Dzisiaj delektowałem się ładniejszą stroną Poznania. Od Alei Marcinkowskiego po Wielką. Już po remontach. Od razu wyładniało. Niektórzy narzekają, że na Starym bruk inny. Przynajmniej równy, nikt się nie pozabija. Chociaż, chociaż... nieopodal odwiedziłem kolegę w sklepie, przed którego wejściem sporo krwi; okazało się, chwilę wcześniej robotnik zleciał z drabiny. Jak dobrze, że powyżej drugiego szczebla nikt mnie do drabki nie przekona. No więc, wyładniał starówkowy Poznań, zazielenił się, a nawet zaróżowił. Pod tym względem polecam ulicę Paderewskiego. Gustowne kwietniki. Wiosenny, bardzo dobry pomysł. Na samym Starym też mignął mi, gdzieś przy Wadze, jakiś doniczkowy kolos. Pierwsze ogródki, spacerowicze, wycieczki ... Poczciwy Stary Rynek.
W miejscu Księgarni 'Pasja', nie gubiąc tradycji dla tego lokum, umiejscowił się książkowo-płytowy antykwariat. Młody człowiek za ladą, zorientowany. Przejrzałem nieco winyli, i... trochę mnie zaskoczyło. Np. Budgie "In For The Kill" oraz "Deliver Us From Evil". Z tej drugiej okładki, poleciłem właścicielowi przeczytać 'polską' dedykację. Miło ujrzeć zaskoczenie.
W dalszym, zdecydowanie na szybko przeglądaniu, natrafiłem na Ten Years After "Recorded Live", The Moody Blues "Dzieci Dzieciom Naszych Dzieci", ale też, tu jakiś Mayall, tam The Call, w jednej ze skrzyń, już jako pierwsi MSG, gdzieś obok ze dwa razy Bauhaus, a tu jeszcze kolejna skrzynka, tam także, i tam... Obiecałem panu wlecieć i poszperać uważniej, a przede wszystkim coś kupić, albowiem dzisiaj wszystko na szybko, zdecydowanie w biegu.
Gdy panu sprzedawcy, od wejścia zachęcającego mnie do jazzu oznajmiłem, że jednak poszukuję rocka, od razu wystrzelił: Led Zeppelin. Album za albumem, więc szybko utemperowałem, że mam, że zbieram płyty od zawsze i tuzy mnie już nie bardzo interesują, ponieważ wszystkich posiadam. Najczęściej podwojone, potrojone, niekiedy poczworzone egzemplarze tego samego tytułu, a obecnie poszukuję już tylko smaczków, jakiś zaskoczeń. Niestety. Taki etap w końcu dopada każdego. I wtedy zazdrości się tym, którzy na twarzach mają ten rajc ze zdobycia jakiegoś wykonawcy-giganta.
Niepierwszy raz, gdy sprzedawcy podobnych miejsc, ujrzą u siebie zgredzika Andy'ego, odruchowo proponują Led Zeppelin, The Doors lub Pink Floyd. Zapewne moi rówieśnicy tylko o takie tematy zaczepiają, a to później procentuje. Inna sprawa, wszystkie tym podobne sklepy 'studyjne', w sensie: niekorporacyjne, opierają się na podobnym myśleniu, przez co trudno dogodzić komuś takiemu, jak ja. Ale okay, niech się rozwijają, z czasem te oferty ulegną wzbogaceniu, ponieważ, ile da się jeszcze upchnąć tych wszystkich Led Zeppelin, King Crimson, Camel i pod tę nutę. Ci ludzie muszą wreszcie zacząć poszukiwać innych wrażeń.
Zaszedłem również do ksero. Sześć kartek A4, do zapłaty: złoty dwadzieścia. Jejciu, przez pięć lat chyba nic nie podrożało. Ostatnie moje ksero na pewno przed pandemią. Od razu przypomniał mi się jeden ze stand-upów Kacpra Rucińskiego, kiedy chłopina miał niezłą polewkę z ksero'biznesu. Kiedy drwił: co to są za kwoty? Faktycznie, stoi przede mną pani, facio dla niej kseruje, kseruje, przewraca te kartki, przewraca... aż wreszcie skończył, i pada wyrok: cztery sześćdziesiąt. Równocześnie pewna Azjatka właśnie zaznacza na komputerze do wydruku nuty, bo zdaje się zahaczyła z pobliskiej akademii muzycznej, i też płaci kilka zetów z groszami. Hmmm, a jednak jakoś opłacać się musi, ponieważ ów punkt ksero istnieje ze trzydzieści lat, a antykwariaty się zmieniają lub toną w czeluściach plajt.
a.m.
Cały czas stoi - bo już się obawiałem... |
"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od 22.00 do 2.00
na 98,6 FM Poznań lub afera.com.pl
(obecność nieobowiązkowa !)
"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"