MAGNUS KARLSSON'S FREEFALL
"We Are The Night"
(FRONTIERS RECORDS)
***3/4
Trzeci pod szyldem "Freefall" album szwedzkiego multiinstrumentalisty, a jednocześnie na co dzień jednego z trojga gitarzystów Primal Fear, przynosi kolejną porcję barwnych kolaboracji. Ponownie w gościnę zawitała plejada mniej lub bardziej rozpoznawalnych metal-wydzierusów (Dino Jelusick, Renan Zonta, Noora Louhimo, Mike Andersson, eks-tęczowy Ronnie Romero, a nawet eks-BlackSabbath'owiec Tony Martin), a że każdy daje maksa, w efekcie nóżka chodzi.
Nieźle wypadł chorwacki krzykacz Dino Jelusick, a raczej Jelusić (ostatnio u boku George'a Lyncha w Dirty Shirley). Oba zaśpiewane przez niego songi ("Hold Your Fire" oraz "Under The Black Star") zjednoczą w zachwytach całą metalową brać, a już otwierający płytę "Hold Your Fire" bez zawahania potężnie dobry. Równie efektownie rozdziera płuca Ronnie Romero, choć przydzielone mu "One By One" jedynie poprawne. Za najlepsze AlbumMoments uznaję, zaśpiewane przez wokalistę Electric Mob, Renana Zontę, chwytliwe "Kingdom Falls", plus zapodane przez królową ognia, Noorę Louhimo (wokalistkę Battle Beast), stosownie pod jej gardła moc zatytułowane "Queen Of Fire" - tutaj pojawia się wspomniana wiolonczela, ale też pianino, a nad całością unosi się filharmoniczny rozmach. Kolejna kapitalna ballada, która z dumą trafia do coraz bogatszego
śpiewnika Finki. Jestem przekonany, będzie jej naprawdę dobrze z resztą kompozycyjnego rodzeństwa. A skoro ballady, koniecznie jeszcze finałowa "Far From Over" - zaśpiewana przez Tony'ego Martina. Właściciel głosu z wielbionych przeze mnie BlackSabbath'owych płyt "Headless Cross" czy "Tyr", zaśpiewał ją niemal z podobnym przejęciem, jak w swoim czasie arcyśliczne "Feels Good To Me". Na tym nie koniec, bowiem Tony Martin na płycie Karlssona pojawia się jeszcze w "Temples And Towers", a to już zdecydowanie pociąg pospieszny, bez łapania oddechu w Koluszkach. Z kolei wspomnianego już Renana Zontę, Karlsson dodatkowo zaopatrzył w porywające "Dreams And Scars". Niegroźna zwrotka swobodnie przechodzi w pełen mocy refren, od którego nie sposób się uwolnić. Szczęściarz z Zonty, dostał dwie szanse i obie wykorzystał, po czym otarł usta i strzepnął.
Płyta dostarczy jeszcze pięciominutowe i o wielu obliczach instrumentalne "On My Way Back To Earth", a także kilka innych i równie niezłych, choć nieopisanych przeze mnie kawałków, do zaznajomienia z którymi rzecz jasna zachęcam.
A.M.