sobota, 25 lipca 2020

przegląd wydarzeń

Podróż nad morze; pola, łąki, lasy, bocianie gniazda, bociany także, jeziora, osady, wioski, mieściny, sklepy, gastronomie ... - niepotrzebne skreślić. Przyjemnych kilka godzin podróży w dotarciu do jeszcze przyjemniejszego celu. Bo morze to akwen działający na me zmysły leczniczo. Przynajmniej przez kilka dni w roku muszę popieścić stopy tamtejszym piachem, a i sztachnąć się jedynym w swoim rodzaju powietrzem, że o zanurzeniu w słonej wodzie siusiaka, wspomnę już tylko gwoli formalności. Aha, ważne, koniecznie w lipcu lub sierpniu. Wrzesień zostawmy żyłusom.
O muzyce nie ma co pisać. W tamtejsze rejony nie dociera. Jeśli już, tylko bity lub zenki. Niby wakacyjnie, ale to zależy, jak kto pojmuje wypoczynek. Na wszelki wypadek zabrałem mini stereo, kilka kompaktów, i jakoś przetrwałem.
Kilka dni spędzonych z Ziółkami nie tylko zaowocowało dobrą atmosferą, ale też wypadem z Tomkiem i jego Matim na występ Paranienormalnych. Boki zrywać. W aktualnym programie są nowe skecze plus te sprawdzone. Na żywo wszystko wypada o stokroć lepiej niż w tv. Nasze Panie w tym czasie wybrały wspólną restauracyjną kolację z pieskami, więc zdaje się wszyscy dobrze zainwestowaliśmy w tamten wieczór.

Gdy tylko na rzecz kanikuł puściłem stery, do krainy ciemni i głuszy na wieczny spoczynek udał się uznany bębniarz Jamie Oldaker. Znamy go m.in. z kilku płyt Erica Claptona czy Petera Framptona. Miał niespełna 69 lat. To bardzo popularna liczba wśród wszystkich udających się w tamte rejony.

Niedawno zerknąłem na zestawienie albumowej dwusetki Billboardu i popadłem w nastrój refleksji. Nie znalazłem zbyt wielu sprawdzonych nazwisk, ale najgorsze, że niemal całkowicie obyło się bez rocka. W całym tym rankingowym tasiemcu przewinęło się max kilka tytułów Queen, Fleetwood Mac czy Guns N'Roses, lecz nie ma mowy o żadnych regularnych albumach, a jedynie wypróbowane, i wydane przed szmatem czasu greatest hitsy. Poza tym, królują rap, RnB i różnych mutacji funk-soul, natomiast rock zszedł do podziemia. Młodzież niewiele go słucha, jeszcze mniej ich on emocjonuje, a my jego zwolennicy musimy się z tym pogodzić.

Popsuła mi się wieloletnia mysz do komputera. Kupiłem nową. Też bezprzewodową. Nie wiedziałem, że w tym czasie technologia posunęła się do granic irytacji. Teraz sprzedają myszki, które niedotykane przez kwadrans wpadają w stan uśpienia. Dzisiaj pan z Media Markt mnie o tym normalnym zjawisku ze zdziwieniem poinformował. I nie można tej funkcji w żaden sposób zmienić. Producent za nas decyduje, nie dając alternatywy. Zatem, pięć dych w błoto, bo oto właśnie zmuszony zostałem dokupić zwykłą przewodową taniochę, by przynajmniej ta mnie nie wkur****. Stary wdzięczny sprzęt odszedł w zapomnienie, za to teraz jest cywilizacja. Jeden z drugim garnitur-myśliciel wpadli na genialny pomysł wdrożenia do handlu myszy na baterie z obowiązkową funkcją jej oszczędzania, a ty kliencie nie fikaj, tylko sobie co rusz ją odblokowuj. I nie ma przy zakupie informacji, nikt nie przestrzega: kliencie miałeś starą fajną mysz, to jeśli zakupisz super-hiper najnowszą, wpadniesz w furię. I wiecie co Mili Państwo, chętnie wróciłbym do salonu Media Expert w Gryficach, by na oczach kamer, obsługi i niedoinformowanych klientów, zakupionemu urządzeniu butem wymierzyć sprawiedliwość.

I jeszcze na powrót do domu taki piękny powitalny widok. Powyborczy. Otóż, na mojej ulicy pojawił się sporych rozmiarów baner przedstawiający facjatę uśmiechniętego Andrzeja Dudy (prezydenta zza mego płotu), który postanowił tak oto ślicznie zwrócić się do swojej części rodaków: "dziękuję za każdy głos". Z pierwszej chwili pomyślałem, że czegoś nie dostrzegłem. Że pewnie jest w tym wszystkim jakieś drugie dno. Ale nie, tu poszło nieco szmalu na całuska w dupę dla własnego elektoratu za pomoc w zwycięstwie. To nic, że tych wyrzuconych na niepotrzebną makulaturę kilka baniek przydałoby się, np. w dofinansowaniu służby zdrowia lub dzieci z ubogich rodzin. Albo w najgorszym razie na korki dla Anżejka z anglika, by go nie rzucało i nie zacinało na międzynarodowej arenie, z tym jego jakże "uroczym": it it it it it it it....


A.M.