środa, 29 lipca 2020

KANSAS "The Absence Of Presence" (2020)








KANSAS
"The Absence Of Presence"
(InsideOutMusic / SONY)

***1/4





W ich szeregach od lat nie ma Steve'a Walsha, Kerry'ego Livgrena czy Robby'ego Steinhardta, a jednak to wciąż ci sami, rozpoznawalni, poczciwi Kansas. Nawet, jeśli bez błysku dawnego geniuszu.
Ronnie Platt od poprzedniego albumu "The Prelude Implicit" nabrał większej pewności, podobnie jak urodzony w Pakistanie, nowojorski gitarzysta Zak Rizvi, który w młodości marzył o zostaniu puzonistą. Obaj panowie właśnie z Kansas'ami zaliczają drugi studyjny albumowy raz, jednocześnie pozbywając się łatek fryców. Te przechodzą na niedawno dobitego do składu pianisty Toma Brislina (dotąd m.in. u boku Meat Loafa bądź jako członek składu duetu Jon Anderson/Roine Stolt). Brislin zastąpił Davida Maniona, i warto przy tej okazji podsunąć rekomendację wokalisty/pianisty Ronniego Platta, który uważa młodszego stażem kolegę za jednego z najlepszych klawiszowców świata. Gdyby jednak właśnie ktoś wybudził się z długiego snu uspokoję, obok tych wciąż jeszcze świeżych i mało legendarnie brzmiących nazwisk, w Kansas nadal karty rozdają starzy dobrzy znajomi: Richard Williams, David Ragsdale, Billy Greer oraz Phil Ehart. Choć może nie do końca, bo i w kompozytorskiej materii proszę sobie wyobrazić, nuty dowieźli jedynie nowicjusze. Na dziewięć nagrań, aż sześć skomponował Zak Rizvi, zaś pozostałe trzy Tom Brislin. Nadal jednak podtrzymuję, Kansas brzmią i grają jak na Kansas przystało. Nawet, jeśli nie znajdziemy tu przeboju podobnej miary, co "Carry On Wayward Son", ballady o delikatności i potędze "Dust In The Wind" czy przynajmniej w połowie tak porywających mini suit, jak dawne "Song For America" lub "Magnum Opus". Ale, ale, przecież płytę otwiera, okraszone ładną melodią (plus przecudne skrzypce!) i nie pozbawione oczekiwanej wirtuozerii, plus niesamowitej monumentalnej
końcówki, tytułowe "The Absence Of Presence". Osiem i pół minuty, jednocześnie najdłuższe w zestawie, a zarazem prawdziwy z tego killer. Niegdyś Kansas lubili takie kwiatki pozostawiać na deser, lecz dlaczego nie zmieniać zwyczajów. Następne "Throwing Mountains", niekiedy dociążone metalową mocą oraz przebojową zuchwałością, aż prosi się o radiowy eter. Gitarowe, niemal pod Deep Purple riffy, wymyślił Zak Rizvi (jednocześnie albumowy producent), a ja ostatnio przeczytałem wywiad z Ronnie'em Plattem, gdzie muzyk stwierdził, iż ta piosenka wręcz krzyczy o granie na żywo. Niech się stanie. Podobno w 2021 roku Kansas planują inwazję na Europę.
Wszystko ładnie pięknie, lecz ja postawiłbym ostatnią garść talarów na zainstalowaną w jądrze płyty balladę "Memories Down The Line". Dla mnie numero uno albumu. Fakt, nie te czasy, więc zapewne piosenka nie zostanie kolejnym "Dust In The Wind", "Hold On" czy "The Wall", ale to niewymuszenie piękne i chwytające za serce cztery i pół minuty, i nie wolno tego przeoczyć. Żałuję, iż nie ma tu jeszcze ze dwóch/trzech podobnych kompozycji, bo przyozdobione skrzypcami, pianinem i gitarami dwie inne ballady: "Jets Overhead" oraz "Never", są tylko okey. Podobnie, jak jedynie okey prezentuje się instrumentalne "Propulsion 1" czy przycumowane do albumowej drugiej strony "Circus Of Illusion" oraz "Animals On The Roof". Niezłe, ale nic więcej, a przede wszystkim trochę to takie utwory bez historii. Kolejne dwie/trzy płyty zupełnie je przyćmią. Z kolei finałowe, i ładnie zatytułowane "The Song The River Sang", zapamiętamy nie tylko z powodu niecodziennej rwanej końcówki, albowiem ma ono w sobie tę charakterystyczną wielowarstwowość, jaką symbolizowały pełne napięcia wczesne zespołowe dokonania. Ronnie Platt bez trudu nawiązuje tu kontakt z gitarami, skrzypcami oraz pianinem, a przecież każdy z owych instrumentów przemiennie dostaje też czas na krótsze bądź dłuższe expose. W nieco ponad minutowej, wręcz odjazdowej końcówce, cały septet zawiązuje braterską więź, grając do ostatecznego hamulca ciężko i monstrualnie. Pszczoły donoszą, podobno od kolejnego taktu wyruszy następny album, ale w tym temacie, póki co, na razie obowiązuje zmowa milczenia.


A.M.