wtorek, 3 października 2023

kidd glove

Wtorek, słoneczny poranek, piękna aura trwa. I niech trwa, żaden wstyd. Po selektywnie udanym lecie, rekompensuje się nam początek jesieni. Tak trzymać. A dla wszystkich od chłodu smutasków stanowcze, acz ciepło uśmiechnięte nie.

Dobrego rocka nigdy dość. To, że nie za wiele pohałasowałem w minionym Nawiedzonym nie świadczy, że coś we mnie pękło. Nadrabiamy. I oto pierwsze ku temu mrugnięcie okiem. Grupa Kidd Glove i ich jedyny album, po prostu "Kidd Glove". Jesteśmy w roczniku 1984. Przed nami Paul Sabu i kompania. A zatem, do boju...
We wczesnych latach osiemdziesiątych Paul Sabu okazał się pożądanym głosem rocka. I właśnie kogoś takiego do swej stajni poszukiwali włodarze nowej wytwórni płytowej Morocco. Labelowego efektu ubocznego, na co dzień soulowego Motown. Wytwórni, od choćby Diany Ross, Steviego Wondera czy Marvina Gaya. Był to okres, kiedy przy coraz popularniejszym rocku/hardrocku/glamrocku, a malejącym zainteresowaniu soulem (tak tak, przez moment tak właśnie było), szukano alternatywy, tym samym innego źródła zarobku, czegoś, co dźwignie ugrzęzłą z pola niemocy machinę. 
Wytwórnia Morocco zwerbowała więc Paula Sabu i obdarzyła jego nowe poczynania szyldem 'Kidd Glove'. Do jego sztabu dokooptowała sesyjnych muzyków z Motown, w tym także producenta, który stanął przerażony faktem, iż Paul Sabu zamierza w studio użyć wzmacniacza Marshall.
Niestety, z dużej chmury mały deszcz. Bo, choć płytę całkiem nieźle zrealizowano, ostatecznie zrezygnowano z jej promowania, co z początku przecież stało tego gwarancją. Nigdy owego faktu nie uargumentowano, nie poleciała żadna głowa, sprawa po prostu przyschła. Niepowetowana strata. Album legitymizował się rajcownym rock/hardrock/rock'n'rollem, z naciskiem na modny wówczas glam. Pozostało po nim kilka rewelacyjnych numerów, co: "Good Clean Fun", "Fade To Black" czy szczególnie udane "Spirit Of The Night", jak i kilka tyciu mniejszych, jednak wciąż potężnych kalibrów: "Killer Instinct", "Secrets" czy "Susie Wants To Be A Star".
Paula Sabu dobrze znamy, niedawno prezentowałem jego najnowszy, ubiegłoroczny album "Banshee", nieco wcześniej także znaczny jego wkład na albumie wokalisty Silent Rage, Jesse'ego Damona "Damon's Rage". To nie wszystko, jego nazwisko skojarzymy też, choćby ze współpracy z Alice'em Cooperem, Lee Aaron, grupą Heart czy ekipą Only Child, której Sabu przewodził. Na koniec, od siebie poleciałbym jeszcze super płytę ekipy Sabu "Heartbreak". Posiadam ją co prawda jedynie na winylu, lecz na szczęście, zanim mi padła do kopiowania analogów nagrywarka, tę jeszcze zdążyłem przerzucić na cd, więc... Jest gotowa do prezentacji, kiedyś tam...

a.m.

"NAWIEDZONE STUDIO"

w każdą niedzielę od 22.00 do 2.00
na 98,6 FM Poznań lub afera.com.pl

 

"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"