie tylko maszyny są naszą pasją', gdzieś w połowie live'u zwrócił się do mnie: posłuchaj płyty, to zupełnie inna bajka. Kompan Piotrka, do jego referencji dokleił też swą pochlebną autoryzację, więc z poczuciem ulgi, iż słoń nie tylko nadepnął na moje ucho, z reszty koncertu od tej chwili korzystałem w poczuciu: masz przed sobą miły wieczór, a wartości grupy dosłuchasz w domu.
Od dzisiejszego poranka zapodałem po pokoju kompakt "Hope", i.... i jest lepiej, sporo lepiej, jest jak obiecano. Czuję oddech, przestrzeń, głębię, polot i fantazję. Teraz ich słyszę. Tak, nareszcie z Amarok wyłonił się więcej niż tylko niezły zespół. Może nie na miarę uczucia miłości, ale tu i ówdzie jest okay.
Szkoda, że artyści uprawiający tego rodzaju muzyczne fantazje, bywają skazani na obnażanie talentu w warunkach klubów pokroju '2Progi'. Co innego jakieś tam niedojrzałe, zielone owoce, jednak Amarok to owoc dojrzały, zasługujący na rozkosz w degustacji.
P.S. Podziękowania dla 'nie tylko maszynowego' Piotrka, także dla Agencji Independent Music Market.
P.S. 2 -- I jeszcze taka ciekawostka, wiadomo, że każdy dostaje na rękę opaskę, by móc później swobodnie przemieszczać się np. pomiędzy klubem a szatnią, albo stoiskiem muzycznym. Niekiedy trzeba nawet na chwilę zaczerpnąć powietrza, więc taka opaska robi za przepustkę. Mnie przypadła opatrzona żółtymi barwami, ze starego wydarzenia grupy Pendragon. Obym tylko na przyćmiewającym lufciki pamięci etapie życia nie uwierzył, że w tych Pendragonach uczestniczyłem. A faktycznie nierzadko miałem okazje.
a.m.
"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od 22.00 do 2.00
na 98,6 FM Poznań lub afera.com.pl