niedziela, 22 maja 2022

double trouble

Jesienią 1978 roku na małej płycie ukazał się popularny u nas numer Frankiego Millera "Darlin' ". Polska licencja Tonpressu i wydany na czas singiel tylko wzmogły me zainteresowanie tym w miarę popularnym w latach siedemdziesiątych Artystą. Co prawda, rozpoznawalność Millera akurat w naszym kraju kończyła się na tym jednym, w dodatku jedynie europejskim hicie (#6 UK) - w USA Miller był dużo mniej rozpoznawalny - jednak ja nie dawałem za wygraną i postanowiłem pójść dalej. Na jednej z Wawrzynkowych giełd dorobiłem się całego albumu "Double Trouble", notabene też z tego samego 1978 roku, jednak ku memu zaskoczeniu nie było na nim "Darlin' ". Numer poszedł dopiero na kolejny album, uwolniony wraz z początkiem 1979 roku "Falling In Love". Ale nie żałowałem. Bo jak to z przebojowymi singlami, często bywają błędnymi wizytówkami. Frankie miał większe ambicje, niż dostarczanie łatwych piosenek, o biesiadno-rockowym wydźwięku, jak wspomniane "Darlin' ". Facet uprawiał rocka z nasyceniem bluesa, folku i soulu, a niekiedy zupełnie naturalnie potrafił nieźle hardrockowo przyładować.

Poza wieloma płytami podpisanymi z nazwiska, jego talent możemy podziwiać także u kilku niekwestionowanych mocarzy, choćby w partii wokalnej "Still In Love With You" na płycie Thin Lizzy "Nightlife", bądź jako współkompozytora (z Andym Fraserem z Free) numeru "A Fool In Love", który co prawda Miller przygotował na własny album, jednak wkrótce jeszcze lepiej poradzili z nim sobie UFO - na kapitalnym "No Heavy Petting".
Po jego kompozycje sięgali też Bob Seger ("Ain't Got No Money") czy Bonnie Tyler - piosenka "Tears", gdzie z właścicielką "It's A Heartache" Frankie pośpiewał do pary.
Z "Double Trouble" (kwiecień '78) od razu polubiłem hardrockowe "Double Heart Trouble". Jako trzynasto-/czternastolatek niemal padałem z zachwytu. Ale cała płyta imponowała różnorodnością i bogactwem środków. Do dzisiaj lubię, wyścielone dęciakami "The Train", blues/hard rock/r'n'rollowe "Love Waves" czy dostrojone saksofonem, pianinem i jeszcze kilkoma innymi instrumentalnymi smakołykami "Good Time Love".
Nie śledzę obecnych poczynań Szkota, choć wiem, że okazjonalnie nadal tworzy. Być może coś nawet z tego powodu tracę, no ale nie da się z wszystkimi przez całe życie chodzić za rękę.
I tylko z jednego powodu trochę łapię się za głowę, dlaczego nigdy tej muzyki nie pograłem w radio? Ów przypadek jasno dowodzi, ile wciąż przed nami.

Dzisiaj niedziela, a więc jak zawsze zapraszam o 22-giej na 98,6 FM Poznań lub afera.com.pl
Do usłyszenia ...

a.m.