niedziela, 1 listopada 2020

niedziela, jak każda

Dzisiejsza niedziela tradycyjnie grozi Nawiedzonym Studiem. Uspokajam, tym razem także obędzie się bez duchów, cmentarzysk i zniczy. Tym bardziej, że tegoroczne święto oficjalnie odholowano i przychodzi je spędzać nietypowo. Bo i też po raz pierwszy w życiu doszło mnie, że ewentualne tłumy na cmentarzach na pewno groźniejsze od tych, z na co dzień obleganych galerii czy spożywczych dyskontów.
O bliskich i najbliższych pomyślmy zatem tuląc w dłoniach kubek gorącego barszczu, zamiast odfajkowywać coroczne przydziałowe dziesięć minut nad ich grobami. Być może w cieple domowego gniazda wyzwolą się w nas pełniejsze refleksje, niż w listopadowym chłodzie i otaczającym gwarze. W tym całym zamieszaniu najbardziej szkoda sprzedawców kwiatów, lampionów czy nawet niedających się jeść podkolorowanych pierników. W tym roku nasz nieudaczny rząd odebrał im przedgwiazdkowy biznes. A to dokładnie tak, jak gdyby za pięć dwunasta, czyli mniej więcej na tydzień przed Wigilią, pozamykać wszystkie Biedronki i Lidle, tym samym skazując osadzone na ich półkach nabiały i pieczywo do ścieków. Ot Mateusz wymyślił. W orędziu nasz szef dyplomacji dla niepoznaki przyozdobił twarz na błagającą o litość cytrynę przed poplasterkowaniem, licząc, że wszyscy jakoś zrozumieją i odpuszczą. A nie odpuszczą, bo lud niczego nie zapomina. Tym bardziej lud wnerwiony. O okaleczonych wyrokiem pisTrybunału kobietach nawet nie wspomnę, bo z ich macicami nikt nie ma prawa zadzierać.
 

Odszedł Sean Connery. Aktor słusznie kojarzony z najwcześniejszymi Bondami, ale też postać swobodnie dająca radę w każdym innym na polu aktorskim wyzwaniu. Myślę, że Tomek Beksiński zrobiłby mu najlepsze in memoriam, dlatego nie mając jego kompetencji, nawet nie spróbuję.
Wczoraj od późnego wieczoru po środek nocy TVP wyemitowało - jeden po drugim - trzy pierwsze Bondy - "Dr No", "Pozdrowienia z Moskwy" oraz "Goldfinger". Choć w nieco innej kolejności, bowiem po "Doktorze No" poszło "Goldfinger", zaś na samiuśki koniec "Pozdrowienia z Moskwy". Poszło spontanicznie, niemal jak spoza szablonu drętwego na co dzień Kurskiego.
Nie chcę wychwalać tv-rządowej, bo na samą myśl aż mnie zatyka, jednak uczciwie przyznaję, był to niezły pomysł. Na dodatek, z pięknie odrestaurowanymi wersjami filmów, i co ważne, wszystkie w tłumaczeniu Tomka Beksińskiego. Po części zrekompensował mi się wyrzucany w błoto, a płacony przymusem abonament za telewizję, której codzienny brak przyzwoitości konsekwentnie omija mój pilot. 

Wpis wcześniej słówko o świeżej płycie Travis, jeszcze wcześniejszy o Brother Firetribe, a jeszcze jedną kartkę wstecz Blue Öyster Cult. Wszystko nowości, i wszystkie niemal maksymalnie ocenione. Same koniaki pięciogwiazdkowe, którym jednak, poza Bi Ou Si, pourywałem o jedną czwartą z końcówek, ponieważ doszło mnie kilka niezadowoleń z przesadnego gwiazdkowania. 

Zapraszam o 22-giej na 98,6 FM Poznań lub na afera.com.pl


A.M.