Przybiła mnie wieść o śmierci Kory. I nie wstydzę się kilku za Nią łez.
Była ważną postacią mego młodzieńczego życia. W ogóle Maanam byli jednym z najistotniejszych zespołów tamtych lat.
Gdyby nie Maanam, gdyby nie Kora, na pewno wielu spraw bym nie dostrzegł. Zapewne dłużej bym rozwijał swą wrażliwość, i na pewno nie byłaby ona kompletna.
Niezwykle delikatną i czującą życie osobą była Olga Jackowska, Kora Sipowicz, czy jak kto woli, po prostu Kora.
Być może na podstawie tego bloga, jak też Nawiedzonego Studia, Szanowni Państwo nigdy nie wyczuliście mojej sympatii do tej Wielkiej Artystki, lecz nie zawsze w prozie życia znajdujemy okazje, by wyrażać osobiste sympatie względem ludzi cenionych. Niestety najczęściej takowe powstają dopiero w takich okolicznościach.
Myślę, że dzisiejszy poranek zasmucił wielu z nas. Nawet jeśli różnie postrzegaliśmy Korę. Przyznam, że późniejsze dokonania Kory i Maanamu bywały mi raczej obojętne, choć zapewne wciąż zasługiwały na poklask. Jednak Maanam, od pierwszego Wifon'owskiego longplaya, aż po "Derwisz i Anioł", uważam za wspaniały, natomiast w ogóle pierwsze trzy albumy, wręcz za wybitne - bez cienia przesady.
Lubiłem Jej słuchać, nie tylko śpiewającej, ale też tego, co i o czym mówiła. Liczyłem się z jej zdaniem, a i mogłem jeść łyżkami jej piękny akcent i na wysokim poziomie polszczyznę. Tak tak, Kora nigdy nie zaśmiecała języka. Pod tym względem, była wręcz poetycka.
Przyklaskiwałem Jej, jak też jej partnerowi Kamilowi Sipowiczowi, w walce o złagodzenie praw aborcyjnych, jak też legalizacji marihuany. Ale nie tylko, w wielu innych kwestiach również często przybijałem przysłowiową piątkę.
Wiem, mam jej muzykę, której w każdej chwili mogę posłuchać, jednak świadomość z nią obcowania w odosobnieniu, będzie ciążyć na sercu.
Rankiem w TVN zapodano jedną z najładniejszych piosenek Maanamu okresu połowy lat dziewięćdziesiątych, która idzie tak: "... przyszłam na świat po to, aby kochać Ciebie, Ty jesteś moim słońcem, a ja twoim niebem...". Dla mnie Kora byłaś tak promiennym słońcem, jak piękno dzisiejszego dnia. Również od siebie przytoczę słowa innej piosenki Maanam, którą znajdziemy na tym samym albumie "Łóżko": "... mówią, że miłość mieszka w niebie, ale bez bólu, to by nie było życia...".
Dzięki Kora za wszystkie pozostawione skarby, a teraz brnij do świata lepszego...
Andrzej Masłowski
"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
na 98,6 FM Poznań
"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"
Była ważną postacią mego młodzieńczego życia. W ogóle Maanam byli jednym z najistotniejszych zespołów tamtych lat.
Gdyby nie Maanam, gdyby nie Kora, na pewno wielu spraw bym nie dostrzegł. Zapewne dłużej bym rozwijał swą wrażliwość, i na pewno nie byłaby ona kompletna.
Niezwykle delikatną i czującą życie osobą była Olga Jackowska, Kora Sipowicz, czy jak kto woli, po prostu Kora.
Być może na podstawie tego bloga, jak też Nawiedzonego Studia, Szanowni Państwo nigdy nie wyczuliście mojej sympatii do tej Wielkiej Artystki, lecz nie zawsze w prozie życia znajdujemy okazje, by wyrażać osobiste sympatie względem ludzi cenionych. Niestety najczęściej takowe powstają dopiero w takich okolicznościach.
Myślę, że dzisiejszy poranek zasmucił wielu z nas. Nawet jeśli różnie postrzegaliśmy Korę. Przyznam, że późniejsze dokonania Kory i Maanamu bywały mi raczej obojętne, choć zapewne wciąż zasługiwały na poklask. Jednak Maanam, od pierwszego Wifon'owskiego longplaya, aż po "Derwisz i Anioł", uważam za wspaniały, natomiast w ogóle pierwsze trzy albumy, wręcz za wybitne - bez cienia przesady.
Lubiłem Jej słuchać, nie tylko śpiewającej, ale też tego, co i o czym mówiła. Liczyłem się z jej zdaniem, a i mogłem jeść łyżkami jej piękny akcent i na wysokim poziomie polszczyznę. Tak tak, Kora nigdy nie zaśmiecała języka. Pod tym względem, była wręcz poetycka.
Przyklaskiwałem Jej, jak też jej partnerowi Kamilowi Sipowiczowi, w walce o złagodzenie praw aborcyjnych, jak też legalizacji marihuany. Ale nie tylko, w wielu innych kwestiach również często przybijałem przysłowiową piątkę.
Wiem, mam jej muzykę, której w każdej chwili mogę posłuchać, jednak świadomość z nią obcowania w odosobnieniu, będzie ciążyć na sercu.
Rankiem w TVN zapodano jedną z najładniejszych piosenek Maanamu okresu połowy lat dziewięćdziesiątych, która idzie tak: "... przyszłam na świat po to, aby kochać Ciebie, Ty jesteś moim słońcem, a ja twoim niebem...". Dla mnie Kora byłaś tak promiennym słońcem, jak piękno dzisiejszego dnia. Również od siebie przytoczę słowa innej piosenki Maanam, którą znajdziemy na tym samym albumie "Łóżko": "... mówią, że miłość mieszka w niebie, ale bez bólu, to by nie było życia...".
Dzięki Kora za wszystkie pozostawione skarby, a teraz brnij do świata lepszego...
Andrzej Masłowski
"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
na 98,6 FM Poznań
"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"