czwartek, 2 grudnia 2021

Kurier Francuski z Liberty, Kansas Evening Sun

Wybraliśmy się z Ziółkiem do kinowego Cinema City na "Kurier Francuski z Liberty, Kansas Evening Sun". Tym razem to ja namówiłem Tomka, ponieważ zainteresowany recenzją Tomasza Raczka wiele sobie obiecywałem. Miałem w zamiarze obejrzeć historię upadającego pisma, a konkretnie składania ostatniego numeru wziętego tu w kleszcze magazynu, osadzonego w jakiejś fikcyjnej miejscowości, tym samym liczyłem przyjrzeć się kulisom dogorywającej w nim redakcji, ale też całej otoczce, czyli pracy maszyn, ludzkiemu czynnikowi, włącznie z zecerskim składaniem czcionek, a wszystko w atmosferze zaangażowanego po kres zespołu redakcyjnego dopinającego w szczegółach każdą, nawet najmniejszą przestrzeń przeznaczoną dla każdej z rubryk. Niestety rzecz nie o tym.

Francuski magazyn "Liberty, Kansas Evening Sun" kończy działalność, wkrótce umiera jego właściciel, a my przyglądamy się ekranizacji trzech wybranych z ostatniego numeru opowiadań. To tak całkiem w skrócie. Jeszcze takiego filmu nie widziałem, a w życiu widziałem wiele. Czegoś tak odrealnionego, surrealistycznego. Niewiarygodne w czym zgodził się zagrać szwadron mniej lub bardziej znanych aktorów, wśród których Adrien Brody, Willem Dafoe czy Bill Murray.
Podziwiam pomysły, oprawy, niekiedy szalone scenografie, a wszystko na wysokim budżecie. Żałuję jednak, że ta forsa nie poszła na dzieło o interesującej mnie kwestii.
W fotelu niecałe dwie godziny, jednak trzeba nastawić się na dłużący niekiedy flirt z niepohamowaną, wręcz odlotową wyobraźnią jego autorów.
Nie każdy dotrwa końca, pomimo iż w trakcie de facto nikt z kina nie wyszedł. Myślę, że nie było pierwszego odważnego. Mnie podobało się selektywnie, więc dałem radę, choć zaznaczam, drugi raz bym nie przeżył. Tomek jednak bez zbytecznej kurtuazji, niemal w chwilę po przywróceniu na sali świateł, wyraził swe zdegustowanie, na szczęście oszczędzając pawia. Po wyrazie jego twarzy, przez chwilę nawet snułem takie obawy. I myślę, że Pan Ziółko nie był w swym odczuciu odosobniony.
Film nie do opowiedzenia. Obraz, który nie przyjmuje pytań, w rodzaju: no to w skrócie, o czym było?
Tomek, następny film wybierasz Ty. Chociaż zaraz zaraz, z tego co wiem, za kilka dni w poszerzonym gronie teatr.

a.m.