wtorek, 2 kwietnia 2024

Vienna

Wieść o śmierci Chrisa Crossa skierowała me myśli na "Viennę". Od niej zaczęli się dla mnie Ultravox. Genialna płyta!, jednocześnie absolutny wierzchołek moich pradawnych fascynacji.
Czwarty album tej przepięknej formacji, pierwszy po Johnie Foxxie, a i pierwszy z Midge'em Ure'em. Nie wiem, ile razy go słuchałem - sto, dwieście, tysiąc, może milion. Przy tej muzyce smakowałem życie smarkaczo-latka, dojrzewałem, pomału pojmując kodeks tego świata. "Vienna" na tyle absorbowała mi czas, że ledwo zaliczyłem promocję do kolejnej klasy. Album pomagał w mych sercowych rozterkach, wlewał bunt, uświadamiał, gwarantował integralność, zmuszał do myślenia. Może dlatego nigdy nie lubiłem życia na baczność/spocznij, chwilę później umiejętnie wymigałem się z wojska, a wcześniej zatriumfowały nici z grzecznych powrotów do domku przed dwudziestą drugą. Dzięki rockowi, z dumą obrosłem w pióra, wymiętolone dżinsy oraz powyciągane swetry, natomiast eleganccy Ultravox nauczyli kosmetyków, schludności oraz dbałości o inne, spoza heavy metalu szczegóły. Nauczyli różnorodności i szacunku do innej muzyki, na nią otwartości oraz wrażliwości. Szybciej, niż szłoby przypuszczać, wskoczyłem na poziom obywatela świata, pomimo iż mówimy o epoce czarno-białej Polski. Okładka tej płyty obwieszcza jednak podobne barwy, tym samym wszystko się zgadza.
Nikt wcześniej, ani później tak nie grał, nie brzmiał i nie miał tyle do zaoferowania. Do teraz nie znajdzie się żaden, kto Ultravoxom fiknie. Są najlepsi. Conny Plank wiedział, kto mu się trafił, więc tym większy podziw, że dał radę tymi synth/rockowymi zapaleńcami pokierować. Facio nie przypadkiem w swym żywocie pstrykał w świecidełka i przesuwał na konsolecie suwaki wczesnym Kraftwerk, Neu, Eurythmics czy Jane. Tym sprawniej poszło mu z ambitnym kwartetem w umocowaniu ich arcydzieła, z którego nawet po czterdziestu czterech latach nie da się podważyć choćby nuty.
Przeciętny kowalski, polegający jedynie na korpo'rozgłośniach, do dzisiaj nie załapał się na więcej, niż tytułowa "Vienna", niemniej zakładam, że jeśli właśnie teraz chowa ze wstydu głowę w dłoniach, nadal stoi szansą zmazania winy.
Właśnie igła osadza się na rozbiegówce strony A. Za chwilę "Astradyne", które płynnie przejdzie w "New Europeans", a dalej to już wiadomo. Zaczynajmy więc tę muzyczną projekcję. Doczekać się nie mogę.
Dobrego odbioru!

a.m.


"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od 22.00 do 2.00

na 98,6 FM Poznań lub afera.com.pl
(obecność nieobowiązkowa !)

 

"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"