Dzisiejsza niedziela tradycyjnie grozi Nawiedzonym Studiem. Uspokajam, tym razem także obędzie się bez duchów, cmentarzysk i zniczy. Tym bardziej, że tegoroczne święto oficjalnie odholowano i przychodzi je spędzać nietypowo. Bo i też po raz pierwszy w życiu doszło mnie, że ewentualne tłumy na cmentarzach na pewno groźniejsze od tych, z na co dzień obleganych galerii czy spożywczych dyskontów.
O bliskich i najbliższych pomyślmy zatem tuląc w dłoniach kubek gorącego barszczu, zamiast odfajkowywać coroczne przydziałowe dziesięć minut nad ich grobami. Być może w cieple domowego gniazda wyzwolą się w nas pełniejsze refleksje, niż w listopadowym chłodzie i otaczającym gwarze. W tym całym zamieszaniu najbardziej szkoda sprzedawców kwiatów, lampionów czy nawet niedających się jeść podkolorowanych pierników. W tym roku nasz nieudaczny rząd odebrał im przedgwiazdkowy biznes. A to dokładnie tak, jak gdyby za pięć dwunasta, czyli mniej więcej na tydzień przed Wigilią, pozamykać wszystkie Biedronki i Lidle, tym samym skazując osadzone na ich półkach nabiały i pieczywo do ścieków. Ot Mateusz wymyślił. W orędziu nasz szef dyplomacji dla niepoznaki przyozdobił twarz na błagającą o litość cytrynę przed poplasterkowaniem, licząc, że wszyscy jakoś zrozumieją i odpuszczą. A nie odpuszczą, bo lud niczego nie zapomina. Tym bardziej lud wnerwiony. O okaleczonych wyrokiem pisTrybunału kobietach nawet nie wspomnę, bo z ich macicami nikt nie ma prawa zadzierać.
Wczoraj od późnego wieczoru po środek nocy TVP wyemitowało - jeden po drugim - trzy pierwsze Bondy - "Dr No", "Pozdrowienia z Moskwy" oraz "Goldfinger". Choć w nieco innej kolejności, bowiem po "Doktorze No" poszło "Goldfinger", zaś na samiuśki koniec "Pozdrowienia z Moskwy". Poszło spontanicznie, niemal jak spoza szablonu drętwego na co dzień Kurskiego.
Nie chcę wychwalać tv-rządowej, bo na samą myśl aż mnie zatyka, jednak uczciwie przyznaję, był to niezły pomysł. Na dodatek, z pięknie odrestaurowanymi wersjami filmów, i co ważne, wszystkie w tłumaczeniu Tomka Beksińskiego. Po części zrekompensował mi się wyrzucany w błoto, a płacony przymusem abonament za telewizję, której codzienny brak przyzwoitości konsekwentnie omija mój pilot.
Wpis wcześniej słówko o świeżej płycie Travis, jeszcze wcześniejszy o Brother Firetribe, a jeszcze jedną kartkę wstecz Blue Öyster Cult. Wszystko nowości, i wszystkie niemal maksymalnie ocenione. Same koniaki pięciogwiazdkowe, którym jednak, poza Bi Ou Si, pourywałem o jedną czwartą z końcówek, ponieważ doszło mnie kilka niezadowoleń z przesadnego gwiazdkowania.
Zapraszam o 22-giej na 98,6 FM Poznań lub na afera.com.pl