Na dzisiaj dużo muzyki na moim FM. W stacji przy Rocha zagoszczę już o dwudziestej pierwszej, tuż po 'Mariuszu Kwaśniewskim na żywo'. Zapraszam na wszystkie audycje, co poskutkuje włączeniem radioodbiorników o dwudziestej.
Zuleczka tę noc postanowiła spędzić u mnie, zamiast tradycyjnie u Mundi. Tym samym średnio wyspany jestem, ale... regeneruję ciało i umysł. Na wieczór będę jak nowy. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, z rańca na 'Ale Kino+' obejrzałem niezły film "Frost/Nixon". Rzecz o byłym komiku, a później coraz bardziej serio gospodarzem programów tv specjalizujących się w rozmowach z dużymi osobistościami. Jednym z wyzwań Frosta, a jak się później okazało swoistym magnum opus, był wielowarstwowy, kilkudniowy wywiad z Richardem Nixonem, już wówczas ex-prezydentem Stanów. Doszło do niego kilka lat po głośnej Aferze Watergate. Dobre kino i w miarę nowe. Amerykanie, jak robią tego rodzaju film, nie szczędzą budżetu, dlatego nigdy nie natniemy się na wypucowane, jadące sztucznością rekwizyty, jak w tych naszych kiepskich produkcjach, kiedy bierzemy się za współczesną historię, np. Mihaliny Wisłockiej lub Ryszarda Kuklińskiego, a i tematy 'czasopodobne'. Te wylizane autobusy-ogórki lub na glanc odnowione elewacje/fasady, to większy kicz, niż baloniki i wianki na odpuście.
Aktor grający Nixona (Frank Langella), klasa. Uwierzyłem, że to on. Podobnie, jak filmowy David Frost - sprawdziłem, w jego roli Michael Sheen. Nie znałem wcześniej. Muszę zapytać Janka Hochwandera, on to się zna na tych aktorkach. W oryginale Frost ponoć był tak samo bystry, czarujący i przed szeregiem. Podszedł Nixona fenomenalnie. Szkoda, że trochę za szybko fabuła poprowadzona, przydałby się mini serial. Film to zawsze fikcja, jednak w tym przypadku otrzymujemy więcej niż trochę literatury faktu.
Do usłyszenia ...
a.m.